Nie wiem co sobie myślałam przychodząc tutaj. Albo wiem – ja nie myślałam.
Nie wykonałam zadania, którego termin minął niecały miesiąc temu. I gdyby nie to, że naprawdę mi zależało – odpuściłabym sobie. Jednak wiedziałam, że wykonanie tego w jakiś sposób oddzieli mnie od przeszłości. Dlatego siedziałam właśnie na czarnej sofie, nerwowo skubiąc rękaw rozciągniętego swetra i czekając na nieuniknione rozczarowanie. W ostatnim czasie zawodziłam tak dużo bliskich mi osób, że kolejna nie grała mi różnicy. Rodzice, przyjaciele, momentami miałam wrażenie, że nawet mój pies patrzy na mnie z politowaniem, a gdyby potrafił mówić, widząc mnie cisnęłoby mu się pytanie: co ty ze sobą robisz, dziewczyno?
Sama nie byłam pewna, dlaczego nie potrafiłam dać kroku naprzód, po prostu zapomnieć i zacząć żyć. Choć wiedziałam, że to byłoby dla mnie o niebo bezpieczniejsze. Nie potrafiłam, tak po prostu, nie.
Od dobrych kilku (a nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że od kilkunastu) minut wpatrywałam się w tapetę mojego telefonu. Ściślej mówiąc – w lewy dolny jej róg, gdzie schowane było bardzo maleńkie zdjęcie, ugh, zdjęcie jego.
Co ja to? Zapomnieć, ah tak. Z pewnością jest mi do tego bliżej niż dalej. Kogo ja oszukuję...
– Witaj.
Podniosłam głowę na dźwięk głosu, który znałam już zbyt dobrze, machinalnie blokując ekran telefonu. Wchodząc tu miałam zamiar uśmiechnąć się i sprawić, że dostanę miesiąc, dwa, rok na dalszą pracę. Ale teraz nie miałam siły nawet podnieść jednego kącika ust, a co dopiero zebrać wszystkie sensowne argumenty w całość i zacząć się targować z moim producentem.
– Tak, ugh, cześć. – Założyłam kosmyk włosów za ucho i od razu spuściłam głowę, dokładnie obserwując lekko zdarte czubki moich butów.
– Sądząc po twoim niesamowitym entuzjazmie, zaraz podzielisz się ze mną nowymi pomysłami na album i od jutra zaczynamy nagrywać, mam rację? – Mężczyzna wszedł do pomieszczenia, odkładając kilka teczek na stolik. Wiedział, jak wywrzeć na mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia i perfidnie to wykorzystywał. Przymknęłam oczy, zaczynając nerwowo obracać w dłoniach telefon i zdzierając lakier z jego rogu.
– Przepraszam, ja naprawdę... Staram się, ja... – Jestem pewna, że niewiele dzieli mnie od rozpłakania się, dlatego zaciskam mocno oczy i ręce, wbijając sobie przy tym paznokcie, co mnie przywołuje do porządku. – Potrzebuję jeszcze...
– Trochę czasu. – Kończy za mnie i siada obok. – Nie wydaje ci się, że dałem ci go już wystarczająco dużo? – pyta nieznacznie się do mnie przysuwając i kładzie mi dłoń na ramieniu. Wzdrygam się na ten gest, lecz nadal nie umiem spojrzeć mu w oczy. Jestem przerażona, że jego cierpliwość wobec mnie może się skończyć. Dlatego też podciągam nogi do siebie i opieram czoło o kolana, wypuszczając ze świstem powietrze z ust.
– Posłuchaj mnie. – Słyszę jak mówi powoli, jakby zwracał się do dziecka. – Może jednak zdecydujesz się na te piosenki, które dla ciebie przywiozłem w tamtym tygodniu?
Od razu kręcę głową na znak protestu. Mam wrażenie, że jeśli się na to zgodzę, to nigdy nie uwolnię się od przeszłości. Każda piosenka, którą mi przedstawiono jest... o nim, a mimo to nie odzwierciedla moich uczuć. Po prostu nie są o tym, o czym chciałabym śpiewać, nie są prawdziwe i, jak dla mnie, przekoloryzowane.
– Nie chcę tych piosenek.
– Dlaczego? Proszę powiedz mi, nie mogę więcej czekać... Spójrz na mnie, hej, porozmawiaj ze mną. Te piosenki są naprawdę dobre, ludziom się spodobają, twój głos do nich pasuje, przemyśl to.
CZYTASZ
REVIVAL
FanfictionODRODZENIE zapomnij w końcu nienawidzę go spróbuj jestem dobra zatrać się w muzyce dam radę nie myśl tyle zmieniłam się nie kłam, proszę Opowiadanie inspirowane albumem Seleny Gomez 'Revival'.