Prolog.

13 2 0
                                    

-Obiecałaś, że dasz sobie z tym spokój do ślubu!- wrzasnął.

-Czy ty nie rozumiesz, że taka okazja może się nie powtórzyć?!- już nie wytrzymuję

-Nigdzie nie jedziesz, rozumiesz?!-ponosi go- Nie obchodzi mnie to jak zdolna jesteś, jakie nadzieje szef w tobie pokłada, a szczególnie co ty sobie myślisz. Mieliśmy zaczynać planowanie ślubu, a ty zawiniesz dupę jak pół roku temu?!

-Adam uspokój się- staram się opanować.- zajmie mi to może tydzień, ewentualnie dwa. Nie siej paniki, proszę cię.

Łapię jego ręce w swoje, co jest dość ciężkim zadaniem, porównując moje drobne ręcę i jego dłonie już zbyt zmęczone pracą jak na tak młody wiek.

-Jesteś dla mnie ważny, ale ustalaliśmy, że nie porzucę wszystkiego dla ciebie.

-Czuję, że to zły pomysł żebyś jechała i to tyle.

Rozumiem go, przynajmniej staram się zrozumieć. Trzysta kilometrów to faktycznie dużo. Tym bardziej, że da się tam dojechać tylko pociągiem.


-Muszę napisać tylko artykuł, nie mam w planie nikogo zabić- mówię to i przytulam się do niego.

DomWhere stories live. Discover now