18+ gdyż są przekleńśtwa :P
Tak w gwoli ścisłości, uważam że Mari i Adrien to odpowiedzialni ludzie i nie zrobiliby sobie potomka przed pokonamiem swojego arcywroga. No bo gdzie by znaleźli opiekunkę kiedy mają takie nieregularne godziny pracy :)
--------*--------Marinette była w ciąży, dokładnie w czwartym miesiącu.
I tak prawdę mówiąc było to piekło. Czternaście tygodni niekończącego się horroru.
To nie tak, że nie cieszyła się z tego, że w jej brzuchu rósł sobie maleńki cud, jednak w ciągu tych czterech miesięcy, jej życie wypełnione było porannymi mdłościami, które trwały tak naprawdę od rana do wieczora, huśtawkami nastroju i puchnięciem po kolei każdej części jej ciała.
No i był jeszcze ten cały interes związany z byciem Biedronką.
Jak dotąd dawała radę wypełniać obowiązki superbohaterki, chociaż nie była pewna jak długo uda jej się to jeszcze pociągnąć. Nie było takiej opcji, aby zrobiła sobie od tego przerwę. Mimo wszystko wierzyła w magiczną ochronę Tikki i była pewna swojej własnej siły.
Jej mąż, jednakże, miał odmienne zdanie.- Biedronko, uważaj! - wrzasnął Kot, ruszając w jej stronę,
Nie było mowy, aby zdążył. Akuma - kolejny zwariowany fan Jaggeda Stone'a - roztrzaskał szklaną piramidę Luwru, zamieniając ją w deszcz szklanych igieł i małych metalowych elementów. Potknęła się i upadając na kolana, zakryła głowę rękami.
Kot kopnął Akumę z półobrotu w twarz, tak mocno, że ten przeleciał na drugą stronę ulicy.
- Wszystko w porządku! - zawołała, widząc go zmierzającego w jej stronę.
- Nieprawda - warknął, łapiąc ją za ramię. - Nic nie jest, kurwa, w porządku, a ja jestem skończonym idiotą, że pozwoliłem ci tu przychodzić!
- Słucham? Nie potrzebuję twojej...
- Biedronko i Czarny Kocie, oddajcie mi swoje miracula- ryknął Akuma, który już zdążył dojść do siebie i ponownie rozpoczął na nich szarżę.
- Mógłbyś się nie wpieprzać?! - warknął Kot, łapiąc go w locie za kolorowe łachy, po czym wrzucił go do dziury, która powstała na miejscu piramidy. - Tak jakby jesteśmy w trakcie ważnej rozmowy!
Gdy się odwrócił, zobaczył pochyloną Biedronkę. Jedną rękę trzymała na brzuchu a drugą przyciskała kurczowo do ust.
- Zaraz będę rzygać... -wybełkotała przez palce.
Kot wytrzeszczył na nią oczy, blednąc momentalnie niczym ściana.
- Teraz?
- Nie, w przyszły poniedziałek, kretynie. Oczywiście, że teraz!
- Czarny Kocie zapłacisz za to! - Akuma znowu się pojawił, już gotowy do walki.
Kot westchnął, zerkając niespokojnie na Biedronkę. Machnęła ręką ponaglająco. Wciąż się wahając, wyciągnął zza pleców swój kij, stając w pozycji bojowej, dając Biedronce możliwość schowania się za jego plecami.
Nie mogła już dłużej zwlekać. Odpięła swoje jo-jo z biodra.
- Cholera... - jęknęła, gdy zalała ją kolejna fala nudności. - Muszę iść. Powstrzymaj tak długo, jak możesz. Za chwilę wrócę!
Odprowadzały ją głośne przekleństwa Kota, odbijające się echem od budynków na placu.Marinette leżała wygodnie na łóżku, oddychając głęboko i miarowo. Udało się wymknąć się reporterom po pokonaniu Akumy, rzuciwszy im Kota na pożarcie. Pomknęła do domu, ile tylko miała sił w nogach. Teraz, gdy już wyrzygała całą zawartość swojego żołądka, owinąwszy się w puchaty koc, czekała cierpliwie. Gdzieś pod skórą czuła bardzo wyraźnie, że w jej stronę nadciąga wielka burza z piorunami.
Tikki, usadowiona na poduszce obok, z przyjemnością wcinała czekoladowego makaronika.
Nagle na patio na górze rozległy się głuche stuki, przeplatane głośnymi przekleństwami.
- Tatuś wrócił - wymruczała Mari, kładąc rękę na swoim brzuchu.
Chwilę później do pokoju wpadł wściekły Adrien Agreste we własnej osobie. Plagg siedział usadowiony na na jego ramieniu niczym coś na kształt dziwnej papugi.
- Wyjaśnisz mi co to do cholery było? - zapytał mężczyzna, stając na przeciw, zaplótwszy ręce na piersi.
- No, co? Myślałam, że lubisz konferencje prasowe - Mari próbowała udawać głupią, chociaż dobrze wiedziała, że to rozwścieczy go jeszcze bardziej. O ile to jeszcze było możliwe.
Jego intensywnie zielone oczy zwęziły się groźnie. Nawet taki wykrzywiony, Adrien nadal był super seksowny. Mari wciąż nie mogła uwierzyć, że wyszła za tego gościa. Jednak taka była prawda. Na potwierdzenie tego miała papier spisany w urzędzie stanu cywilnego z ich podpisami oraz ponad setkę naocznych świadków tego wydarzenia. Zdarzyło się to prawie dokładnie trzy lata temu. Najpiękniejszy dzień w ich życiu. Oczywiści Adrien przepłakał całą ceremonię. Alya z resztą też.
Kto mógłby przypuszczać, że chłopiec, w którym dłużyła się od tylu lat i jej zamaskowany przyjaciel to jedna i ta sama osoba? Dla postronnych był miłym i słodkim Adrienem, ale dla niej, w zaciszu ich sypialni przeobrażał się w seksowną bestię z kocimi uszami. To był jak strzał w dziesiątkę na tablicy życia.
O nie... tylko nie to... Jej hormony sprawiały, że totalnie jej odbijało. Była teraz była na niego zła, ale nic nie mogła poradzic na to, że też tak straaaasznie napalona. To powoli robiło się absurdalne. Te dwa uczucia przecież nie powinny się mieszać, na miłość Boską. Ostatnie tygodnie jej życia przypominały jazdę na hormonalnej kolejce górskiej. W jednej chwili chciała udusić do poduszką, a sekundę później, zedrzeć z niego ubranie i wycałować każdy centymetr kwadratowy jego ciała. Czy była jakaś nazwa na połączenie tych dwóch emocji? Wściekłopalona... Napaściekła...?
- Mówię o walce - zaburczał Adrien. - Kiedy wreszcie dojdzie do ciebie, że nie możesz się zachowywać tak jak wcześniej?
- Do twojej informacji, nie ma czegoś takiego jak urlop macierzyński dla superbohaterów - odparła, unosząc się na łokciach. - Im później nasz wróg dowie się o moim stanie, tym lepiej. Poza tym, dam radę ratować Paryż, rzygając, co chwila.
- Nie wierzę! - zawołał, zaczynając krążyć po pokoju. - To ty zaproponowałaś, żebyśmy przestali się zabezpieczać a teraz dziwisz się, że masz w brzuchu dziecko?!
- Nie dziwię się! - prychnęła Marinette, zwalczając w sobie wielką ochotę, aby mu wsadzić kciuka w oko. - Wiem jak działa seks!
- A więc możesz wreszcie się zacząć zachowywać jak kobieta w ciąży?!
- A możesz ty przestać się tak zachowywać?!
CZYTASZ
Nie taka niezwykła ciąża| Biedronka i Czarny Kot | 18+ |Oneshot
FanfictionMarinette była w ciąży, dokładnie w czwartym miesiącu. I tak prawdę mówiąc było to piekło. Czternaście tygodni niekończącego się horroru. To nie tak, że nie cieszyła się z tego, że w jej brzuchu rósł sobie maleńki cud, jednak w ciągu tych czterech m...