Rozdział 1

12 3 1
                                    

Wszystko zmieniło się tego wieczoru. Całe życie, które prowadziłem. Musiałem się pogodzić z wszystkimi konsekwencjami, nie było możliwości powrotu.

Wracałem z miasta jadąc przez ciemny, mokry od ulewnych deszczy, las. Robiło się dosyć późno, dochodziła godzina dziesiąta, a słońce zaszło za horyzont. W zimie w moim mieście szybko nastawała ciemność, w której nigdy nikt nie chciał przebywać. Całe miasto huczało o mrocznych zjawach które od wieków nawiedzały to miasteczko. Jedne wielkie brednie - myślałem. Jednak częściowo słuchałem się innych i nie wychylałem nosa o tak późnej porze. Kilka dni temu obchodziłem swoje 21 urodziny, spędzając je samotnie w czterech ścianach. Związek z partnerką zakończyłem pół roku temu, po 3 latach bycia razem. Brakowało mi czegoś, pewnej nuty namiętności czy coś w tym stylu. Jednak nie uważam to jako lata stracone. 

Właśnie taka pogoda zmuszała mnie do rozmyśleń. Potrafiłem zastanowić się nad własnym życiem i tym jak los je kieruje. Z rozmyśleń wyrwał mnie głośny stukot w tylnym kole samochodu. Zwolniłem delikatnie i przyjrzałem się jemu w lusterku. Widocznie przez nieuwagę zjechałem na pobocze i uderzyłem w jakiś pień drzewa. Cholera - pomyślałem kładąc obie ręce na kierownicy. Jechałem w ciemnościach przez jakieś dziesięć minut, aż do momentu gdy zauważyłem posturę człowieka na poboczu. Gdyby nie ostre światła samochodu nic nie byłoby widać

-Niezła pora na spacer - szepnąłem ściszając radio, które nagle zaczęło wydawać z siebie dziwne dźwięki. Nic dziwnego, gdyż tutaj zawsze brakowało zasięgu, przez co radia sie same wyłączały. Pomimo tego, że nigdy nie biorę nikogo na stopa pozwoliłem sobie zwolnić. Otworzyłem szybę od strony pasażera i przyjrzałem się postaci. Okazało się, że była to kobieta - dokąd idziesz o tak późnej porze? W te rejony nie zapuszcza się samemu bo rzadko kto przejeżdża tą ulicą. Prowadzi tylko do małej wioski jakieś 10km stąd - powiedziałem przeczesując włosy

-Chyba się zgubiłam - odpowiedziała pocierając ramiona. Miała na sobie jedynie cienki sweter, więc nie dziwiło mnie że nagle zrobiło jej się zimno. Dostrzegłem w jej oczach coś czego nigdy jeszcze nie doświadczyłem. Kusiło mnie aby zaproponować jej podwózkę, kusiło mnie aby dowiedzieć się co tu robi i dlaczego jest sama. Jednak to tylko obca dziewczyna. Jakby czytała mi w myślach powiedziała - mogę liczyć na jakąś podwózkę? Co prawda nie mam pieniędzy ale zrobisz dobry uczynek jak podwieziesz jedną duszyczkę. Nie zbawi cie to chyba - prychnęła i odgarnęła mokre włosy do tyłu

-Wsiadaj - jęknąłem - weź załóż ten koc na siedzenie żeby nie zostały później mokre plamy - podałem dziewczynie pomarańczowy koc znajdujący się na tylnym siedzeniu i wyprostowałem się zdziwiony swojej postawy. Brunetka wsiadła i zapięła pas nie odzywając się ani słowem, zatrzasnęła drzwi i spojrzała na mnie wyczekująco. Nacisnąłem przycisk zamykający okno i ruszyłem w dalszą drogę. Czułem się dosyć dziwnie i niepewnie będąc w jej towarzystwie. Nie wydawała się duszą towarzystwa, a raczej zagubioną istotą. Z całą pewnością to był jej pierwszy raz na łapaniu stopa, gdyż co chwile nerwowo zerkała w lusterka samochodu i wędrowała wzrokiem po jezdni. 

-To jak się nazywasz? - zapytałem przechylając głowę w jej stronę. Nic nie odpowiadała, nawet nie racząc podnieść wzroku i spojrzeć na mnie. Siedziała skulona i zapatrzona w ciemny krajobraz- nie chcesz mówić to nie - dodałem po chwili i powoli zwolniłem, bo dostrzegłem migające światełka policyjne na przełęczy. Przed nami znajdowało się pięć zatrzymanych samochodów wokół których krążyli policjanci z psami tropicielskimi. Dziewczyna obok podniosła głowę i nerwowo przełknęła ślinę.

-Zjedź w tą uliczkę.. gdzie ona prowadzi?- sapnęła pokazując palcem na dróżkę prowadzącą w głąb lasu 

-Ale miasteczko jest naprzeciw.Prowadzi jedynie do opuszczonego szpitala oddalonego stąd jakieś 3 km.

-Zjedź w tą uliczkę natychmiast - warknęła zaciskając pięści na kolanach. Nic nie odpowiedziałem, a samochód był coraz bliżej barykady policyjnej - rób co mówię albo zagramy inaczej - kobieta sięgnęła do niewinnie wyglądającej bluzy i ku mojemu zdziwieniu wyjęła prawdziwą broń, którą nabiła i wycelowała prosto we mnie, tak, aby nie wystawała ponad maskę pojazdu. Spojrzałem na jej twarz i mina nie potwierdzała moich rozmyśleń że to był straszak. Kobieta z którą siedziałem w samochodzie celowała do mnie z prawdziwej broni. Poczułem że atmosfera robi się coraz bardziej napięta więc w obawie przed czarnym scenariuszem który już tworzył się w mojej głowie, skręciłem we wskazaną drogę.

-Spróbuj tylko dać komuś jakiś znak albo się zatrzymać bez mojego pozwolenia to kulka wystrzeli i sama dojadę tam gdzie będę chciała - powiedziała surowo, a zarazem spokojnie ,jak gdyby to było coś normalnego. Gdy znaleźliśmy się za zakrętem, gdzie dookoła otaczały nas same lasy ,opuściła broń cały czas trzymając ją w rękach. Czułem że nie spuszcza ze mnie wzroku, wędrował od moich rąk zaciśniętych na kierownicy.. na twarz i tak w kółko. 

Tamtej nocy wszystko się zmieniło.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 05, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Na granicyWhere stories live. Discover now