001.

454 40 21
                                    




Ne zegarze dochodziła czwarta po południu. Był wtorek, dwudziesty drugi czerwca. Siedziałam naprzeciwko kobiety, która na oko miała około dwudziestu sześciu lat, a więc była niewiele starsza ode mnie. Samantha Edwards, bo o niej właśnie mowa, jest drobną istotką z małymi oczami i rudymi włosami. Jej czoło zakrywała delikatnie zaokrąglona grzywka, która niekiedy zakrywała jej widoczność, co wyraźnie irytowało moją terapeutkę. Jednakże, nigdy nie dała mi odczuć braku komfortu na jej spotkaniach, zawsze starała się trzymać swoje nerwy na wodzy i pozostawała niewzruszoną, oazą spokoju. W pewnym sensie imponowało mi to, jak zręcznie operowała swoimi emocjami. Wiele razy dopytywałam jak to robi, mając nadzieję, że wreszcie odpowie mi jakoś sensownie. Niestety. Za każdym razem słyszałam jedno i to samo. Jestem psychologiem, Dalio. Ugh, poważnie może powinnam zastanowić się w jakim kierunku chcę iść na studia. Nigdy nie zastanawiałam się nad psychologią, nie brałam tego nawet pod uwagę. Zresztą, od śmierci moich rodziców w ogóle nie myślałam nad wyborem szkoły. Z trudem ukończyłam liceum, ponieważ wiedziałam, że oni by tego właśnie chcieli. Potem postanowiłam zrobić sobie na jakiś czas przerwę i poukładać na nowo swoje życie. Teraz, gdy jest o niebo lepiej, chyba powinnam zacząć rozglądać się w tym kierunku. Nie wiem, czy zdołam się załapać na ten rok jeszcze. Aplikacje na uczelnie kończą się za mniej niż miesiąc, a ja nawet nie wiem co chcę robić w przyszłości. A nie chcę iść na coś, co zamiast przyjemnością, będzie dla mnie czymś w rodzaju prawdziwych tortur. Tak, zdecydowanie wybór studiów to nie jest sprawa na jeden raz. Gdybym miała wybierać w ciemno to istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że co semestr zmieniałabym kierunek. Powyższym tokiem na pewno niczego nie osiągnę, szybciej mnie wyrzucą. Może powinnam to zostawić na następny rok, to chyba będzie najbezpieczniejszy wariant ze wszystkich. Poza tym, jak Ethan znajdzie tylko chwilę między swoimi intensywnymi treningami, zagadnę do niego i zaczniemy jakoś temat. Myślę, że taki obrót spraw na pewno go ucieszy. Wreszcie przestanie mieć na głowie swoją niezdolną do życia siostrzyczkę. Jeden ciężar odpadnie. Na razie głównie się mijam ze swoim bratem, chłopak dzień w dzień wychodzi bardzo wcześnie z domu, nie umiem nawet powiedzieć o której konkretnie, ponieważ wtedy jeszcze smacznie sobie chrapię. Zwykle dzwoni do mnie po kilka razy dziennie i wypytuje jak się czuję, czy wszystko w porządku. Nawet na odległość jest bardzo troskliwy. Czasami aż za bardzo. Cóż, przynajmniej jego przyszła wybranka serca nie będzie miała powodów do narzekania, że jej mąż się nią nie interesuje i nie poświęca jej odrobiny swojej uwagi. Założę się, że nikt z poprzednich znajomych nie powiedziałby czegoś takiego o Ethanie, znając jego opinię. To wydaje się śmieszne, że ludzie widzą dokładnie to co, społeczność chce, żeby widzieli, ale nie to prawdziwe ja.

Tak jak wspominałam, spotkania z Samanthą dużo mi pomogły. Wreszcie potrafiłam się otworzyć do innych ludzi, nie bałam się jak wcześniej. Ale chyba najważniejszym krokiem do przodu, jaki wykonałam podczas mojego leczenie jest to, że nie przestałam się bać mówić o swoich uczuciach. Zbyt długo tłumiłam w sobie wszystkie emocje, za długo. Jak na kogoś, kogo świat w kilka sekund został wywrócony o sto osiemdziesiąt stopni i tak sporo wytrzymałam. W przenośni. Mimo wszystko, dalej nie należę do grona tych dziewczyn, które swoim zaufaniem potrafią obdarzyć każdego dookoła siebie. Mówiąc, że otworzyłam się na ludzi, miałam raczej na myśli, że nie unikam ich tak jak wcześniej. Stałam się mnie aspołeczna, jeśli można to tak nazwać. Grono osób, którym naprawdę wiem, że mogę zaufać nie jest szerokie, zamyka się ono tylko na dwóch osobach. Moim bracie i oczywiście Samanthcie. Ciężko jest nie ufać komuś, kogo odwiedzasz nieustannie od ponad roku, dwa razy w tygodniu. A jeżeli czuję, że jest gorzej, to częściej.

Chyba za długo myślałam o czymś innym niż główny nurt naszej dzisiejszej rozmowy, ponieważ rudowłosa patrzyła na mnie karcącym wzrokiem. Nie dziwiłam się, że była podirytowana, nie raz powtarzała mi, że chciałaby abym mówiła jej o wszystkich progresach jakie udało mi się osiągnąć w czasie naszej terapii. Ja sama powinnam być na siebie w tej chwili zła, że przestałam słuchać tego co do mnie mówiła. Nie zdarzało mi się to jednak zbyt często, jednak czasami potrzebowałam tych kilku minut na odcięcie się od rzeczywistości. Może jednak trwająca sesja nie była najlepszym miejscem do tego. Mój brat wydawał na te spotkania sporo pieniędzy, chociaż teraz nie narzekaliśmy na fundusze, to nie czułam się najlepiej z tym, że żyłam na jego koszt. Niestety nie miałam wyboru, moja marna pensja nie pozwoliłaby mi na przychodzenie do Samanthy. Jak widać kelnerka w kawiarniach zarabia nędzne grosze. Dobra, przesadziłam. Przyjmując wersję, że mieszkam u brata, który samodzielnie opłaca czynsz to faktycznie moja sytuacja nie wydaję się taka beznadziejna. W zamian za to ja się zajmuję sprawami w domu, dbam o to, aby w lodówce zawsze było co zjeść, utrzymuję porządek, dzięki czemu ten człowiek nie musi martwić się o dodatkowe koszty jakim byłaby sprzątaczka. Jednak, gdybym była skazana tylko na samą siebie, nie stać byłoby mnie na wynajęcie kawalerki, opłaty i jeszcze spotkania z terapeutą. Musiałabym zaciągnąć wysoki kredyt. A to było jednoznaczne z kolejnym problemem na głowie, bo skąd miałabym wziąć pieniądze na jego spłatę? Chyba musiałabym pokusić się o drugi, by móc spłacić ten pierwszy i tak cały czas, aż zatoczyłabym bezsensowne koło. Wróćmy jednak do tematu.

fighter // j.b fanficitonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz