Prolog

553 24 7
                                    

Był piękny, czerwcowy dzień. Słońce było w zenicie, paląc niemiłosiernie. W powietrzu wisiała duchota, która nie pozwoliła wziąć pełnego oddechu. Siedziałem w garażowym warsztacie. Było w nim przyjemnie chłodno. Tuż obok mnie brzęczał wiatrak, studząc moje rozpalone ciało jeszcze bardziej. Dopieszczałem swoje auto. Chciałem zadbać, by było dobrze przygotowane na ten sezon. Musiałem go wygrać. W zeszłym roku zabrakło mi tylko szczęścia. Ułamki sekund dzieliły mnie od zwycięstwa. Byłem zły na siebie. Wygrał ze mną mój najlepszy przyjaciel Jason - był to powód, który sprawił, że przegrana nie dotknęła mnie aż tak bardzo. To on wciągnął mnie w te nielegalne wyścigi. Dużo się od niego nauczyłem, więc z perspektywy czasu uważam, że należał mu się ten tytuł.
Zajebiście lubię się ścigać. Uwielbiam tę adrenalinę, piękne samochody, pieniądze, kobiety. Kocham wygrywać. Mam z tego niezłą satysfakcję, która umacnia we mnie chęć sprawowania wyłącznej kontroli.
Gdy wypolerowałem reflektory, stanąłem przed moją furą. Jej widok zapierał dech w piersiach. Westchnąwszy, rzuciłem szmatkę na stół z narzędziami.
- No ładnie, Styles. - rozpoznałem głos przyjaciela.
- Hej, Jason. - przywitałem go. - Jak tam Twoje Porsche?
- Stary... - powiedział, przesadnie przeciągając. - Śmiga. - uśmiechnął się dumnie. - Musiałem je podrasować po poprzednim sezonie.
Uśmiechnąłem się i poklepałem go po ramieniu. Uwielbiałem Jason'a. Był taki, jak ja. Znamy się praktycznie od dziecka, więc znamy swoje najskrytsze sekrety. Szczerze mówiąc, cholernie mu zazdrościłem wygranej. Wygrał pokaźną sumkę, nowy samochód, poznał dziewczynę. To była jedyna rzecz, którą się ode m nie różnił - potrafił kochać. Gdy moja była dziewczyna odeszła, nie potrafiłem się z tym pogodzić. Szukałem takiej, jak ona, przez co straciłem rachubę. Nie potrafiłem zliczyć na palcach u rąk, z iloma dziewczynami spałem. U mnie wszystko ograniczało się do jednorazowej przygody. Po namiętnej nocy one uciekały już rano, gdy tylko wschodzące słońce rozświetlało sypialnię. Nigdy nie mogłem się nimi długo nacieszyć.
- Znasz już terminarz wyścigów? - zapytałem.
- Tak. Pierwszy odbędzie się już w piątek. Niby jest oznaczony jako towarzyski, ale może on zaważyć na pozycji rankingowej.
- Głupota. - prychnąłem. - Ten sezon będzie mój. - powiedziałem pewny siebie.
- Nie wyobrażam sobie, aby wygrał go ktoś inny. - Jas uśmiechnął się przyjacielsko.
Zamknąłem garaż i weszliśmy do domu. Jason usiadł na stołku barowym przy kuchennej wysepce, a ja wyjąłem z lodówki nasze ulubione, zimne piwo. Wyjąłem z szuflady otwieracz. Docisnąłem go do kapsla, a zaraz potem usłyszałem charakterystyczny syk. Podałem przyjacielowi chłodzący napój, zanim usiadłem obok niego.
- Za nowy sezon. - wzniosłem toast i zaraz potem delikatnie przybiliśmy butelki.
Przechyliłem szyjkę, czując jak piwo rozpływa się po moim ciele. W domu panowała cisza, która współgrała z subtelnym szumem rzadko przejeżdżających samochodów, dochodzącym z okna.
- Harry... - odchrząknął Jas.- Nie chciałbyś mieć dziewczyny?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Zakłopotany, podrapałem się w tył głowy.
- N-nie. - wyjąkałem.
- Nigdy nie umiałeś kłamać. Wiem, że trudno jest Ci się otrząsnąć po stracie Victorii, lecz nie możesz trwać w takim stanie w nieskończoność. Jako przyjaciel powiem ci szczerze, że Cailie to jedna z najlepszych rzeczy, jaka mnie spotkała... Do tego jest tylko i wyłącznie moja...
Nie odpowiedziałem, a w myślach karciłem się za nieudolne kłamanie. Wywróciłem oczami, gdy Jason opowiadał o swojej dziewczynie. Chyba minie jeszcze dużo czasu, nim oswoję się na nowo z uczuciami. Próbowałem znaleźć odpowiednią wymówkę, znów bezskutecznie.
- Przecież wiesz, że nie umiem już kochać. - powiedziałem oschle.
- Skąd wiesz, skoro nigdy nie próbowałeś?
- A gdzie znajdę taką dziewczynę, która będzie chciała zostać ze mną dłużej niż tylko na noc? Gdzie znajdę drugą taką jak Victoria? - zapytałem poirytowany, patrząc mu w oczy. Widać było, że uważnie mnie słucha i w jakimś stopniu chce mi pomóc.
- Chodź. - zszedł ze stołka. - Ogarnij się, abyś wyglądał jak człowiek.
- O co chodzi? - zmarszczyłem brwi i poszedłem powoli w stronę mojego pokoju.
- Rób, co mówię. Zaufaj. Masz kwadrans. - powiedział, dopijając piwo.
Ubrałem moją ulubioną koszulkę z zawiniętymi rękawkami. Włosy postanowiłem zaczesać do góry, utrwalając żelem. Spojrzałem na siebie w lustrze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio patrzyłem na swoje odbicie. Bardzo się zmieniłem. Rysy twarzy wydają się być bardziej zarysowane. Nic nie zostało z beztroskiego chłopca. Stałem się bardziej... męski. Każda zmarszczka to pozostałość emocji, które przeżywałem w przeszłości. Na nos włożyłem czarne Ray Bany. Poklepałem kieszenie, sprawdzając, czy mam najpotrzebniejsze rzeczy i poszedłem do Jason'a.
- Okej. Jedziemy. - powiedział, zanim skierował się w stronę drzwi.
Poszedłem za nim i zamknąłem na klucz wejście do domu. Wsiadłem do jego zwykłego auta i zapiąłem pasy.
- Powiesz mi, gdzie jedziemy? - spytałem, gdy przekręcał kluczyki w stacyjce.
- Do Cailie. - odpowiedział, włączając się do ruchu.
Westchnąłem poirytowany. Lubiłem Cailie, ale nie miałem ochoty jej akurat odwiedzać. Postanowiłem zaufać przyjacielowi, bo tylko to jak na razie mogłem zrobić.

Adrenaline PL (Harry Styles Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz