Z łzami pakuję swoje dwie, duże walizki, a mój przyjaciel stoi w drzwiach od sypialni, patrząc na mnie ze skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej. Ciągle mruczy coś pod nosem, ale nie słucham go. Podjęłam już decyzję i nie zamierzam się wycofywać. Muszę skończyć z tym, zostawić wszystkie problemy i nieszczęścia tu w Sevilli i nie zabierać ich ze sobą do Londynu. To wszystko mnie przerasta, nie jestem w stanie dłużej tu żyć. Przynajmniej nie teraz.
Gdy walizki są już spakowane ocieram łzy i wstaję z łóżka, podchodząc z nimi do przyjaciela.
- Zawieziesz mnie? - pytam, mając na myśli lotnisko.
- Jesteś pewna, że to najlepszy pomysł? Ja wiem Lily, że przez ostatni czas bardzo cierpiałaś i było ci trudno, ale nie sądzę by ucieczka była najlepszym rozwiązaniem... - wzdycha.
- Ja jednak uważam inaczej. Chodź - trzymam dalej za swoim i gdy się odsuwa omijam go z walizkami, kierując się schodami na dół.
Brunet wychodzi z domu jako pierwszy, a ja jeszcze stoję przez chwilę w drzwiach, oglądając się po przedpokoju. Będzie dobrze Lily... Jeszcze tu wrócisz i będziesz mogła cieszyć się życiem właśnie tu, w Sevilli.
Po jakieś minucie zamykam drzwi na klucz i idę do samochodu przyjaciela, pakując walizki do bagażnika. Zajmuję miejsce pasażera, zapinam pasy bezpieczeństwa i gotowa przenoszę wzrok na mężczyznę siedzącego obok. Odjeżdżamy.
Ziewając zerkam na ekran w samochodzie, który wskazuje godzinie dwudziestą drugą.
- Widzę, że jesteś zmęczona ale nie warto ci iść spać na te dwadzieścia minut drogi. Pośpisz w samolocie - mówi, patrząc uważnie na drogę.
- Nie masz pojęcia jak bardzo ci zazdroszczę - szepczę.
- Zazdrościsz mi? Czego? - marszczy czoło.
- Fran, doceniaj to co masz, naprawdę. Masz wspaniałą dziewczynę, którą kochasz, która kocha ciebie bezinteresownie. Macie cudowną dwuletnią córeczkę, która jest twoim oczkiem w głowie. Pilnuj ich i okazuj im, że ich kochasz. Masz kochającą rodzinę i wymarzoną pracę. Powiedz, czego chcieć więcej? - patrzę na niego.
- Przyjaźń w życiu jest też bardzo ważna, nie uważasz? Dlatego trudno mi jest pogodzić się z faktem, że wyjeżdżasz tak daleko... Jesteś moją jedyną przyjaciółką Lily, znamy się od piaskownicy. Musisz więc wiedzieć, że nie jesteś mi obojętna - mówi, co wywołuje na mojej twarzy lekki uśmiech.
- Bardzo cię kocham, wiesz? - pytam, opierając głowię na jego ramieniu.
- Ja ciebie też - odpowiada, całując moje czoło.
Fran to jedyna osoba, którą darzę takim zaufaniem. Zawsze jest przy mnie, gdy jest mi ciężko, mój los nie jest mu obojętny. Wspiera mnie w trudnych chwilach i jest naprawdę bardzo kochany. Każdy może pozazdrościć mi takiego przyjaciela. W naszym życiu przechodziliśmy taki okres, gdy byliśmy zauroczeni w sobie, natomiast była to tylko chwilówka. I szczerze mówiąc cieszę się, że jesteśmy jednak dla siebie przyjaciółmi a, nie kimś więcej.
Po dwudziestu minutach patrzenia się przez okno, dojeżdżamy do celu. Fran parkuje i razem ze mną wysiada z samochodu, pomagając mi wyjąć walizki.
- Wszystko masz? Telefon, bilety? - pyta, zamykając samochód.
- Tak - odpowiadam, czekając na niego.
Właśnie teraz nadchodzi ta chwila, gdy muszę się z nim pożegnać. Od razu łzy wypływają mi z oczu i swobodnie opadają na policzki.
- Będę tęsknić - szepczę przez łzy, wtulając się w jego umięśnione ciało. - Bardzo - dodaję, chowając głowię w zagłębienie jego szyi.
- Ja też będę tęsknić, ale chcę być była szczęśliwa... Kto wie, może ten wyjazd dobrze ci zrobi?... - mówi, a jego głos się łamię. Też to przeżywa...
Dopiero po kilku minutach odrywam się od niego i patrzę mu głęboko w oczy.
- Gdy będę chciała wrócić to zadzwonię do ciebie i przyjedziesz po mnie tutaj na lotnisko, dobrze? - pytam.
- Gdy byłaby nawet taka potrzeba to przylecę do ciebie - posyła mi lekki, ale ciepły uśmiech. - A teraz już idź, nie możesz się spóźnić. Musisz mi tylko obiecać, że będziesz co jakiś czas dzwonić - mówi.
- Obiecuję - kiwam głową. Całuje mój policzek i po tym chwytam po swoje walizki. - Do zobaczenia - mówię, patrząc na niego ostatni raz. Odchodzę, kierując się w stronę samolotu, który już czeka na mnie i resztę pasażerów. Będąc dalej macham mu na pożegnanie. Biorę głęboki oddech. Będzie dobrze.
***
Samolot właśnie wzbija się w powietrze, a ja zerkam przez małe okrągłe okienko, przez które i tak nic nie widać. W końcu mamy praktycznie dwudziestą trzecią. Samolot nie jest przepełniony dużą ilością osób, panuję w nim cisza i jest podświetlony w środku tylko małymi lampkami. Sięgam po swój telefon i podłączam do niego słuchawki. Włączam "I was here" Beyoncé i gdy piosenka rozbrzmiewa się już w słuchawkach, blokuję ekran i przymykam na chwilę powieki. W Londynie ostatni raz byłam, kiedy miałam czternaście lat. Byłam wtedy w odwiedzinach u cioci, natomiast mieszkałam w nim do czwartego roku życia. Potem przeprowadziliśmy się z rodzicami tutaj, do Sevilli. Będę tęsknić za przyjacielem, ale wiem że wyjazd to jedyne dobre rozwiązanie. Muszę wierzyć, że będzie dobrze...
YOU ARE READING
Mój biznesmen
RomanceW końcu zdecydowałam się napisać coś nowego, a przy okazji dosłownie własnego. Zaczynam całkowicie nową opowieść, z nowymi, przeze mnie wymyślonymi bohaterami. Mam nadzieję, że książka przypadnie wam do gustu. Opowieść jest o nieśmiałej, dość niepew...