* 11 *

43 5 11
                                    

- Chyba nie zmienisz się w jakiegoś psychopatę i mnie tu nie uwięzi...
- Cssiii. - uciszył mnie i zgłośnił telewizor.
- Mamy bardzo ważny komunikat! Pod żadnym pozorem prosimy nie wychodzić z domów. Do Sarasoty zbliża się huragan. Aktualnie znajduje się trzydzieści kilometrów od naszego miasta, ale zbliża się bardzo szybko. Wiemy tyle, że w najlepszym wypadku ominie Sarasotę, ale dla bezpieczeństwa prosimy nie wychodzić z domu! Najlepiej zasłonić wszystkie okna, zamknąć drzwi i udać się do piwnicy.
Serce zatrzymało mi się na kilka sekund. Huragan? Nigdy nie miałam z takim czymś do czynienia. Wiem, mieszkam na Florydzie i powinnam być przygotowana na to, ale ostatni huragan był rok temu i do tego właśnie wtedy byłam w Polsce! Więc nigdy takiego czegoś nie przeżyłam! Ja tu chyba zaraz na zawał zejdę. Zaczynam chodzić po salonie w tą i w tamtą. Dlaczego akurat teraz? Dlaczego dzisiaj?
Harry do mnie podchodzi i łapie za ramiona patrząc mi w oczy.
- Nigdy nie przeżyłaś huraganu?
- Ostatni był rok temu, a ja akurat byłam w Polsce. - powiedziałam zdenerwowana.
Bo kto normalny nie spanikowałby w takim momencie?
W salonie rozbrzmiewa dźwięk mojego telefonu. To mama!
- Halo? - próbuje mówić jak najspokojniej.
- Nicol? Gdzie ty jesteś? Martwię się o ciebie!- krzyczy zdenerwowana.
- Mamo, spokojnie. Jestem u Scar. Przecież zostawiłam ci karteczkę. - skłamałam. Jestem u Harry'ego.
- Ah, no tak! Zapomniałam z tego wszystkiego. Może po ciebie przyjadę?
- Nie! To znaczy... nie przyjeżdżaj jestem u Scar. Będzie dobrze. Poza tym nie możesz teraz wyjść z domu.
- Jesteś pewna?
Czy jestem pewna? Nie.
- Tak mamo, jestem. - znowu skłamałam. - Zostań w domu i uważaj na siebie.
- Dobrze, ty też uważaj. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Proszę, jak ładnie umiesz kłamać. - uśmiechnął się.
- Naprawdę ciebie to śmieszy? Śmieszy cię to, że za chwilę przez miasto może przejść huragan, a my możemy zginąć? Jestem za młoda żeby umierać.
- Hey, uspokój się. - potrząsnął mną lekko wyrywając mnie z rozmyślań o tym jak mogłoby wyglądać moja śmierć. - Nikt nie umże, słyszysz?
Nie odpowiedziałam mu.
- Zaczekaj tutaj. - powiedział i skierował się do kuchni.
Korzystając z chwili postanowiłam napisać do Scar.
Do: PrzyszłaŻonaMojegoNajlepszegoPrzyjaciela
"Scar, zostaje u Harry'ego. Uważaj na siebie! Kc ❤"
Nie czekałam aż odpisze. Schowałam telefon do kieszeni i czym prędzej dołączyłam do mężczyzny stojącego w kuchni. Normalnie to skakałabym z radości, że mam okazję spędzić z nim kilka kolejnych godzin, ale teraz? Mam ochotę się poryczeć.
- Mogę ci jakoś pomóc? - spytałam nie do końca wiedząc co mam robić.
- Potrzymaj to. - dał mi jakieś pudełko. Mam nadzieję, że nie jest to pudełko początkującego Grey'a. Bo najbliższe kilka godzin spędzę właśnie z nim.
 Z szafki nad zlewem wyjął latarkę i świeczki po czym z kolejnej obok zapałki.
Podbiegł do komody w salonie i wziął duży, biały koc.
- Chodź. - powiedział zapalając latarkę.
Otworzył jakieś drzwi i ukazały się długie schody w dół. Puścił mnie pierwszą i je zamknął. Nad moją głową trzymał latarkę, która białym, chłodnym światłem oświetlała schody.
W końcu poczułam, że pod moją nogą nie ma następnego schodka.
Zapalił małą lampkę, która znajdowała się na podłodze. Lekko oświetliła pomieszczenie. Było tu czysto. Można powiedzieć, że był to zwykły, codzienny pokój tylko że bez mebli. No i znajdował się tam, gdzie piwnica.
W kącie stało radio, które chwilę potem zostało włączone przez Harry'ego.
- Będziemy wiedzieć co się dzieje. - powiedział.
Wziął ode mnie pudełko i wyjął z niego materac, który zaczął dmuchać.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Zamiast mu pomóc czy coś stałam jak wryta.
Po chwili położył nadmuchany materac na podłodze obok lampki i radia. Usiadł na nim i patrzył na mnie.
- Będziesz tak tam stać? - zapytał.
- Co? Yyy... tak. To znaczy nie. Nieważne.
Zamiast mu imponować swoją odwagą to zachowuję się jak mała dziewczynka. Podeszłam do niego i usiadłam obok na matercu. Podkuliłam nogi pod brodę i objęłam je rękami. Zaczęłam się bujać. Pewnie wyglądałam jak dziecko z chorobą sierocą.
- Zginiemy tu, zginiemy tu, zginiemy tu, napewno tu zginiemy.
- Nie zginiemy. Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. - podnosi mój podbródek żeby spojrzeć mi w oczy.
Czy ja to mówiłam na głos? Myślałam, że mam już opanowane mówienie tego co myślę.
Do oczu napłynęły mi łzy. Zamrugałam oczami żeby się ich pozbyć, jednak jedna łza znalazła ujście w postaci spłynięcia po policzku. Chciałam ją szybko zetrzeć, ale Harry zrobił to pierwszy.
- Ey, będzie dobrze. - powiedział serdecznym głosem.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. - uśmiechnął się.
- Harry? - zapytałam niemalże niesłyszalnie.
- Tak?
- Czy ja mogę...
- Co możesz? - spytał chyba lekko zdziwiony.
Postanowiłam się o to nie pytać. Poprostu to zrobiłam.
Przysunęłam się do niego i mocno wtuliłam. Objął mnie dwoma rękami i zaczął gładzić po plecach. Aż przypomniało mi się nocowanie pod namiotami w szkole. Wtedy też mnie uratował. Wtedy też mnie przytulił. Wiedział, że tego potrzebowałam tak jak teraz.
Czułam się bezpiecznie i błogo w jego ramionach. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
Siedzieliśmy przytuleni do siebie przez kilka minut.
- Dziękuję. - wyszeptałam w jego ramiona.
- Za co?
- Za wszystko. Za to że jesteś tu i teraz.
Poczułam jak jego usta się ruszyły, więc oznaczało to, że się uśmiechnął.
- Już drugi raz ratujesz mi życie.
- I mam nadzieję, że jeszcze nie raz to zrobię. - wyszeptał.
Położyłam się na lewym boku twarzą do niego. Jego rysy twarzy wyglądały na ostrzejsze przy tym świetle niż zazwyczaj się wydają.
- Znowu to robisz. - powiedział.
- Co robię?
- Znowu się na mnie patrzysz. - zaśmiał się.
- Nieprawda. - dostał kuksańca w ramię. Oj niestety, prawda. Skarciłam się w duchu.
Przykryłam się kocem i sama nie mogłam w to uwierzyć, ale zasnęłam. Ostania myśl, która przebiegła mi przez głowę to: " I mam nadzieję, że jeszcze nie raz to zrobię".

##################

Hejka 😙
Jak Wam mijają wakacje? 😈
Gwiazdka + komentarz = motywacja  😏💙

Bye 😘🍭

He for She //H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz