~

702 85 79
                                    

Cały gwar ustał, gdy tylko kapitan Levi przyszedł. „Uspokoił" Erena i Jeana od razu. Posyłając obu porządnymi uderzeniami na podłogę sali daleko od siebie. Nawet się nie ruszali.

- Mikasa, czy oni zemdleli? - zapytał Armin, przysiadając się bliżej przyjaciółki.

Czarnowłosa przerwała nakładanie ziemniaków, by spojrzeć na tyły pomieszczenia. Sasha przywiązana do jednej z podpór błagała ją wzrokiem o uwolnienie, lub chociażby coś do jedzenia. Natomiast po obu jej stronach leżeli wcześniej wspomniani. Według Jeana, to Eren miał skłonności samobójcze i był wręcz „gamoniem", choć sam, prowokując bruneta, pokazał, że święty nie jest. Nastolatek o końskiej twarzy co jakiś czas pojękiwał, trzymając się za brzuch. Jaeger zaś, odpłynął po ciosie niskiego mężczyzny. Ślina spływała mu po podbródku, tworząc małą kałużę tuż pod nim. Mimo otwartych oczu, nie mrugał.

- Nie wydaje mi się –odparła spokojnie. - Dojdą do siebie.

Arminowi jej słowa wydały się odrobinę dziwne. Zawsze troszczyła się o innych, o Erena wręcz nadmiernie. Może teraz miała rację. Wywołali niepotrzebne zamieszanie. Oboje byli winni. Jean nie musiał przytaczać Erena jako przykładu. A on mógł zachować zimną krew.Na początku szło dobrze. Nawet jeśli już wstali od stołu, będąc blisko bójki, mógł lepiej ubliżać Kirschteinowi. Cała ta sytuacja była głupia, lecz blondyn musiał przyznać, że obrazy skierowane do Jeana, zapamięta na długo.

Wyzywanie„Koniomordego", także wymyślonego przez Erena, od posiadania długich włosów, było naprawdę zabawne. Chłopak uśmiechnął się do siebie.

- No, Armin, jakie tam masz nowe podboje? - roześmiał się Connie, widząc jego minę.

- Nie, ja tylko przypomniałem sobie, co wykrzykiwał Eren.

Łysy chłopak niemal się zakrztusił. Odstawiając kubek, zapytał:

- Część z matką, czy o kundlu?

- O włosach – blondyn zaśmiał się równie serdecznie co Springer.

Reszta wieczoru upłynęła im spokojnie.

Prawie.

Nie licząc próby wszczęcia kolejnej bójki przez weteranów. Tym razem między pułkownik Zoe, a kapitanem. Skończyło się na porozrzucanym jedzeniu, kilku nieprzyjemnych epitetach oraz przetworach na włosach dowódcy Erwina.

Connie postanowił także przyprowadzić Sashę znów do stołu. Przywiązali ją razem z Mikasą do krzesła, zdejmując knebel. Tym razem nie pogryzła nikogo, a zaczęła wszystkich wychwalać i modlić się do Historii.

Armin natomiast napełnił kubek Erena i podszedł do niego, by przynajmniej sprawdzić, czy przypadkiem nie przestał oddychać.

- Eren, jesteś z nami jeszcze? – zapytał może trochę zbyt wesołym tonem, odgarniając mu włosy z czoła.

Niestety, w odpowiedzi dostał jedynie cichy jęk wraz z uderzeniem ręką w twarz, przyzmienianiu pozycji przez bruneta.

Szczerze, Armin nie spodziewał się jakiejkolwiek reakcji.

Wracając do stołu, sprawdził jeszcze, jak miewa się Jean. Wyglądało na to, że chłopak zasnął. Nie dziwił mu się. Sam był niesamowicie zmęczony. Co dopiero oni. Teraz zaczęło go zastanawiać, dlaczego Eren cały czas leżał, wpatrując się w podłogę. Blondyn miał nadzieje, że nic poważnego mu się nie stało, a jedynie zrozumiał,jak głupi był...

Gdy powoli żołnierze zaczęli opuszczać salę, Connie odwiązał Sashę i razem z Marlo poszli obudzić Jeana, a następnie pomóc mu się wręcz wyczołgać.

Noc operacji // eremin [one-shot]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz