Rozdział 1

12 2 0
                                    


Wracaliśmyod znajomych rodziców. Nie miałam pojęcia po co mnie ze sobązabrali ale cóż. Przynajmniej nie kazali mi zakładać sukienki.Siedziałam przy oknie iprzeglądałam portale społecznościowe nie mając nic bardziejciekawszego do roboty.

-Śpisz?- Zapytała ciepłym głosem mama. Była to czterdziestoletniakobieta o brązowych włosach i niebieskich oczach.

-Jeszczenie ale już prawie.- Oznajmiłam zgodnie z prawdą bo oczy już misię same zamykały.

-Jeszczedziesięć minut i będziemy w domu.- Powiedziała i zamilkłaponownie.

Dokońca roku szkolnego pozostał tydzień. Później miałam iść dolicemu mimo ,że miałam zaledwie piętnaście lat. Jakim cudem misię udało przeskoczyć jedną klase. Bardzo proste. Wiedza nawetjeśli nieświadom sama wchodzi mi do głowy. Co roku zdobywałczołowe miejsca w licznych konkursach. Nie tylko naukowych leczrównież sportowych. Miałam chęci do nauki. Chciałam coświedzieć lub umieć dla siebie. Czułam ,że wiedza jest potrzebna.Owszem czasami zaniedbywałam przez to przyjaciół lecz nieprzejmowałam się tym.

Naglęprzeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Podniosłam głowę ispojrzałam na rodziców. Mama leżała na miejscu pasażera obokkierowcy. Miała zamknięte oczy. Co mnie przeraziło kierowcarównież. Zaczęłam szarpać tatę za ramiona by się obudził leczbyło za późno. Przed szybą zaświeciły bardzo jasne lampyciężarówki...

*

Bolałymnie wszystkie mięśnie. Czułam się gorzej niż zbity pies.Ostatnie co pamiętałam co jasne światło. Powoli otworzyłam oczyi zobaczyłam białe pomieszczenie i delikatnym świetle tego samegokoloru. Podniosłam się lekko i natychmiast tego pożałowałam.Zakręciło mi się w głowię. Oparłam się o coś metalowego.Rozejrzałam się dookoła. Było ciemno, zapewne noc lub co najmniejwieczór. Pokój był pomalowany na biało a pościel i wszystkiemeble były w takim samym kolorze. Ja sama leżałam na niezbytwygodnym szpitalnym łóżku. Prócz mnie obok również znajdowałosię łóżko w którym leżała kobieta z zapewne złamaną nogą. Wgipsie miała całą nogę od stopy po udo. Spojrzałam na zegar,który wisiał nad drzwiami. Wskazywał on trzecią w nocy.

Naglezachciało mi się spać. Nie miałam siły rozkminiać co sięstało. Ponownie położyłam głowę na poduszczę. Może nie byłaza wygodna ale jak to mówią: Jak się nie ma co się lubi, to sięlubi co się ma. Zamknęłam oczy lecz sen nie nadchodził jeszczedługo. Zaczęłam się kręcić w poszukiwaniu wygodniejszejpozycji.

Wpewnej chwili poczułam nieprzyjemny cierpki ból w okolicach lewychżeber. Podniosłam się by sprawdzić przyczynę bólu i podnosząckoszulkę ujrzałam bandarz przesiąknięty krwią. Zamarłam.Dotknęłam delikatnie rany. Tak jak się spodziewałam bandażprzeciekł. Odkryłam kołdrę i postawiłam posiniaczone nogi nazimnej podłodze. Wstałam ,a przynajmniej próbowałam wstać. Nogimiałam jak z ołowiu. Ciężko mi było chodzić. Każdy kroksprawiał ,że nie chciało mi się iść dalej. Podparłam siędłonią o brzeg łóżka. Westchnęłam. Musiałam iść do łazienkiale nie miałam zamiaru fatygować pielęgniarek by przynosiły minocnik.

Kolejnekroki, już trochę lżej. I jeszcze kilka, już prawie na miejscu.Łazienka na moje szczęści była naprzeciwko pokoju. Podparłam sięo ścianę i zatrzymałam na chwile. Popatrzyłam w lewo. Długi,ciemny korytarz pełen drzwi. Na prawo podobnie. Kolejne kroki ijestem już na miejscu. Opuściłam klapę i usiadłam na chwilę byodetchnąć. Po kilku chwilach wstałam i podciągnęłam bluzkę.Jej brzeg musiałam przytrzymać zębami by nie spadała i bym mogłacokolwiek zobaczyć w lustrze. Bandaż był mokry od krwi. Zrobiłomi się niedobrze. Nie byłam raczej przyzwyczajona do takichwidoków. Gdyby nie kilkadziesiąt obejrzanych horrorów na pewno bymjuż zwymiotowała.

Zaczęłamodwijać ranę. Powoli warstwa po warstwie. Ostrożnie by nie bolało.Gdy już odwinęłam ranę ujrzałam kawałek rozerwanej skóry.Widać było kawałek mięśnia. Całość wyglądało obrzydliwie.Krew zaczęła się sączyć. Puściłam bluzkę ,a bandażwyrzuciłam do kosza. Spojrzałam w lustro. Zobaczyłam tak młodądziewczynę o brązowych włosach sięgającymi do połowy pleców.Oczy jej były niebieskie niczym niebo. Odkręciłam kurek iumieściłam dłonie pod strumieniem wody. Naglę po całym moimciele przebiegł zimny dreszcz. Uważnie przyglądnęłam sięwodzie. Zamarłam.

Wodazaczęła przemywać moje ciało. Sama z siebie. Płaty zimnej wodywędrowały po moim ciele pozostawiając po sobie przyjemne uczucieświeżości. Gwałtownie zakręciłam wodę i zrobiłam krok w tył.Woda pozostała na moim ciele spłynęła po dłoniach.

-Codo licha ? -Zapytałam cicho sama siebie ściszonym głosem.

Poczułamsię dziwnie. Jakby lepiej. Nic mnie nie bolało, czułam sięwspaniale. Podwinęłam koszulkę i znowu spotkało mnie zaskoczenie.Głęboka rana zniknęła. W miejscu gdzie była znajdowała sięteraz blada skóra. Spojrzałam w lustro. Niesamowite. Mam moc ! Czyto przez wypadek ? W książkach ,które tak często czytam zdarzasię ,że ludzie przez jakiś dziwny wypadek zyskują jakieśnadprzyrodzone zdolności. Chciałam powiedzieć o tym rodzicom. Amoże nie powinnam ? Nie miałam siły nad tym myśleć. Wyszłam złazienki i bezszelestnie przeszłam do swojego pokoju. Położyłamsię ,a sen nadszedł wkrótce.

*

Obudziłamnie pielęgniarka chcąca zmienić mi opatrunek. Przetarłam oczy ispojrzałam na młodą uśmiechniętą blond kobietę ,która właśnierozpakowywała nowy bandaż elastyczny. Poprosiła mnie ,żebymusiadła. Wykonałam polecenie i ponownie przetarłam oczy byspojrzeć na zegar. Wskazywał godzinę dziesięć po ósmej.

-Podwinąćodrobinę koszulkę, muszę zmienić opatrunek.- Poprosiła ,a jaczułam ,że czeka ją niemałe zaskoczenie. Zrobiłam to o copoprosiła. Wyraz jej twarzy był bezcenny.- Mogłabym przysiąc ,żejeszcze wczoraj miałaś na boku głęboką ranę spowodowanąwypadkiem. -Powiedziała stojąc w osłupieniu ,a ja postanowiłamzgrywać głupa.

-Może...-Zaczęłam. -Od dziecka rany mi się szybko goją. -Skłamałam apielęgniarka zmierzyła mnie wzrokiem lecz ja tylą wzruszyłamramionami. Blondynka wyszła ,a ja rozejrzałam się za swoimirzeczami osobistymi. Zobaczyłam telefon na szafce nocnej.Natychmiast go pochwyciłam i sprawdziłam wszystkie foraspołecznościowe. Dwadzieścia powiadomień, osiem wiadomości idziesięć nieodebranych połączeń. Spojrzałam na datę. Zamarłam.Był Dwudziesty szósty czerwca. Za dwa dni zakończenie roku. Czy jatak długo byłam nieprzytomna? Z zamyślenie wyrwał mnie męskigłos. Zwróciłam wzrok ku drzwiom. Stał w nich starszy mężczyznaw lekarskim fartuchu i stetoskopem na szyi.

-MiaEvans ? -Zapytał spokojnym tonem a ja skinęłam potwierdzającogłową. -Ta ,która powinna nie żyć a jednak tu dziś leży i jaktwierdzi jedna z pielęgniarek bez żadnego zadrapania na ciele. -Tesłowa mnie nieco zdezorientowały. Spojrzałam na niego zaskoczona.-Cóż. Nie uwierzę puki sam nie zobaczę. Proszę podwiń koszulęw miejscu gdzie była rana. O ile pamiętasz ,że miałaśjakąkolwiek ranę. Po wypadku możesz mieć amnezję. -Mówił jakbyczytał z encyklopedii. Podwinęłam lekko koszulkę a na twarzydoktora zagościło zaskoczenie.

-Cośnie tak ? -Zapytałam a lekarz usiadł na szpitalnym stołku obokmojego łóżka.

-Miu-Zaczął a ja poczułam ,że coś się kroi. Byłam przygotowana nanajgorsze.- Twoi rodzice, eh oni... nie mieli tyle szczęścia co ty.Zginęli na miejscu. -Powiedział a ja poczułam ,że po policzkachspływają mi łzy. -Twój brat już został poinformowany.Zadzwoniliśmy po niego. Powiedział ,że przyjedzie do Bostony jaknajszybciej. -Otworzyłam usta by coś powiedzieć ale natychmiast jezamknęłam. Przez gardło nie przechodziło mi żadne słowo.-Przykro mi. Zostaniesz u nas puki nie zjawi się twój brat. -Oznajmił sztucznym tonem po czym wyszedł.

Brat?Nie widziałam go odkąd przeskoczył dwie klasy w liceum i wyjechałno Nowego Yorku na studia. Pamiętam ,że bardzo lubił komputery.Nie rozmawialiśmy od czasu gdy wyjechał. Na jego szczęścierodzice pozwolili mu zamieszkać w domu po zmarłych dziadkach.

Położyłamsię i zamknęłam oczy. Musiałam przyswoić informacje ,którewłaśnie do mnie dotarły. 

ElementalisWhere stories live. Discover now