1.

67 0 0
                                    

9 godzin do zderzenia.
Seth

   Głośne pukanie do drzwi wzbudziło chłopaka z błogiego i jakże przyjemnego snu, jedynej czynności, która oprócz zakupów sprawiała Sethowi przyjemność. Pukanie do drzwi jego pokoju było rzadkością, zwłaszcza w sobotę, oznaczało ono tylko jedno- królowa mroku, maniaczka kontroli lub jak kto woli mama pojechała dzisiaj do biura, więc jej obowiązek obudzenia jedynego potomka rodziny  Bloodworth spadł na, jedyną godną zaufania osobę w domu przy Perry Street, Annie. Annie była jak ciocia dla Setha, z tym wyjątkiem, że starsza i miła pani zawsze może zostać zwolniona z pełnienia sowich obowiązków.
-Jeszcze tylko chwile Annie!- krzyknął, żeby gosposia na pewno usłyszała, zachrypniętym głosem chłopak.
-Margaret bardzo nie lubi kiedy wstajesz po 9-tej- przypomniała kobieta wchodząc do pokoju. -z resztą, co ja ci będę mówić skoro to jest twoja matka, a nie moja.- wymamrotała otwierając zasłony i uchylając okno.
-Zejdę na dół Annie, słowo, ale daj mi jeszcze 5 minut.- wybełkotał Seth obracając się na brzuch i sięgając po telefon.
   Jak zwykle 4 nowe powiadomienia z Messengera, 8 nowych snapów i kilka powiadomień z Facebooka. No i 5 nieodebranych połączenie od najlepszej przyjaciółki, Jessici, która za pewne odchodzi od zmysłów albo planuje jak uśmierci swojego przyjaciela, który nie odbiera za pierwszym razem i za drugim, no i za trzecim i przy okazji za czwartym i piątym też nie.

Po przeglądzie porannych snapów od znajomych, którzy jak to zwykle chwalą się gdzie to nie imprezowali zeszłej nocy, czy też robią selfie w lustrze z godziną i podpisem #iwokeuplikethis, aż po piękne zdj tostów z awokado najprawdopodobniej jedzonych w Jack's Wife Freda, tweetów o tym jaki to Donald Trump jest okropny i postach o głaskaniu kotków lub śmiesznych fokach kłębiących się po brzuchu, podniósł się z łóżka i poszedł do toalety.

  Łazienka nie była duża, była w sam raz żeby dla nastolatka, cała utrzymana w stylistyce minimalizmu i białym kolorze. Seth ściągnął z siebie bokserki, w których spał i wziął długi poranny prysznic. Po prysznicu starannie wytarł mokre ciało i umył zęby. Założył soczewki, co zajęło mu trochę czasu, ułożył włosy i wyszedł.

  Po powrocie podniósł swojego iPhona 7 plus i przytrzymał przycisk na środku do póki nie usłyszał przyjemnego głosu siri, pytającej o to co może dla niego zrobić.
-Włącz Green Light.- rozkazał chłopak po czym zwiększył głośność na maksa i położył telefon na biurku. Stanął nagi przed lustrem i z jednej z szuflad komody wyciągnął świeżą parę bokserek Calvin Klein w czarnym kolorze po czym naciągną ją na swój nagie perfekcyjnie umięśnione i sprężyste pośladki. Z innej szuflady wyciągnął białe skarpetki i usiadł na łóżko żeby je założyć. Z przyzwyczajania zerknął w lustro i przeszedł to swojej garderoby. Zdjął z jednego z wieszaków biły t-shirt z wizerunkiem Matki Bożej z twarzą Kylie Jenner, z innego ściągnął czarne rurki kupione w jednej z sieciówek, z kolejnego bluzę z logiem Gucci na którym nabazgrany był napis "Common sense is not that common". Każda ściągnięta z wieszaka rzecz ładowała na czarnej okrągłej pufie na środku pokoju. Chłopak ubrał na siebie przygotowane ubranie i stanął przed lustrem w garderobie.

  Seth miał 188 cm wzrostu, krótkie blond włosy z grzywką opadającą na czoło i przedziałkiem mniej więcej na środku, szaro-niebieskie oczy, owalny kształt twarzy z wysuniętymi kośćmi policzkowymi oraz wydatnymi wargami. Miał długą szyje, na której cały czas utrzymywała się malinka zrobiona przez jego przyjaciółkę, niezbyt rozbudowane ramiona i długie nogi.

   Wyszedł z garderoby, zabrał iPhona z biurka, podłączył słuchawki i jedną z nich włożył do ucha i zszedł na dół. Na dole przywitał go jego pies, biała suczka rasy charcik włoski o imieniu Luna.

They'll hang us in the LouvreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz