Rozdział 2

47 1 3
                                    

Każda minuta była teraz godziną...
Nudny ton nauczycielki nie pomagał mi  w  oczekiwaniu na dzwonek.
Jeszcze tylko piętnaście, dziesięć, osiem, pięć.... DZWONEK !
Wszyscy rzuciliśmy się na telefony jak zwierzęta. Już tylko parę ruchów dzieliło mnie od zaspokojenia swojej ciekawości. Podobno chodzi o Dag, może coś się jej stało ? Serce zabiło mi szybciej. Odblokowałem telefon, dostrzegłem kilkanaście nieodczytanych wiadomość od Dagmary. Kliknąłem. Chyba miałem rację - to była wiadomość o końcu świata. Końcu świata Dagi... Zamurowało mnie, musiałem usiąść, ale i tak było mi niedobrze przez to co zobaczyłem. To były screeny ze skype'a. Mnóstwo nagich zdjęć i obrzydliwych rozmów. Podobno mnie kochała, podobno byliśmy razem szczęśliwi. Słyszałem jak ktoś w oddali wyzywa ją od dz****. Czułem, że ostatni rok był bezsensowny. Nie tylko przez to co zrobiła, ale uświadomiłem sobie, że kocham ją tylko jako przyjaciółkę, a nasz związek był iluzją. Najwidoczniej również nie czuła tego co ja. Pomimo wszystko ta zdrada i tak bolała. Związek to niepisana umowa między dwojgiem osób, a ona zerwała ją w okropny sposób. Tylko... w jaki sposób to trafiło do całej naszej klasy ? Ta myśl  prześlizgnęła się przez moją głowę jak pocisk. Odpowiedź była oczywista, ktoś musiał ją szantażować. Dopiero teraz uświadomiłem sobie co ona musi przeżywać. Cała szkoła się z niej śmieje i traktuje jak śmiecia.
Stanowczo potrzebuje wsparcia naszej paczki, boję się o nią. Nie ważne jak bardzo skrzywdziła mnie jej zdrada, to ona była najbardziej poszkodowana.

- Maksiu, laseczka ci przyprawiła rogi, ja na twoim miejscu bym się wstydził, że musiała szukać pocieszenia na Skype. Chociaż wcale się nie dziwię, wyglądasz jak pedał. To miłego dnia, mam nadzieję, że wpadniesz pod samochód. -  Miłosz musiał wcisnąć swoje pięć groszy

Dlaczego tacy "ludzie" chodzą po ziemi.

Miałem ochotę mu przywalić, ale nawet nie zdążyłem się odezwać, bo dosiadła się do mnie spanikowana Paulina. Siedzieliśmy w ciszy do końca przerwy, chyba nie wiedziała co powiedzieć. Ja też nie wiedziałem, musiałem jakoś poukładać to sobie w głowie. Po fizyce wreszcie mieliśmy czas porozmawiać.

- Tak mi przykro Maks, nie miałam pojęcia, że ona jest zdolna do czegoś takiego. - powiedziała i przytuliła mnie

- Chyba nikt się tego nie spodziewał. Ale posłuchaj, pomimo tego co zrobiła trzeba jej pomóc. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak bardzo ona teraz cierpi. Pójdziemy do niej po lekcjach? - zaproponowałem licząc, że się zgodzi

- Z początku chciałam zapytać o to samo, ale nie byłam pewna czy jesteś w stanie na tyle jej wybaczyć. Miała szczęście co do wyboru chłopaka. - odpowiedziała znów mnie przytulając

- Spokojnie, ze mną nie jest tak źle mój aniołku stróżu.  - uśmiechnąłem się po czym dodałem - Hmmm, dzięki za ten fragment z chłopakiem, coś sugerujesz? - roześmialiśmy się a ona teatralnie udawała, że kopie mnie w kostkę i jest oburzona tym co przed chwilą powiedziałem

- Ja kocham tylko i wyłącznie : Kristiana Kostova, Legolasa, Jugheada, Harrego Pottera, Dylana Sprausa i Isaka, więc jak widzisz nie ma miejsca dla ciebie - ciągnęła dalej rozbawiając mnie jeszcze bardziej

W tedy zadzwonił dzwonek na kolejną nudną lekcje. Szkoda, bo właśnie poprawił mi się humor, a znając mnie, będę miał wystarczająco dużo czasu, żeby znów go sobie popsuć. Lepiej nie pozwalać mi za długo myśleć, gdy dzieje się coś złego wokół.
                         
                               ***

Przetrwałem te kilka godzin w szkole i wreszcie można było pomyśleć nad planem działania. Paula stwierdziła, że najlepiej będzie po prostu powiedzieć, że my nie zobaczyliśmy tych zdjęć, tylko inni nas poinformowali. Uważała, że w tedy nie będzie taka zawstydzona. To nie trzymało się kupy, przecież odczytałem wiadomości. W dodatku to po prostu kłamstwo i prędzej czy później wyjdzie na jaw. Osobiście uważałem, że  jakkolwiek byśmy się nie starali, będzie niezręcznie. Trzeba szczerze porozmawiać i zapewnić ją, że będziemy przy niej, gdy będzie przechodzić przez to piekło. Powiedziałem to Paulinie, a ona przyznała mi rację. Marcela nie było z nami, on nie jest dobry w takich sprawach...
Powoli zbliżaliśmy się do jej domu.

- Jak sądzisz, ona w ogóle nas wpuści ? Trochę boję się jej reakcji... -zapytała mnie, gdy dotarliśmy na miejsce

- Będziemy tu stać i dzwonić do póki nie wejdziemy do środka, kiedyś musi otworzyć drzwi. To nie problem. Najwyżej poczekamy aż przyjedzie jej mama. - odpowiedziałem uspakajając i nacisnąłem na dzwonek

Nie czekaliśmy zbyt długo. Otworzyła nam... Jej mama? Nie powinna być teraz w pracy ? Czy w takim razie wie już o wszystkim? Wyglądała źle, była zmęczona.

- Dzień dobry, czy moglibyśmy porozmawiać z Dagmarą ? -grzecznie spytałem

- Oh, wejdźcie dzieciaczki - ze smutkiem w głosie zaprosiła nas do środka i dodała - Również chciałabym z nią teraz porozmawiać

Niepewni weszliśmy do środka. O czym ona mówiła ?

Różowa BluzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz