-A-antonio... F-f..FRANCIS?! - krzyknął Lovinio wstając tak gwałtownie, że jego wciąż otulone w kołdrze kostki nie zdążyły się wydostać, przez co chłopak upadł na zimną podłogę.
Strach i złość po usłyszeniu głosu nieznośnego Francuza jednak dał mu siłę aby szybko się pozbierać. Był dosłownie wściekły, jak ten głupek Hiszpania mógł sprowadzić do domu tą pieprzoną, romantyczną winiarnię?! Doskonale wiedział jak bardzo Włoch Południowy go nie znosi! Romano otrzepał się i ruszył w kierunku głosów, uprzednio z impetem otwierając drzwi. Biegał po domu jak najęty z miną zdominowaną przez grymas narastającej złości. Zbiegając po schodach, które zdawały się jakby kołysać, ujrzał siedzących wygodnie w salonie Francisa i Hiszpanię, popijających wino. Antonio był ubrany inaczej niż zwykle, miał białą koszulę rozpiętą do połowy, ale wciąż zakrywającą większość jego torsu i włosy niechlujnie związane czerwoną wstążką, której z resztą od długiego czasu nawet nie używał bo jego włosy są za krótkie. Vargasem wstrząsnęła niepohamowana wściekłość, a Antonio zdawał się ignorować podopiecznego.
-TY IDIOTO! - wrzasnął podbiegając do wciąż pochłoniętego w trunku i rozmowie z Francuzem Hiszpana, formując dłoń w pięść.
W jednym momencie zamachnął się by uderzyć mężczyznę, w ułamkach sekundy odwrócił wzrok na Włocha a jego oczy zapłonęły czerwienią pochłaniając soczystą zieleń z tęczówek. Lovinio jakby sparaliżowany utracił na sile uderzenia przez co latynos łatwo pochwycił nadgarstek chłopaka jedną ręką by następnie ułożyć go boleśnie na plecy Romano. Włoch stęknął z niespodziewanego bólu nadrabiając oddech.
-Hi-hi-hiszpanio! B-boli!!! Słyszysz mnie?! - krzyczał zdezorientowany Romano.
Na twarzy wygodnie siedzącego naprzeciw Francuza pojawił się uśmiech samego zła.Vargas oddychał coraz ciężej a jego złość mieszała się ze strachem i niepewnością gdzieś w odmętach jego duszy.
-SŁYSZYSZ MNIE CHOLERO?! PUSZCZAJ! - krzyczał w niebogłosy Romano próbując mimo przeszywającego przy tym bólu barku, wyszarpać się Hiszpanowi.
Mężczyzna w odpowiedzi zaśmiał się cicho, niskim tonem przechylając tors by zbliżyć się do szyi Włocha.
-Romano... Nieładnie tak podsłuchiwać... - warknął niepokojąco wprost do ucha Włocha Hiszpania.
Przez ciało chłopaka przeszły dreszcze. Nie wiedział co ma robić, to z pewnością nie był Antonio, którego zna! Hiszpan obrócił ciało Lovinio na plecy nie zważając na takie pierdoły jak bycie delikatniejszym po czym przytrzymując mocno jego nadgarstki ponad głową, zawisnął nad nim ograniczają też przy tym ruchy bioder Romano do minimum. Dopiero teraz Vargas mógł dokładnie przyjrzeć się "temu komuś". Czerwone oczy błyskały głodem i niezaspokojonym pragnieniem plądrując delikatne oczęta Lovinio, jeden kącik jego ust był wykrzywiony w brutalnym uśmiechu, który skrywał białe zęby gotowe wgryźć się zachłannie w usta chłopca, na którym teraz spoczął wzrok Hiszpanii.
-Hi-hi-hiszp... - przełknął ślinę Romano.
Jego przerażenie narastało na tyle, że poczuł jakby w jednej chwili stalowy pas zaciskał mu się na żołądku. Łzy wypełniały mu oczy, nie miał nawet siły by się wściec w obliczu tego co teraz się z nim dzieje. Chciał krzyczeć, chciał uciec jak najdalej... Lecz okrutny latynos blokował każdy jego najmniejszy ruch ciesząc swoje oczy bezbronnym w jego rękach Włochem.Przełożył nadgarstki Vargasa do jednej dłoni i przycisnął je swoim ciężarem na co chłopak stęknął. Wolną ręką przejechał powoli od delikatnej skóry za uszami Lovinio i prowadził je w dół, zwracając szczególną uwagę na wyeksponowaną szyję bezbronnego. Tors latynosa odkrywał się z niepotrzebnej koszuli przy każdym wdechu.
CZYTASZ
Don't Go B-baka! || Spamano
Fanfiction"-...jeśli zacisnę ci na szyi pas... Wyciśnie to z ciebie łzy? - mruczał okrutnik wodząc po skórze wnuka Imperium Rzymskiego"