11° Yoongi

174 20 0
                                    

W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, że ma ochotę zabić każdego kto stanie mu na drodze. I to nie szybkim strzałem w głowę, ale porządną, brutalną siłą, tak by patrzeć jak świat płonie.

Ten dzień nadszedł dla mnie dzisiaj. Od samego rana wszystko się spało. Źle spałem, przez co po wstaniu cholernie bolał mnie kark. W drodze do łazienki wdepnąłem w psią kupę i zepsuł mi się ekspres, więc pierwszą kawę mogłem wypić dopiero w pracy. A ja dopóki nie wypiję z rana czarnego americano jestem osobą, do której lepiej nie podchodzić, chyba że pragnie się śmierci. Po wypiciu kawy mogę co najwyżej kogoś pobić jak mnie wkurzy - o co w sumie nie trudno, bo ja naprawdę nie znoszę ludzi.

Niestety Hoseok, który tego dnia miał pierwszą zmianę, nie wiedział o tym, że nie wypiłem jeszcze kawy i powitał mnie z tym swoim zwyczajowym uśmiechem.

- I na co szczerzysz tę mordę? - mruknąłem pod nosem, ale zdaje się, że chłopak to usłyszał bo mina od razu mu zrzedła.

- Coś się stało Yonngi?

- Po pierwsze, nie Yoongi tylko szefie. Po drugie, gówno powinno cię obchodzić moje życie prywatne. Już ci mówiłem, nigdy nie byliśmy i nie będziemy przyjaciółmi, więc się nie spoufalaj, bo w końcu wylecisz stąd na zbity pysk.

Hoseok spojrzał na mnie spod wysoko uniesionych brwi, przy czym marszczył czoło tak bardzo, że wyglądał naprawdę idiotycznie. I może gdybym nie był tak wkurzony to nawet bym się zaśmiał widząc tę jego zagubioną minę. Teraz jednak byłem naprawdę o krok od wywalenia go. Prawda była taka, że pozwalałem mu nadal tu pracować tylko przez wzgląd na dawne czasy uczelniane, bo choć się starał to do pracownika miesiąca dużo mu brakowało. Gorszy od niego był chyba tylko Namjoon, który w pierwszym tygodniu pracy potłukł cztery kubki, pięć talerzy i zespół zmywarkę.

Od katastrofy Hoseoka uratował mój dzwoniący telefon. Sięgnąłem do kieszeni, by odebrać połączenie, a Jung skorzystał z okazji i rozsądnie zszedł mi z oczu.

- Halo? - powiedziałem do słuchawki nieco szorstkim tonem przenosząc całą moją irytację na osobę po drugiej stronie linii.

-Hyung? Przeszkadzam?

Westchnąłem cicho słysząc niepewny głos Jimina. Naprawdę nie miałem ochoty teraz z nim rozmawiać, ale dla niego nie chciałem być niemiły. Tak więc zamknąłem na kilka sekund oczy, by się uspokoić i odpowiedziałem najmilej jak potrafiłem w tamtym momencie.

- Jasne, że nie. O co chodzi?

- Chciałem cię tylko zapytać, czy na pewno będziesz miał czas mnie dziś odebrać? Bo wiesz, jeśli jesteś zajęty to ja naprawdę mogę wrócić metrem. To tylko kilka przystanków.

Przekląłem w myślach i załapałem się za bolące skronie. Zupełnie zapomniałem, że obiecałam Jiminowi, że odbiorę go ze szpitala. Leżał tam ponad tydzień, a ja miałem niewiele czasu, by go odwiedzić, więc chcąc mu jakoś to wynagrodzić zaproponowałem mu podwózkę do domu.

- Nie. Jasne, że cię odbiorę. Powiedz tylko, o której cię wypisują.

- W zasadzie to już mnie wypisali.

- Cholera. Dobra, nigdzie się stamtąd nie ruszaj. Daj mi pół godziny, maks godzinkę.

- W porządku. Nie spiesz się. Będę czekać.

- Do zobaczenia.

Rozłączyłem się szybko i zerknąłem na zegarek. Do otwarcia kawiarni zostało jakieś pół godziny. Na dziesiątą miałem umówione spotkanie z nowym dostawcą ziaren, więc jeśli chciałam zdążyć musiałem wyjść za pięć minut najpóźniej. Naprawdę potrzebowałem kawy.

Blue Teddy Bear II YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz