Rozdział II

28 1 0
                                    

Patrzyłam na jej sylwetkę, która nieśmiało stała między korytarzem, a biurem. Pomimo wszystko było mi jej żal, chociaż wszystkiemu jest sobie sama winna.
- Mogę ? - zapytała w końcu choć wiedziałam, że trudziła się z tym pytaniem już kilka sekund .
- Mam dużo pracy. - wskazałam odruchowo na biurko i usiadłam w pozycji wyprostowanej.
- Nie zajme ci dużo czasu. - jej błękitne oczy teraz wpatrywały się we mnie jakby szukały zgody. Kiwnęłam lekko głową i dłonią wskazałam krzesło naprzeciw mnie.
- Nie zaproponuje ci kawy...
- Wiem. - przerwała mi i usiadła kładąc sobie na kolanach skórzaną, czarną torebkę. Kiedy była tak blisko mogłam dostrzec to jak okropnie wygląda. Jej kiedyś piękne oczy, dziś wydawały się przemęczone światem, a cała twarz była pokryta zmarszczkami. Czarne jak węgiel włosy w niektórych momentach siwiały. Chociaż wyglądała zupełnie inaczej, nie łudziłam się, że się zmieniła.
- Więc o co chodzi ? - kiedyś była dla mnie autorytetem, te dziesięć lat wstecz. Natomiast od kilku lat jest dla mnie motywacją bym nigdy nie upadła tak nisko.
- Mam małe problemy...- ha! Czego można było się po niej spodziewać ? Nie przyszła zapytać co u mnie, jak zdrowie, praca...Widziała przed sobą młodą, ale bogatą kobietę i tylko to ją tu przywiodło. Parsknęłam cicho.
- Kiedy nie miałaś problemów? - uniosłam brew poirytowana tym iż moja matka całe życie robi z siebie ofiarę, a zazwyczaj realia są takie, że to ona jest oprawcą.
- Troian proszę cię, wiem...- przerwałam jej po prostu gestem dłoni. Wiedziałam, że zacznie się kolejny monolog, ona wpadnie w płacz, a potem opuści moje biuro zapłakana, zacznie panikować, że piecze ją klatka piersiowa i uda zawał, a ja wyjde na potwora. Miała to opracowane do perfekcji, więc nigdy nie rozumiałam po co ta szopka z dobrymi manierami? Wyjęłam plik czeków i wypełniłam jeden na okrągłą sumę tysiąca dolarów. Wcisnęłam jej papierek w dłoń i patrząc w jej oczy wypowiedziałam każde słowo bardzo powoli i wyraźnie:
- Weź to i w końcu zniknij z mojego życia jak kiedyś. Nie chce cię więcej widzieć na oczy. Spróbuj teraz powiedzieć chociaż jedno słowo, a użyje telefonu by zadzwonić po ochronę, a ona wyniesie cię stąd siłą. - nic już nie powiedziała. Wyraz twarzy ofiary również nieco się zmienił. Zgięła czek i schowała do torebki. Następnie nawet na mnie nie patrząc, wyszła. Potarłam skronie i modliłam się do Boga by uczynił mnie silniejszą, bo chwile później zalałam się łzami.

* * *
Dzień był jedną wielką męką. Melody nie chciała wypuścić mnie wcześniej z pracy, a ja po spotkaniu rodzicielki, wręcz nie funkcjonowałam. Właśnie próbowałam umieścić swoje ciało w małej czarnej, jednak nie było to łatwe ze względu na moje kobiece kształty.
- Nie patrz tak. - powiedziałam oburznym tonem w kierunku Tonika. - Nie mam czasu na normalne jedzenie i dlatego wyglądam jak wyglądam. Ktoś musi pracować na twoje potrzeby. - w końcu sukienka przylegała całkiem do mojego ciała i byłam nawet w stanie się dopiąć.- Widzisz? Jest jeszcze dobrze. Zaczne się martwić kiedy nie wejde nawet w dres. - zaśmiałam się sięgając po czarne, wysokie szpilki. To będzie noc jak noc. Wróciłam zniszczona z pracy, więc sukienki do kolan zastąpie jak najmniejszą ilością materiału, upije się, zalicze przypadkowy numerek i wrócę do pustego domu. Nalałam do miseczki wody i postawiłam przy moim pupilu. - Obiecuje, że jutro posiedze z tobą. - wierzyłam, że może zwierzę chociaż tego chce, choć wiary mi brakowało jeśli chodzi o moje słowa.
Spojrzałam na zegarek: 22:13 . Dobrze. Nowy sąsiad zapewne śpi. Zrobiłam raczej na nim dobre wrażenie, nie chciałam tego popsuć swoimi nocnymi występkami. Wyszłam z domu, upewniając się, że drzwi są szczelnie zamknięte. Dwadzieścia minut później siedziałam przy barze. Klub postawił dziś na neonowe światła, przez co ledwo widziałam własny kieliszek. DJ puszczał największe remixy tego roku. Kojarzyłam je jedynie z radia, mój gust muzyczny jest dość inny. Wyzerowałam kolejnego shota i już chciałam wskazać dla barmana by pofatygował się i napełnił szkło od nowa, ale wtedy on postawił przed mną tak bardzo oklepanego drinka "sex on the beatch". Zaśmiałam się pod nosem i już wyczułam obecność kogoś poza barmanem.
- To ma być jakaś sugestia czy po prostu jesteś mało oryginalny ? - odwróciłam się w kierunku mężczyzny z uśmieszkiem na twarzy, ale kiedy na niego spojrzałam lekko mnie onieśmielił. Ciemne oczy, wręcz czarne świdrowały mnie wzrokiem. Pod białą koszulą delikatnie napinały się mięśnie, a idealna żuchwa ukazała mi się w uśmiechu.
- Wiedziałem, że nie będziesz nieśmiała. - mężczyzna stwierdził z nutką zadowolenia w głosie lekko unosząc swoją szklankę, w której najprawdopodobniej znajdowała się whisky. - Zdrowie.
- Nie pije z obcymi. - wyciągnęłam w jego kierunku dłoń. - Jestem Cece. - skłamałam patrząc mu w oczy. Wiedziałam, że to chłopak na jedną noc. Nie mogłam splamić nazwiska Troian West, która jest kojarzona w całym kraju.
Mój dzisiejszy obiekt westchnień zaśmiał się pod nosem i odstawił szklankę.
- Tyler. - delikatnie chwycił moją dłoń i przyłożył sobie ją do ust. Jego wargi były ciepłe, a powolne muśnięcie mojej skóry doprowadziło mnie do dreszczy. - Teraz się ze mną napijesz ? - wskazał mojego drinka.
- Nie lubie słabych trunków ani słabej zabawy. - posłałam mu jeden z uśmiechów pod tytułem "znajdź tą dwuznaczność " .
- Więc może...-nachylił się nade mną i ściszył głos, choć muzyka i tak utrudniała mi zrozumienie choćby jednego słowa. - Zapalimy coś? - w tym momencie poczułam znajomy zapach marihuany. Nie miałam styczności z narkotykami już jakiś czas. Zdarzało mi się wciągnąć amfetaminę, ale tylko wtedy kiedy wiedziałam, że muszę być na siłach. Zioło? Ostatni raz to chyba w liceum. Jednak nie odmówiłam i pozwoliłam się poprowadzić Tylerowi wprost do męskiej łazienki. Umiejscowił blanta między swoimi wargami i po chwili podpalił go zapalniczką.
- A czujniki dymu? - zapytałam lekko spięta. Znów czułam się jak siedemnastolatka z masą nastoletnich problemów i buntem w głowie.
- Znam ten klub jak własną kieszeń. Zaufaj, nie będzie problemów. - brunet odpowiedział mi kiedy wypuścił z płuc kłębek dymu, a następnie podał mi skręta. No Troi zaszalej. Nie zauważyłam nawet kiedy została praktycznie końcówka. W mojej głowie już był istny kosmos. Tyle tematów do rozmów! Nogi stawały się jak z waty. - Zapalimy po studencku? Za stare dobre czasy? - usłyszałam śmiech Tylera, który w mojej głowie odbijał się echem. Kiwnęłam lekko głową przywołując go bliżej. Jego płuca znów były pełne psychodelicznego dymu, a po chwili wdmuchiwał go wprost do moich warg, które znajdowały się coraz bliżej jego. Nagle mnie pocałował i nie bawił się w jakieś delikatności. Jego język od razu pieścił moje podniebienie. Zarzuciłam ręce za jego szyję czując jak moje libido niebezpiecznie wzrasta. Jego dłonie podążały z moich bioder coraz niżej, a kiedy znalazły się na pośladkach, ścisnął je brutalnie. Chwile później siedziałam na umywalce pół naga.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 03, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

24Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz