nie prosiłem o to... a wręcz błagałem aby to się skończyło. gdzie była moja rodzina? gdzie był mój wierny przyjaciel - pies Rex? i co najważniejsze... gdzie była moja słodka Magdalena?
- pora się wykąpać... - powiedziałem do siebie i się rozebrałem i poszedłem do łazienki. odkręciłem wodę w prysznicu i się wykąpałem. wyszedłem z niego i się wytarłem a potem ubrałem w bokserki calvina kleina które zawieszone były na moim porcelanowym kaloryferze.
wyszłem z łazienki i poszedłem do kuchni. moja służacą klara już przygotowała dla mnie moje ulubione risotto i nalała lampkę najdroższego czerwonego wina.
- gracias clara - powiedziałem po francusku bo jestem genialny z francuskiego.
wkurzyłem się na nią bo mi nie odpowiedziała ta głupia brazylijska baba więc wywaliłem jej to risotto na ziemię i wyszedłem na balkon. wyciągnąłem papierosa i go zapaliłem bo taki byłem zdenerwowany.
- o panie, co się stało? - moja najnowsza i najmłodsza służaca - Magdalena podeszła do mnie i wyciągnęła ręke chcąc bym dał jej papierosa.
- Madziu, jesteś na to za młoda. - powiedziałem bo bardzo się o nią troszczę.
dziewczyna zachichotała tylko a jej śnieżnobiale zęby połyskiwały w świetle księżyca. wyglądała jak anioł gdy jej długie śnierznobiałe włosy falowały od powiewów jesiennego wiatru. jej cera była śnieżnobiała a oczy miały odcień przenikliwego błękitu.
- o panie, na tyle rzeczy jestem za młoda a mimo tego je robię! - teraz i ja zaśmiałem się bo to co powiedziała naprawdę mnie rozbawiło. śmialiśmy sie tak do rana oboje licząc na to, że ta chwila nigdy nie minie.
~~~~~~~~~~~~~~kolejny dzień
wstałem z mojego wodnego łóżka i przeciągnąłem się. przebrałem sie w strój sportowy z adidasa i wyszedłem pobiegać po moim ogrodzie.
- Jakie świeże powietrze... - wciągnąłem mocno powietrze jak mefedron na ostatniej imprezie. dobiegałem właśnie do furtki która prowadziła do mojego ogródka warzywnego. nie myśląc zbyt długo wbiegłem do niego i uśmiechnąłem się na widok mojego oddanego przyjaciela golden retriwera Rexa.
- Witaj Rex! - przytuliłem go mocno gdy wskoczył w moje objęcia. pupil zamerdał pociesznie ogonem i naparł na mnie zbyt mocno wiec sie wywaliliśmy na chodnik. gdy spadałem moja głowa nabiła się na ostry kamień potem sie poturlałem i wpadłem do stawu i zemdlałem. ostatnie co pamiętałem to szczekanie psa i to jak odbiegł by szukać pomocy.... wszystko się zamgliło....
~~~~~~~~~~~~~
wstałem i usiadłem i pożałowałem tego bo bolało mnie wszystko. byłem w jakiejś piwnicy i było bardzo ciemno.
- O, właśnie wstałeś... hehe... - odwróciłem łeb w strone głosu i zobaczyłem zbliżająca się do mnie sylwetkę mężczyzny. Obok niego szedł Rex, więc trochę się uspokoiłem. - Jak się czujesz?
- Dobrze.. tak mysle.. - złapałem się za tył głowy i miałem tam bandaż jakiś. - gd-gdzie ja jestem..?
byłem tylko w koszuli gucci, bokserkach calvina kleina i okularach louis vuitton wiec było mi zimno. zatrząsłem się z zimna. nieznajomy facet to zauważył i ściągnął swoją niefirmową marynarke i podszedł do mnie i zarzucił mi ją na ramiona i było mi ciepło.
- Dziękuję...
to ja w ogrodzie jak spadały płatki wiśni
YOU ARE READING
ŻYCIE PRAWDZIWEGO GANGSTERA
Paranormalżycie prawdziwego gangstera sory ze okladka sie przyciela ale nie chce mi sie jej poprawiac