(1) Pechowe losowanie

18 0 0
                                    



Znudzona siedzę na kolejnej, na szczęście, przedostatniej lekcji, na nieszczęście, z naszym wychowawcą. Pan Maciek chyba minął się z powołaniem. Teoretycznie jest jednym z najmłodszych polonistów w naszym liceum, w praktyce na każdym kroku bawi się w psychologa, jedni aprobują takie zachowanie, zwłaszcza dziewczyny zakochane w jego egzotycznej urodzie, inni, głównie płeć przeciwna, nie. W takich chwilach odzywa się moja męska dusza, bo zdecydowanie utożsamiam się z drugą stroną konfliktu.

Przez upodobania mężczyzny, w kółko musimy bawić się w głupie projekty, zabierające nam jedynie czas i energię. Litości, jest końcówka kwietnia drugiej klasy, będąc na profilu biologiczno-chemicznym wolałabym bardziej skupić się na nauce przedmiotów potrzebnych mi do zdania matury i aplikowania na medycynę niż realizowaniu czyjś niespełnionych ambicji.

Nauczyciel nerwowo zerka na zegarek wiszący na ścianie. Wymieniamy z Lidką porozumiewawcze spojrzenia. Obie zdajemy sobie sprawę z tego, co zaraz nastąpi.

- Moi kochani na koniec chciałbym poinformować o ostatnim czekającym was, w tym roku szkolnym, projekcie. - Ciężko wzdycham. -Zauważyłem, że w klasie utworzyły się pomniejsze grupki, a relacje między wami coraz bardziej się psują. Uważam, że zjawisko to nie jest dobre, dlatego spróbujemy je zwalczyć.

- Klasowe grupki tworzą się zawsze, niby jak zamierza to pan zwalczyć?

- To proste, od jakiegoś czasu obserwuje was intensywniej, wiem kto z kim rozmawia, a z kim nie. Na tej podstawie stworzyłem parę koszyczków, do których włożyłem karteczki z waszymi nazwiskami - tłumaczy, rozstawiając ów koszyczki na pierwszej ławce. Już wiem, że ten pomysł nie podoba mi się najbardziej ze wszystkich dotychczasowych. - Zaraz będę wywoływać was i mówić każdemu, z którego koszyczka ma wylosować kartkę. Mówicie na głos kogo wylosowaliście, wylosowany nie podchodzi już do koszyka. Z osobą, którą wylosujecie musicie spędzić w najbliższym miesiącu jak najwięcej czasu. Macie dowiedzieć się o sobie jak najwięcej, poznać swoje pasje, wady oraz zalety. Po upływie maja dostarczycie mi referat o osobie, którą wylosowaliście. - W klasie podnosi się wszechobecny szmer, wszyscy zaczynają dyskutować. - Spokojnie, wasza praca będzie czytana tylko przeze mnie, chyba, że wyrazicie chęć, abym odczytał ją przed klasą.

- Chwileczkę. - Głos zabiera Konrad. - Mam rozumieć, że losuję osobę, z którą na chwilę obecną prawie w ogóle nie rozmawiam, następnie spędzam z nią miesiąc, nagle zaprzyjaźniam się i piszę na referat na jej temat?

- Tak, można tak powiedzieć.

- Bezsens - mruczy chłopak. Zgadzam się z nim w stu procentach.

Nasza klasa jest kompletnie ze sobą niezgrana. Trzymamy się w dwu-, trzyosobowych paczkach i jest nam dobrze, tak jak jest. Nikt nie wydaje się potrzebować kolejnych „przyjaciół".

- Zadajemy się z osobami, z którymi się zadajemy nie bez powodu - mówię, patrząc nauczycielowi prosto w oczy.

- Może nie poznaliście reszty zbyt dobrze? - odpowiada pytaniem na pytanie.

- Może nie mieliśmy na to ochoty?! - warczę. Nigdy nie pyskuję nauczycielom, jestem raczej typem grzecznej dziewczynki, ale mam najzwyczajniej w świecie dość tych wymysłów. Zwłaszcza tak irracjonalnych, jak ten. Gdzie my jesteśmy żebyśmy mieli się integrować?! W przedszkolu?! Zresztą, został niecały rok liceum, jaki jest sens poznawania się teraz? Trzeba było bawić się w takie gierki na początku pierwszej klasy.

- Koniec dyskusji! Decyzja zapadła. Jeśli chcecie zdać do następnej klasy musicie zrealizować projekt, a projekt ten właśnie wam przedstawiłem.

Szkolny projektWhere stories live. Discover now