Przeżuwał dewolaja, nie mogąc przy tym powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Wczoraj przeżył chyba jedną z najcudowniejszych nocy... I jeszcze ten poranek spędzony na bardzo aktywnych ćwiczeniach z Baekhyunem. Czuł się tak, jakby z powrotem miał dwadzieścia lat na karku i mógł uprawiać seks kilka razy pod rząd. Chociaż może to była zasługa tego chłopaka? Ciężko zaprzeczyć, że był bardzo pociągającym młodym mężczyzną o cudownym ciele. A gdy pomyśleć jeszcze o jego tatuażu...
— Chanyeol, co się szczerzysz do talerza? — Wyrwany z zamyślenia spojrzał na Jessie, poprawiającą sobie nieco za obcisłą bluzkę. Zawsze nosiła ubrania o rozmiar mniejsze, zupełnie jakby miało to ukryć jej tuszę. — Tiffany, jesteś pewna, że nic dzisiaj nie pił?
Tiffany nie było całą noc w domu, była u mamy, czyli o niczym nie wiedziała. Życie w jednej chwili wydawało mu się po prostu piękne. Czyżby udało mu się znaleźć sposób na uszczęśliwienie siebie i żony? Z jednej strony będzie dobrym mężem, a z drugiej będzie po prostu sobą.
***
— Chodźmy na miasto. — Tiffany wsiadłą do ich rozklekotanej Cordoby, zapięła pasi uśmiechnęła się do męża delikatnie. — Dawno nigdzie nie byliśmy. Możemy się przejść po deptaku na Myeong-dong, wejdziemy do Starbucksa. Uwielbiam tamtejszą cafe latte — powiedziała, a jej uśmiech aż się powiększył, gdy tylko przypomniała sobie jej smak.
— W Starbucksie jest drogo — mruknął Chanyeol, niezbyt zadowolony pomysłem. Wolał wrócić do domu i po prostu zasnąć. W nocy dużo nie pospał, a i rano trochę się namęczył, ale w ten bardziej przyjemny, łóżkowy sposób.
— Oj, Chanyeol — jęknęła, gdy wyjeżdżali z parkingu. — Raz na jakiś czas możemy tam pojechać. Później pójdziemy nad rzekę Han, co ty na to? — Jej dłoń znalazła się na kolanie męża, gdy głaskała je subtelnie przez materiał spodni. Chanyeola aż przeszły nieprzyjemne dreszcze. Ten dotyk był tak delikatny, że aż drażniący. Niby zawsze o tym wiedział, ale to uczucie pogłębiło się tylko po spotkaniu z Baekhyunem. Jego dotyk był stanowczy, męski, a przez to dla Chanyeola jawił się jako o wiele bardziej przyjemny.
— Dobra — odparł dla spokoju. Nie miał ochoty dzisiaj z nią polemizować, a przynajmniej tak sobie to tłumaczył. Choć wprawdzie nigdy się z nią nie sprzeczał, zawsze ostatecznie przystawał na wszystkie jej propozycje.
Droga do miasta upłynęła im w ciszy, nawet Tiffany się nie odzywała, ale na jej twarzy ciąglę błąkał się radosny uśmiech. Od czasu do czasu jej dłoń musnęła jeszcze kolano męża, ale poza tym nic więcej nie zrobiła.
— Nie ma miejsca — mruknął, rozglądając się za wolnym miejscem parkingowym. — A zresztą, płatne. — Ruchem głowy wskazał na blaszaną skrzynkę stojącą na chodniku. — Może wrócimy do domu?
— O, ten właśnie wyjeżdża. — Niezrażona postawą męża, wskazała na wycofujący się samochód. Chanyeol westchnął ciężko, po chwili parkując swoją Cordobę na zwolnionym miejscu. — Pójdę zapłacić— powiedziała, wysiadając z pojazdu. Mężczyzna westchnął ciężko, odpinając pas bezpieczeństwa. Czuł się wypompowany z wszelkich sił, a ostatnie, czego pragnął, to właśnie takie "romantyczne" popołudnie z Tiffany.
Wysiadł z samochodu dopiero wtedy, gdy jego żona zapłaciła za parking i podała mu świstek papieru, który położył w widocznym miejscu na desce rozdzielczej.
Trzasnął mocno drzwiami, a te, jak to miały w swym zwyczaju, odskoczyły. Burknął coś pod nosem, ponownie zamykając je niezbyt delikatnie. Tym razem zamek zaskoczył. Spojrzał na stojącą obok Tiffany, nie potrafiąc przy tym ukryć swojej niechęci.
YOU ARE READING
Sun behind the clouds | Chanbaek
FanfictionZ trzydziestu ośmiu lat swojego życia, Chanyeol większość przeżył w sieci utkanych przez siebie kłamstw. Po dziewięciu latach małżeństwa nie umie już zaprzeczać samemu sobie i dalej uparcie wmawiać, że nie jest gejem i potrafi stworzyć normalny zwią...