"Uważaj jak łazisz" [rozdział 1]

163 6 3
                                    

Szybko zerwałam się z łóżka, kiedy usłyszałam głośny dzwięk mojego budzika, który roznosił się po pokoju. Jedyną rzeczą, której aktualnie pragnęłam to nie iść do tej beznadziejnej szkoły. Nie dość, że jest środek wiosny, której tak bardzo nienawidzę, to jeszcze mam dziś dwie kartkówki. W sumie przeżyłabym to jeszcze, gdyby nie fakt, że chodzę to tej szkoły dopiero miesiąc i totalnie nie potrafię zapamiętać gdzie znajduję się klasa w której mam mieć lekcje, więc ciągle muszę pytać o to co drugą osobę. Szkoły w Nowym Jorku są naprawdę olbrzymie i liczą sporą liczbę uczniów. Apropo tych uczniów, pomimo, że chodzę do tej szkoły dopiero dość krótko, to zdążyłam zauważyć, że dzielą się na trzy typy : szkolna elita, normalni i niezauważalni. Jedyną dziewczyną, którą tu poznałam jest Marie. W pierwszy dzień pobytu w tej placówce, zapytałam ją gdzie jest klasa chemiczna i od razu znalazłyśmy wspólny język. Naprawdę miła i sympatyczna z niej osoba. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej rodzicielki.

- Sky, wstawaj, bo za chwile spóznisz się do szkoły! - krzyknęła. 

Przewróciłam oczami i skinęłam głową, co w sumie było nie potrzebne bo i tak mnie nie widziała.

Szybko wyjęłam dzisiejszy outfit z szafy, który składał się z szarego swetra, czarnych legginsów i czarnych vansów old skool. Gdy byłam już ubrana przeczesałam szczotką moje kasztanowe, długie włosy i zabrałam plecak z pokoju, schodząc na parter.

- Cześć. - przywitałam się z mamą i zaczęłam pakować śniadanie do plecaka. Nie za bardzo chciałam, aby nasza rozmowa się rozwinęła, ciągle byłam na nią zła. Powodem mojej "złości" było to że się wyprowadziłyśmy. Moja mama uznała, że najlepszą decyzją, aby zapomnieć o ojcu, który zmarł trzy lata temu, będzie wyprowadzka do Stanów. Musiałam zostawić tam szkołę, przyjaciół i wszystko co miałam. Myśle jednak, że jak trochę ochłonę i się tu zaklimatyzuje to mi przejdzie. 

- Cześć kochanie. - uśmiechnęła się, co oznaczało, że chcę poprawić naszą aktualną relacje. 

- Wychodzę już, będę po południu, coś około szesnastej. Pa. - powiedziałam w stronę matki i zamknęłam za sobą drzwi i wyszłam z domu. Idąc w zamierzonym kierunku postanowiłam zadzwonić do Marie.

- Hej, wejść po Ciebie? - zapytałam przyjaciółkę.

- Nie idę dziś do szkoły, jestem przeziębiona. - posmutniałam na jej słowa. Poza nią nie miałam tam znajomych. - Ale mam nadzieje, że trafisz do sal lekcyjnych. - zachichotała.

- Ehh.. To zdrowiej kochana. Wpadnę do Ciebie dziś po lekcjach.

- Jasne wpadaj, jak nie boisz się być zarażona. - oczywiście, że nie chcę się rozchorować, ale czego się nie robi dla przyjaciół, prawda? 

- Nie,nie boje się. Możemy obejrz....

I w tym momencie zorientowałam się, że na kogoś wpadłam. 

Wspaniale.

- Uważaj jak łazisz. - rzucił oschle chłopak, trzymający za rękę dziewczynę. Oby dwoje najprawdopodobniej należeli do "elity szkolnej" co było widać na pierwszy rzut oka. Chłopak ubrany był w biały t-shirt i czarne rurki, a jego loki opadały mu na czoło. Dziewczyna ubrana była bardzo skąpo, mówiąc to mam na myśli, krótki crop top i obcisła różowa spódniczka. Ugh.. 

- Sam uważaj. - powiedziałam cicho, na tyle, że najwidoczniej tego nie usłyszeli i udałam się w kierunku szkoły.

Zapowiada się naprawdę długi i ciekawy dzień. 


I find you, Harry.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz