Początek Podróży

5 3 0
                                    

Gdy burza zbliżyła się do okolic jednej z ludzkich wiosek, obok śpiącego w gęstym lesie wilkołaka uderzyła fioletowa błyskawica. Wolfram-bo tak miał na imię wilkołak, otworzył oczy i w mgnieniu oka stał już na czterech kończynach w lekkim przykucnięciu. Burza wyrywała drzewa i ciskała nimi w wioski, a w inne drzewa po prostu ciskała piorunami. Zaskoczony niebezpieczeństwem ze strony burzy, Wolfram ruszył w stronę światła przebijającego się przez drzewa, była to jego jednyna nadzieja i tylko to stanowiło jakiś punkt do którego mógł się udać. Biegł pomiędzy powyrywanymi i płynącymi drzewami i ani na chwilę się nie zatrzymywał. W trakcie ucieczki, zza drzewa wyszła czarna postać z siekierą należącą do każdego pospolitego drwala. Tajemnicza postać chwyciła za gardło Wolframa i uniosła go do góry.
Postać była cała czarna i wyglądała jakby byla ulepiona z ciemnej masy, na całej powierzchni swojego ciała wychodziły jej różowo-fioletowe żyły.
Gdy wilkołak wisiał złapany za szyję, spoglądały na bohatera jedynie białe ślepia postaci. W pewnym momencie Wolfram kopnął widmo w brzuch i od niego odskoczył. Tajemnicza postać szybko otrząsnęła się i zadała cios siekierą w strone Wolfa, ten jednak zrobił szybki unik i zmienił swoją rękę na taką jaką mają wilkołaki i przeszył swoimiszponami brzuch postaci.
-Czym ty do cholery jesteś?-powiedział zamachany Wolf

Jednak odpoczynek nie trwał wiecznie, ponieważ z mroku wyłaniały się dookoła kolejne stwory, a w dodatku burza siedziała Wolframowi wciąż na ogonie, więc złapał siekierę poległego napastnika i pobiegł dalej unikając jakiejkolwiek konfrontacji z tym czymś.
-No dalej już blisko.-pocieszał się, by nie opaść z sił

Nagle las się skończył a zza niego wyłoniła się  wioska otoczona kamiennym murem,który wyglądał na dość solidny. Przyśpieszył z myślą o schowaniu się przed napastnikami oraz przed burzą. Podbiegł do muru i wszedł przez bramę, zanim ta się jeszcze zamknęła. Cały zasapany Wolfram,zatrzymał się i próbował wziąść oddech. Rozglądał się dookoła siebie i szukał miejsca w którym może przeczekać to całe szaleństwo związane z burzą oraz dziwnymi postaciami z siekierami. Nie miał pieniędzy więc ruszył powoli pod stajnię dla koni, nie dość że było zadarmo to jeszcze można bylo ułożyć sobie z siana w miarę wygodną poduszkę. Cały zmoknięty ruszył pod jedyną opcje noclegu, mimo warunków to i tak nielegalną.

WolframOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz