I.

75 16 2
                                        

Zachwiał się, wciągając gwałtownie powietrze nosem. Jeongkuk. Chłopak, mieszkający w wysokim, kremowym domu naprzeciwko. Zawsze, kiedy Taehyung szedł na zajęcia, machał do niego z okna. Poczuł ucisk w okolicach żołądka.

Pan Lee rzucił mu pytające spojrzenie.

— Taehyung, dobrze się czujesz? Okropne zbladłeś.

— T-tak, wszystko d-dobrze — uśmiechnął się nerwowo, zerkając z niepokojem na ciało.

— No to chodź, ustalmy przyczynę zgonu i będziesz wolny — Lee wskazał stanowisko przy stole. Chłopak kiwnął głową i podszedł bliżej. Kook wyglądał jak porcelanowa lalka. Jego lekko opalona skóra była w tej chwili kredowobiała. Gdzieniegdzie można było pod nią dojrzeć ciemną siateczkę żył. Nie zasługiwał jeszcze, by znaleźć się na stole w wieku niecałych dwudziestu lat. Podczas kiedy Lee kręcił się przy stoliku z narzędziami, mrucząc coś pod nosem, chłopak pochylił się nad ciałem, jakby chciał się upewnić, że jego sąsiad nie żyje. Poczuł żal. „Co ci się stało?", przemknęło mu przez głowę. Oblicze Jeona bynajmniej nie wyglądało, jakby umarł naturalnie. Wpatrywał się w nieokreślony punkt w suficie, jakby wyczekiwał, że coś się wydarzy. Taehyung nie mógł na to patrzeć. Wyprostował się i ujrzał Lee, wpatrującego się w niego badawczo.

— Według akt znaleziono go kilka godzin temu w jego własnym domu. Przyczyna zgonu nieznana. Dziwne... — mruknął nagle, przenosząc wzrok na denata — czyżby samobójstwo?

— Nie zrobiłby czegoś takiego — wypalił Taehyung, na co Lee zwrócił ponownie na niego wzrok.

— Znałeś go?

Przez chwilę się wahał nad odpowiedzią. W końcu westchnął i kiwnął głową.

— To mój sąsiad. Mieszka po drugiej stronie ulicy.

— Współczuję — pokiwał smutno głową — choć jak na ironię, będzie łatwiej nam teraz uzgodnić przyczynę. Przyjaźniliście się?

Taehyung się zamyślił. Kiedy mieli osiem i sześć lat, bawili się razem w ogródku. Kook stawiał babki z piasku w drewnianej piaskownicy, a on ustawiał dookoła mury z klocków lego. Pamiętał, że rok później tata zdemontował piaskownicę, twierdząc, że jego syn jest już kolokwialnie mówiąc na nią za stary. Później jednak wybudował huśtawkę i chłopcy ponownie mogli się bawić. Minęły dwa lata, Taehyung poznał nowych przyjaciół w swojej szkole i zainteresował się grami komputerowymi i piłką nożną. Mama Kooka nie pozwalała synowi grać, ponieważ martwiła się o jego zdrowie. Chłopiec miał bardzo niską odporność i zwolnienie lekarskie, siedział więc w swoim niebieskim pokoju na piętrze i obserwował z okna pięciu chłopców, goniących z krzykiem za czarno-białą piłką. Kiedy któryś z nich popatrzył w jego okno, machał słabo i wycofywał się w głąb pokoju. Taehyung coraz rzadziej miał czas się z nim bawić, a kiedy skończył dwanaście lat, ich kontakt się urwał.

Jeongkuk chodził do szkoły prywatnej, biegał codziennie rano na autobus i wracał kilka godzin później smętnym krokiem. Czasami z przyjaciółmi, czasem sam. Taehyung właściwie nigdy nie widział go idącego gdzieś indziej. Czasem wychodził wynieść śmieci, ale nic poza tym.

Kook ożywiał się właściwie tylko, kiedy coś się do niego mówiło. Zazwyczaj na dźwięk swojego imienia mrugał szybko, wyrwany z zamyśleń i poprawiał nerwowo opadającą na oczy grzywkę. Z czasem to zachowanie zmieniło się na pewniejsze, poszedł do innej szkoły i już nie chodził smętnym krokiem, a biegł w podskokach lub wolno, z rękami w kieszeniach, rozmawiając z przyjaciółmi. Jednak od jakichś dwóch miesięcy był kompletnie przygaszony. Przez ostatnie dwa tygodnie z domu Jeonów dochodziły krzyki, kłótnie i głośna muzyka dochodząca z piętra. Kook izolował się od rodziców, próbując ich zagłuszyć jeszcze większym jazgotem. Inni sąsiedzi plotkowali za płotem, co się może u nich dziać i robili to tak nagminnie, jakby komentowali serial. Nawet Taehyung się zainteresował. Któregoś dnia mama przyszła z pracy, rzuciła torebkę na blat w kuchni i usiadła przy stole, opierając głowę na ręce. Taehyung był wtedy w trakcie robienia grzanek, odwrócił się do niej i zapytał, jak to miał w zwyczaju, jak jej minął dzień. Zaczęła mówić coś o zamieszaniu w korporacji, a później zniżyła głos.

