Rozdział I

2 2 0
                                    

Dzień rozpoczął się wyjątkowo pogodnie, biorąc pod uwagę fakt, że dziś jest rozpoczęcie roku szkolnego. Zawsze lubiłam szkołę, nauka nie należała do najprzyjemniejszych, ale fakt, że przez te 8 godzin mogłam spędzić czas z moimi przyjaciółmi wynagradzał wszystko, nawet lekcje super nudnej geografii. Moi znajomi byli wspaniali, kochałam ich za to jacy są naprawdę, za ich wyrozumiałość i niezwykłe poczucie humoru. Niestety zostawili mnie samą, zupełnie samą na pastwę losu. Przekrocze bramy mojej szkoły i nie zobaczę ich roześmianych buzi siedzących na krawecznikach w oczekiwaniu na resztę ekipy. Na parkingu nie będzie ich porysownych samochodów a na ławkach podręczników podpisanych ich imieniem. Jedyne co mi pozostaje to oglądać żałosne groby i spacerować po cmentarzu w Flatstone w nadzieji, że ktoś wyciągnie do mnie rękę i wrócimy razem do domu. Wiem, że kiedyś zdobędę się na to i ponownie pójdę na ul. Cmentarną 13 i spojrze na nazwiska: Anna Hudson, Merry Jeffrey, Tyler Simmons i Ezra Scott, jeszcze nie pogodziłam się z ich stratą i nie potrafię sobie wybaczyć zdarzeń tamtej nocy. Po prostu nie potrafię.

***

Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno mojej małej sypialni. Dobrze, że poprzedniego dnia nie zasunełam żaluzji, bo zapomniałam nastawić budzik i nic nie dałoby rady mnie wyrwać ze snu. Chwila westchnienia i trzeba wstawać. W pokoju nie dało się oddychać, nocą temperatura sięgała niemal 34°C. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam tego dnia było szerokie otworzenie okna. Na zegarku była juz 8.21, w szkole milam być na 9.00, co oznaczało że czasu do dzwonka rozpoczynającego apel zostało naprawdę nie wiele. Ponieważ nie zależało mi na opini tych bezmózgów z mojego rocznika, nie musiałam się malować ani stroić, oni i tak wiedzą lepiej ode mnie i wszystkich innych chodzących po tej ziemi. Ale 1-wszy września to dzień, w którym pojawiają się nowi uczniowie. Jesteś dla nich zupenie inkognito, nie wiedzą nic o tobie i twojej przeszłości, nawet tej najmroczniejszej. Dlatego tego jednego dnia w roku, warto postarać się o dobore pierwsze wrażenie, bo możesz poznać osoby, które pomogą ci wyjść nawet z największego dołka - dla mnie jest to moje miasto. Usiadłam przed wielkim lustrem opartym o ścianę, widok który zobaczyłam przerażał nawet mnie. Wielkie wory pod oczami, popękane naczynka na nosie a całość zwieńczona kolorem dorodnego buraczka... zdałam sobie sprawę, że tego dnia świat bardzo nie chciał mnie zobaczyć. Nałożyłam więc na twarz korektor i pomalowałam rzęsy, na nic więcej nie miałam siły. Starannie użyłam kołnierzyk od mundurka szkolnego,który miał obowiązywać w dni powszednie, ale nosimy go tylko na przejazdy kuratorium. Poprawiłam ostatnie detale mojej stylizacji kiedy obejrzałam się zostało mi tylko 10 minut do dzwonka. Wbiegłam do garażu tak szybko jak nigdy dotąd, po drodze prawie spadłam ze schodów i przewróciłam się przez kartony z napisem NA WYPRZEDAŻ. Samochód nie chciał odpalić kolejne 2 minuty. Udało się... uff. Wjeżdżając na teren szkoły przywitały mnie uśmiechnięte buźki męskiej drużyny pływackiej na nowiutkich banerach. Patrzac na nich wcale nie widziałam wzorcowych reprezentantów szkoły tylko bandę zjaranych sportowców na imprezie u Derecka. Ten widok juz nigdy nie wyjdzie mi z pamięci. Dawno nie widziałam tak pełnego parkingu przed szkołą, znalazłam na nim tylko jedno wole miejsce, pomiędzy jakimś samochodem terenowym a nowiuteńkim Audi a6. Mój samochód zupełnie tam nie pasował, zupełnie tak jak ja do społeczeństwa.

Gdyby TylkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz