-Caitlyn! wolniej ! prosze cie zwolnij!- Ed od dwudziestu minut marudził, jak co weekend uprawialiśmy jogging. Moja kondycja była dobra, a jego wręcz przeciwnie co ujawniało sie podczas naszych sobotnich spotkań na bieganie.

-Nie ma mowy! nasz cel to budka z corndogami! tak sie umawialiśmy!-Odwróciłam lekko głowę w jego stronę, nie przerywając biegu.

-dobra,ale w takim razie jesteś mi winna wyżywienie po tym jakże męczącym biegu!-Mimo że był za mną wyobraziłam sobie jak zrobił kwaśną minę.

-I tak dobrze wiemy że to ja zawsze stawiam więc o czym my w ogóle gadamy-zaśmiałam się, na co on tylko westchnął.

I tak rozmawiając jaki to Sheeran jest biedny, że musi biegać za taką paskudą jak "ja"dotarliśmy do wymarzonej budki z fast foodem.

-Dwa Corndogi proszę-powiedziałam do sprzedawcy, który z uśmiechem przyjął moje zamówienie.

-Tak w ogóle co taka ładna dziewczyna robi na tym pustkowiu-zapytał w między czasie uroczy blondyn siedząc w oknie food tracka.

-Zajada sie najlepszymi corndogami wraz z rudą kupą-

-słyszałem to dzido!-Usłyszałam śmiech mojego przyjaciela.

-Tak w ogóle to Niall jestem...-Chłopak podał mi rękę, na co ja podałam mu swoją.

-Caitlyn...miło cie poznać...Niall-Wyszczerzyłam się i kontynuowałam wypowiedź-a powiedz mi...co taki uroczy chłopak jak ty robi w food tracku?-

-Zbiera hajs na własne mieszkanie...-sięgnął po moje zamówienie i podając je wręczył jakąś karteczkę-możesz pisać o każdej porze, jestem do twojej dyzpozycji 24h na dobę-

Pożegnałam się z blondynem i usiadłam przy ławce którą ognisty chłopak zajął.

-Mmm mój Corndog!Dawaj!-wyrwał mi go z rąk i gdy brał pierwszy gryz przymknął oczy jakby to było jedzenie Bogów.

-Uwaliłeś sie sosem na mordzie-skrzywiłam się i sięgnęłam po chusteczkę żeby go chociaż trochę wytrzeć. Ed wzdrygnął się lekko na mój dotyk, przez co wybuchłam niepohamowanym śmiechem.

-Zareagowałeś jakbym cie co najmniej za krocze złapała...-wydusiłam z siebie, nadal się śmiejąc.

-po prostu mnie wystraszyłaś...ja tutaj sobie spokojnie jem a ty mi tu nagle z chusteczką wyskakujesz!-bronił się rudowłosy. W końcu obydwoje w szampańskich nastrojach dokończyliśmy nasz posiłek i każde z nas ruszyło do swoich domów.


Nasza rozłąka nie trwała jednak długo gdyż, mój kochany przyjaciel napisał do mnie chwile po naszym rozstaniu.


Od Orangutan:

Ojciec znowu sie schlał :c


Biedny ciągle miał problemy z alkoholizmem swojego taty, już kiedy miał 6 lat jego ojciec wpadł w nałóg przez problemy w swojej firmie, do tego wszystkiego zaczął bić jego matke, a ta przy nadarzającej sie okazji spakowała walizki i tyle ją więcej widziano...Zostawiła Ed'a z tym czymś, co było od dawna już tylko wrakiem przypominającym człowieka.

Do Orangutan:

Możesz dzisiaj nocować u mnie. Mama pojechała do babci więc wróci jutro wieczorem,a pozatym i tak nawet gdyby była to i tak nie miałaby nic przeciwko.

Położyłam telefon na komodzie i podeszłam do szafy żeby wyjąć czyste rzeczy do spania dla siebie i Ed'a, który a 99% przyjdzie do mnie nocować. Zawsze tak robił kiedy w jego domu zaczynało się robić patologicznie.

Moja komórka ponownie zawibrowała.

Od Orangutan:

Będę za 5 min.


Uśmiechnęłam sie do ekranu i zeszłam po schodach na dół by otworzyć drzwi dla chłopaka, akurat gdy to zrobiłam on przekroczył próg mojego domu i bez pytania wtulił się w moje ciało,a ja objęłam go ramionami. Czułam jak drży, co oznaczało tylko jedno...płakał.

-Ej...Edzio nie płacz...głowa do góry...prosze-odsunęłam się od niego lekko i podniosłam jego podbrudek tak by patrzył w moje oczy. Jego były całe zaczerwienione od łez.

-Tym razem przesadził...-podciągnął nosem

-co zrobił?-przechyliłam głowę w bok i gładziłam go dłonią po policzku.

-Kiedy tylko wszedłem do domu usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła... poszedłem więc żeby to sprawdzić i oczywiście on... stłukł gablotkę z moimi pucharami i medalami i wszystko rozwalał... rozumiesz, a kiedy na niego nakrzyczałem to on po prostu sie na mnie rzucił...-jego głos sie łamał.

-a...ale nic ci nie zrobił?-spytałam oszołomiona

-na szczęście był na tyle pijany że kiedy go odepchnąłem to upadł, a ja wyszedłem z domu...-


Friendzone || Ed SheeranWhere stories live. Discover now