— Wiem, dlaczego nasi sąsiedzi robią taki raban — oznajmiła, jakby zdradzała mu tajemnicę rządową.

— Tak? — udał obojętny ton.

— Rozwodzą się i mają problem, kto ma zabrać Jeongkuka. Biedne dziecko, musi to przeżywać.


Teraz, kiedy to sobie przypominał, w jego głowie rodziła się myśl, że może Kook nie wytrzymał presji. Ale czy rozwód rodziców to powód do odebrania sobie życia? To nie miało sensu. On był silny. Któregoś dnia, kiedy Taehyung wracał do domu, spotkali się na przejściu dla pieszych. Kook wracał z nowej szkoły, a on z uniwersytetu. Na widok starszego uśmiechnął się.

— Cześć — rzucił, na co Taehyung oderwał gwałtownie wzrok od ekranu telefonu. Spojrzał na niego i odwzajemnił uśmiech.

— Siema, jak tam? Wyglądasz, jakbyś wygrał na loterii.

Kook prychnął z rozbawieniem, spuszczając wzrok.

— Mam dziś dobry dzień — wzruszył ramionami.

— Tak? A co się stało? — Kim od zawsze był ciekawski — Jakaś randka?

— Po prostu wyrwałem się od tamtych pacanów — ewidentnie miał na myśli szkołę prywatną — nawet nie wiesz, jak się cieszę, że już nie muszę tam chodzić. To nowe liceum jest o wiele lepsze.

Rozmawiali tak, idąc ramię w ramię w stronę dzielnicy, na której mieszkali. Taehyung ze zdziwieniem dowiedział się wtedy, że Jeon miał przerąbane w tamtej szkole. Nie powiedział jednak, czemu, a Kim nie dopytywał. Swoją drogą, Kook był niezłym rozmówcą. Z czasem takie pogawędki w drodze do domu stały się ich rutyną. Choć od miesiąca Jeongkuk wyraźnie go unikał. Chyba nawet wracał inną drogą, bo nie widywali się jak wcześniej. Może czasem siedział w oknie, kiedy Taehyung spieszył się na zajęcia, na które zazwyczaj i tak się spóźniał; wydawało mu się, albo Kook z dnia na dzień coraz słabiej machał.

*

— Widzisz to? — Lee wskazał na przewód żołądkowy — Wszystko zniszczone. Poharatał sobie śluzówkę jakimiś mocnymi środkami przeciwbólowymi lub placebo na odporność. Płuca też ma nie najlepsze — wskazał na lekko poszarzałe narządy — mamy tutaj do czynienia z młodocianym palaczem. To mi wygląda na około pięć lat.

— Kook miał problemy w szkole — podsunął Taehyung — ludzie z jego starej szkoły mu dokuczali. Pewnie palił, żeby jakoś wyładować stres.

— Wiadomo, czemu mu dokuczali?

— Nigdy nie powiedział.

— Dobrze. Na razie to i tak mało istotne — westchnął Lee i wrócił do rozcinania i badania kolejnych partii w organizmie — o Boże — powiedział nagle, a Taehyung odruchowo stanął tuż obok niego, nie wiedząc, co jest przyczyną takiej reakcji — ma w żołądku kilkanaście tabletek nasennych. Chryste Panie.

— Czyli jednak samobójstwo..? — pod chłopakiem uginały się kolana. Uczucie żałości powróciło — ale czemu...

— To już pozostaw glinom, na pewno do tego dojdą — Lee spojrzał na niego uważnie — nic nie dzieje się bez powodu. No, skoro już mamy główny czynnik, dalsze badania chyba nie mają sensu. Chociaż na wszelki wypadek przeprowadzę drobne oględziny, mam wrażenie, że czegoś tu brakuje.

*

co doprowadziło do śmierci Kooka? a może ktoś go do tego zmusił? bądźcie na bieżąco z rozdziałami autopsji 💙

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 02, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

autopsja • vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz