Noc była dość ciepła, pogodna, choć od czasu do czasu powiewał chłodniejszy wiatr. Nigdzie nie było widać żywej duszy, nawet nocne stworzenia nie wychylały głów ze swoich nor. Zupełnie jakby tej nocy świat umarł, chcąc odrodzić się dopiero o brzasku słońca. Była tylko cisza... i on. Siedział niczym kot na parapecie otwartego na oścież okna, wpatrując się w gwiazdy na sklepieniu. W dłoni trzymał kielich pełen słodkiej cieczy, czasem upijając mały łyk by zwilżyć usta.
Musiał wyjechać...
Nie chciał opuszczać swojego azylu, gdzie nie musiał martwić się o innych, bo to oni martwili się o niego. Dali mu dach nad głową, spełniali wszystkie jego zachcianki. Nie mógł sobie wymarzyć lepszego miejsca.
Usłyszał kroki...
Jego wzrok niespiesznie przesuwał się po pomieszczeniu, jakby chcąc wyłapać każdy szczegół skąpanej w ciemności sypialni. Był tu długo, a jednocześnie tak krótko.
Kroki stały się głośniejsze...
Chciał uciec, miał ku temu sposobność. Wystarczyło jedynie wyskoczyć, przebiec ogród i wdrapać się na ogrodzenie.
Byli już blisko...
A jednak nie zrobił nic. Kiedy drzwi od pokoju otworzyły się, wpuszczając do środka snop ostrego światła, on tylko przymrużył szkarłatne oczy, uważnie obserwując trzy postaci z twarzami okrytymi cieniem.
- Już czas, paniczu – powiedziała jedna z nich, podchodząc i wyciągając do niego opatuloną rękawiczką dłoń.Już czas... Czas by wypełnił zadanie, które zostało mu powierzone.
CZYTASZ
Poprzez biel Twojej krwi
FanfictionDotychczas spokojne dni w Akademii Cross dobiegły końca. Zero coraz trudniej kontrolować drzemiącego w nim potwora, a przybycie nowego ucznia tylko bardziej komplikuje sprawy. Tym bardziej, że Kaname zaczyna się nim nazbyt interesować... Dlaczego p...