Prolog

976 39 0
                                    



Siedziała właśnie na ławce w szatni Jam&Roller i wiązała niebieskie sznurowadła swoich ukochanych wrotek. Powoli przekładała fluorescencyjne sznureczki w niewielkie dziurki by wreszcie zakończyć sporą kokardką. Podniosła się i przejechała metr do przodu upewniając się, że wszystko jest dokładnie tak, jak być powinno. Teraz wszystko musiało pójść dokładnie po jej myśli. Musi pojechać tak, że wszyscy padną z wrażanie, a sędziowie dadzą jej maksymalne noty. Jej ostatni konkurs w tym miejscu. Nagle w pomieszczeniu zapadła niemal nienaturalna cisza. Czuła jak jej oddech przyśpiesza, a całe pomieszczenie wypełnia się czymś ulotnym i wyjątkowym. Czymś, czego nie można pomylić z niczym innym. Zapach tak mocny, a jednocześnie tak subtelny. Taki, który poznałaby wszędzie, z każdej odległości i w największym ludzkim tłumie. Na chwilę wstrzymała oddech.

- Jesteś pewna, że wyjeżdżasz? - zapytał, opierając się ramieniem o rząd szafek.

- Tak. Mówiłam już. Muszę wyjechać. Duszę się tu. - odpowiedziała, odważnie patrząc w jego ciemne tęczówki.

- Jeżeli chcesz, żebym dał Ci spokój, żebym się odsunął.... Po prostu to powiedz. Nie musisz od razu uciekać na drugi koniec kontynentu. - odpowiedział wciągając jej oczy w jakiś wir emocji, których nie potrafiła nawet dobrze określić.

- To dla mnie szansa. Wiesz o tym! - odpowiedziała, a następnie spuściła wzrok na swoje różowe wrotki.

- Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Przecież tutaj też możesz się rozwijać. - powiedział robiąc krok w jej stronę.

- Przykro mi, Matteo, ja już podjęłam decyzję. I nie mam zamiaru jej zmieniać. Nie wrócę tu. Już nie! - powiedziała. Zrobiła krok do przodu, czując coraz mocniej jak jego silna dłoń zaciska się na jej ramieniu.

- Nie chcę Cię stracić. - powiedział, unosząc jej podbródek tak, aby mogła spojrzeć mu w oczy.

- Żegnaj, Matteo. - powiedziała, a następnie ruszyła pewnie w stronę oświetlonego wrotkowiska, na którym właśnie rozbrzmiało donośnie jej imię i nazwisko. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, ale gdy tylko minęła drzwi, a jej głowę wypełniły oklaski, na twarz powrócił dawny uśmiech. Wszystko teraz było w jej rękach. Jej przegrana i wygrana. Trzymała przeznaczenie w garści. Wszystko zależało od niej. Jej myśli wypełnił rytm, a ona poczuła, że może wszystko i wszystko dzieje się dokładnie tak, jak zaplanowała. Los będzie musiał zmienić swój plan... ale czy na pewno?

 ale czy na pewno?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Es el primer paso...II LUTTEOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz