7. Szczypta prawdy

171 8 0
                                    

Obudziło mnie światło wpadające przez szpary pomiędzy roletami. Przekręciłam się na drugi bok i lekko uderzyłam się nosem w nos Shawna. On dalej śpi. Spojrzałam na jego twarz, przymknięte powieki i ten spokojny uśmiech. Odruchowo sięgnęłam rękoma do jego włosów. Są takie miękkie, że mogłabym ich dotykać cały czas. Miziajac go po głowie usłyszałam że mruczy, jak jakiś cholera kot.
Otworzył zaspane oczy i spojrzał na mnie, uśmiechając się szerzej. Poruszył się, przez co zauważyłam, jego rękę która leżała na mojej tali.

- Dzień dobry, śpiochu- Zaśmiałam się.

- Dobry- odparł i wolną ręka potarł oczy.

- Wyspałeś się?

- Tak- ziewnął i spojrzał na mnie. - Jesteś świetną przytulanką.

- Dzięki, dzięki, Mendes. Za to ty jesteś niezłą poduszką.

- Miło słyszeć- odparł i zdjął rękę z mojej tali.

- Głodny? - Spytałam patrząc na niego.

- Trochę, a ty?

- Trochę- Zaśmiałam się, a on mi zawtórował.

- Idziemy do maka na kurczaka?

- Idziemy!- uśmiechnęłam się.

- A czekaj, teraz jest oferta śniadaniowa- dodałam.

- Jakaś ty obeznana- zaśmiał się.

- Ktoś musi- zawtórowałam mu.

- A co jest w ofercie śniadaniowej? Bo jakoś nigdy na nią jeszcze nie trafiłem.

- Kawy, ciastka, kanapki z jajkiem, bekonem- wzruszyłam ramionami. - Niezbyt lubię te rzeczy, ale możemy pójść na kawę i ciasto!

- Dobra, daj mi dziesięć minut- odparł i wyszedł z pokoju. Szybki jest.

Nie mam wyjścia, też muszę wstać i się ubrać.
Otworzyłam szafę, a z niej wypadło trochę ubrań. Po ogarnięciu syfu, wybrałam ubranie i poszłam do łazienki, akurat z niej wychodził Shawn.

- Już gotowy- uśmiechnął się.

- Zaczekaj u mnie w pokoju- rzuciłam i szybkim krokiem udałam się do łazienki.

Po dwudziestu minutach wyszłam. Wbiegłam do pokoju.

- Już gotowa- odparłam, ale po chwili zamarlam. Trzymał w ręce zdjęcie mnie i mojego najlepszego przyjaciela, który teraz nie żyje.

- To świetnie- odparł, odkładając ramkę na miejsce. - Kim jest ten szczęściarz?

- A, em, taki tam- machnęłam ręka i przetarłam  łzę która pojawiła się nieświadomie na moim policzku.

- Wyglądacie tutaj na bardzo szczęśliwych- uśmiechnął się. - To był twój chłopak czy coś?

- Nie, Shawn- uśmiechnęłam się, ale po mimo uśmiechu z moich oczu poleciały łzy.

- Vicky? - spojrzał na mnie zdezorientowany.

- J- ja... Shawn, to był mój przyjaciel, Edmund.

- Edmund? Czekaj, ten Edmund z naszej szkoły? - Przytaknęłam. - Cholera, Tori, tak mi przykro- odparł i spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

Teenage star || S.MendesWhere stories live. Discover now