Dzień jak każdy inny cz. 1

22 1 1
                                    


-click- -click- 

Nie ma.




-click- -click-

Wciąż nic.




-click- click-

Eh...




Po raz setny w tym tygodniu odświeżam stronę poczty. Wyników egzaminu wciąż tam nie ma. Termin poprawkowy zbliża się małymi kroczkami, a ja wciąż nie wiem, czy powinnam się na niego przygotowywać. 

Ta ciągła niepewność mnie dobija i nie jestem w stanie cieszyć się tym, że zaczęły się wakacje. Ale w sumie to z czego się cieszyć? W tym roku spędzę je sama w moim malutkim mieszkanku, bez żadnych planów ani pomysłu na siebie. Tylko ja i kilka gier na Nintendo DS, których jeszcze nie zdążyłam przejść. 

Postanawiam ostatni raz sprawdzić e-mail zanim pójdę do sklepu.

Nie ma.

Zamykam laptopa i spoglądam przez okno. Kolejny gorący dzień. Brukowana uliczka pewnie jest teraz tak nagrzana, że mogłabym na niej usmażyć jajecznicę. A ja siedzę tu w długich spodniach i szlafroku wciąż dygocąc z zimna. Do tego mam wrażenie, że owe ogromne okno (ogromne, bo jest tylko jedno na całe mieszkanie!) jest jakieś krzywe względem ściany. Cholerna przedwojenna kamienica, kto ją tak zaprojektował?

Wylewam resztki zimnej kawy do zlewu i zamieniam spodnie na krótkie. Przeglądam się w lustrze i oceniam swój wygląd jako "obleci". W końcu idę tylko do marketu.

Gdy otwieram ciężkie drzwi wejściowe kamienicy, prosto w twarz bucha mi gorące powietrze. Zupełnie jakbym weszła do piekarnika. Ale, o dziwo, nawet to lubię. Spędzając tyle czasu w tym oziębłym miejscu, miło jest się porządnie rozgrzać.

Przechadzam się przez zalane słońcem uliczki Wrocławia, mijając księgarnie i kawiarenki. W jednej z nich, za małym płotkiem dostrzegam znajomą twarz. Dziewczyna siedzi przy drewnianym stoliku i sączy Ice Coffe. Włosy ma związane w kucyk, a ciemne okulary z szybkami w kształcie migdałów sprawiają, że wygląda trochę jak kot.

- Hej Anka! – woła, gdy mnie dostrzega. Macha do mnie, sugerując abym podeszła bliżej.

- Cześć Saro - witam ją radośnie, a po chwili dodaje - Jak jeszcze raz nazwiesz mnie "Anka", to skopię ci tyłek tak, że będziesz mogła parkować na niebieskich miejscach przy samym sklepie.

- Mi też miło się widzieć - Sara szczerzy zęby w uśmiechu - Co tam u ciebie? Siadaj, opowiadaj.

Zajmuję niepewnie drewniane krzesełko i zastanawiam się, czy powinnam w takim razie coś zamówić. Wolałabym nie, to całkiem droga kawiarnia, a u mnie ostatnio krucho z kasą.

- Eh, no wiesz jak jest... - odpowiadam. 

- No właśnie nie wiem, dlatego pytam - mówi Sara, a ja śmieję się z własnej głupoty.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ulice mojego miastaWhere stories live. Discover now