Wrzesień. Właśnie zaczynał się jej siódmy rok w Hogwarcie. Czekała z "przyjaciółmi" na peronie na Hogwart Expres. Bardzo się z nimi poróżniła przez te wakacje, właściwie to sama nie wie czemu tu razem z nimi stoi. A wszystko przez tego rudego Łasica, jak mówi Malfoy. Stanęła w zamyśleniu, przypominając sobie ich kłótnie. Zaczęło się z pozoru spokojnie.
******************************************************************************
-Hermiona! Możesz do mnie przyjść na chwilę?!
Ehhh ...czego on znowu ode mnie chce, dobrze wie, że co dopiero kupiłam podręczniki na następny rok i nie zdążę się dobrze przygotować, jeśli ciągle będzie mi głowę zawracać.
-Idę!
Wchodzę do pokoju i widzę, że Ronald jest poddenerwowany, jestem ciekawa, czego ode mnie chce.
-Co chciałeś?
-Muszę z tobą porozmawiać Mionka.- dziwne, zawsze mówił do mnie Hermiona...
-To rozmawiajmy.
-Bo wiesz... Ja wiem, co do mnie czujesz, ty wiesz, co ja do ciebie czuję. To może chciałabyś w końcu spróbować ze mną czegoś nowego?-powiedział to z dziwnym uśmiechem na ustach.
-Mówiłam ci, że nie jestem na "to" gotowa!- powiedziałam stanowczo.
-Ty nigdy nie będziesz gotowa!- zaczął krzyczeć- Muffliato!- Ron wyciszył pokój, zaczęłam się trochę martwić.
-Co ty robisz Ronaldzie?
-Biorę to, co moje!
Podszedł do mnie szybkim krokiem i przyparł do ściany. Próbowałam się uwolnić no ale ślęczenie nad książkami nie da mi sił. Na szczęście miałam ze sobą różdżkę.
-Levicorpus! Nawet nie myśl sobie, że ci to wybaczę Ronaldzie! Żegnam!-widziałam, jak robi się na twarzy coraz bardziej czerwony, i w sumie nie wiem, czy to zasługa krwi spływającej do głowy przez zaklęcie, czy przez narastającą w nim wściekłość.
-Liberacorpus.
Wybiegłam z Nory, starając się na nikogo nie natknąć. Nie wiem, ile już tak biegłam, pewnie dosyć długo, ponieważ za mną nie było widać już Nory, a na horyzoncie zauważyłam mały strumyk, przynajmniej z tej odległości wydawał się taki być. Gdy do niego dotarłam, to nie wydawał się taki mały, a wręcz przeciwnie, była to szeroka porywista rzeka. Przez około godzinę spacerowałam wzdłuż rzeki, aż w końcu doszłam do źródła. Nie było ono duże, wielkością przypominało małą sadzawkę. Woda była bardzo przejrzysta, pływało w niej mnóstwo małych, bliżej nieokreślonych rybek. Parna pogoda, która była tego dnia, zachęcała do kąpieli w źródle, ale gdy podeszłam bliżej i zobaczyłam swoje odbicie, zesztywniałam. Osoba, której odbicie widziałam, to nie byłam ja. Postać, którą ujrzałam, była naga, miała kruczo-czarne włosy i była mężczyzną, ale niestety jej obraz nie był wyraźny i nie mogłam dostrzec, kto to mógł być.
Przestraszona swoim odkryciem zaczęłam wracać do Nory. Zaczynało się już ściemniać, więc nie miałam dużo czasu przed zmrokiem, przez co prawie całą drogę powrotną pokonałam biegiem. Gdy byłam już pod domem, usłyszałam krzyki Rona, Ginny i Harry'ego, na szczęście państwa Weasley nie było w domu. Z chwilą, w której przekroczyłam próg, wszystkie głosy ucichły. Harry wraz z Ronaldem patrzeli na mnie nienawistnie a Ginevra posmutniała. By przerwać niezręczną ciszę, odezwałam się pierwsza.
- Pochwalił się wam swoim jakże szlachetnym zachowaniem?
-Pochwalił się tym, co Ty zrobiłaś Hermiono!- krzyczał Harry.- Dlaczego to nam zrobiłaś Hermiona, dlaczego?- w głosie Harry'ego można było wyczuć złość, zawód i żal.
- Ja starałam się tylko bronić, to on mnie zaatakował...- odpowiedziałam z żalem.
Pobiegłam na górę do pokoju mojego i Giny. Widziałam ją biegnącą za mną. Wpadłam do pokoju jak burza i zaczęłam się pakować.
- Co robisz? Nie zostawiaj mnie tu z tymi dwoma gumochłonami.- powiedziała Ginevra, wchodząc do pokoju.
- Co on wam powiedział?
- Mówił, że zawołał Cię, żeby Ci coś zaproponować, w sumie nie powiedział co, i że gdy tylko weszłaś do jego pokoju, zaatakowałaś go, nie dając mu dojść do słowa... Ja oczywiście mu nie uwierzyłam, bo dobrze wiem, jaka jesteś, ale Harry... On stoi murem za Ronaldem.- odrzekła.
- Nigdy w życiu nie zrobiłabym czegoś takiego... Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Wrócę teraz do siebie, nie chcę przebywać z nim pod jednym dachem, dopóki nie wrócą wasi rodzice. Jak chcesz, możesz iść ze mną, tylko najpierw wyślij sowę do rodziców.- starałam się do niej uśmiechnąć, ale raczej nie wyszło mi to dość przekonywająco.
YOU ARE READING
hg/ss i źródło nadziei
FanfictionCześć wszystkim! Po pierwsze: nie umiem pisać prologów, więc za dużo informacji tu nie będzie :D. Po drugie: jest to moje pierwsze Sevmione, więc liczę na wasze opinie i konstruktywną krytykę. Po trzecie: to chyba wszystko :P