Poza prawością

142 41 11
                                    

- Ja się nie zmienię - oświadczył Yahaba. Prawie tonem obietnicy. - Wiesz, jaki jestem. Nie da się z kimś takim wytrzymać.

- To wyzwanie? - spytał Kentarou z cicha, niepewien nawet, o co teraz chodzi. Raz jeszcze bawili się w udawanie, że nic się nie zmieniło, dnia następnego, a Shigeru jakby raptem coś pękło.

Obwiniał się i stąd bronił, tłumaczył.

- Ta, jasne.

- Mówiłeś mi to już - stwierdził Mad Dog. Chciał nie brzmieć szorstko. Ani na zbolałego, lecz nie był pewien, czy starania cokolwiek mu dały. - Nic się nie zmieniło. I nic się nie zmieni, jak ustaliliśmy.

- Tak. - Rozgrywający zgodził się bez cienia przekonania.

- Po prostu idź do domu. - Widocznie Kyoutani miał w sobie jeszcze sporo siły. Jak inaczej mógłby nagiąć swoją wolę do czegoś, czego pożądał najmniej? Sprzedawał godność za możliwość pobytu u jego boku. Nie idź, Yahaba. Zostań. Wszystko w nim krzyczało te wyrazy.

Dziwiła go własna siła; choć jej akurat nie chciał, wolałby pęknąć na kawałki i wyśpiewać wszystko, co leżało mu na sercu.

- Tak - powtórzył Yahaba bezmyślnie, nieobecnie, kiwając głową. Siedział na swoim miejscu na murku mimo to.

Myślami odbiegł daleko i Kyoutani mógł przynajmniej bezkarnie mu się przyglądać.

- Cieszyłbyś się, gdyby to była choć chwila? - Shigeru skierował na niego przytomny wzrok, jeszcze zanim Kentarou zdążył spojrzeć gdzie indziej. Spalony.

- Słucham? - zapytał blondyn, tym razem wpatrując się w swoje dłonie z intensywnością, która miała odpokutować bezczelność sprzed chwili.
- Skoro mnie tak kochasz, chwila ze mną też byłaby cenna?

- Skąd wiesz, jak cię kocham?

- Nie wiem. Nie wiem, po co w ogóle mnie kochasz. - Uśmiech nie był najwłaściwszą rzeczą, ale wkradł się na wargi chłopaka mimo woli. I daleko mu było do ironii; grała w nim raczej jakaś prośba o pomoc czy uwolnienie od trudów. - Potrafiłbyś mnie nie dotykać?

- Mógłbym spróbować.

Czego by nie spróbował?

- Wtedy ja też mógłbym spróbować. - Shigeru podrapał się po szyi; w prostym geście kryło się zbyt wiele skomplikowanych emocji. Hamowanych. Nie do zahamowania. - Ale nie wiem, czy wyjdzie. Nie wiem.

Yahaba wyglądał tal niepewnie. Kyoutani powinien go uwolnić. Od siebie. Od przymusu, przymuszania się. Nie mógł przestać na tak żałosną, smutną propozycję.

Ale zgodził się. Niemym skinieniem głowy.

Piąte już zrobiłeś (Haikyuu || Kyouhaba) √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz