Nadal się w siebie wpatrywaliśmy, a co było najzabawniejsze, nadal nie ruszyliśmy się ani o centymetr. Siedzieliśmy pod oknem, w łazience (niesamowicie romantyczne). Właśnie wtedy mnie olśniło.
- Aiden... - szepnęłam, na co kiwnął głową - Aiden Morgan?!
- Brawo, no w końcu. Punkt dla Gryffindor'u. - powiedział z niemal namacalnym śmiechem w głosie. Zaśmiałam się na wzmiankę jednego z czterech domów Hogwartu. Za czasów dzieciństwa wszystkie w czwórkę męczyłyśmy tą serię, o czym doskonale wiedział Brian i jego koledzy. Dlaczego? Bo robili to samo, niekiedy razem z nami.
- Aiden! - krzyknęłam entuzjastycznie i się na niego rzuciłam, oplatając rękami jego szyję. Zdziwiony moim ruchem nie złapał równowagi i runął na ziemię, przez co leżeliśmy teraz na chłodnych kafelkach. Po chwili jednak się zreflektował i odwzajemnił mój uścisk z podwójną siłą.
- Kiedy wróciłeś? - zapytałam, jednak po chwili przypomniałam sobie że powinnam być na niego wściekła - Ty świnio! - palnęłam go ręką w ramie, przez co popatrzył na mnie zdziwiony - jak mogłeś się nie pożegnać?! Przez pięć lat, odkąd wyjechałeś, myślałam że jesteś na mnie za coś zły. Albo co gorsza, udawałeś przyjaźń. Pięć lat! - podkreśliłam lata - Ty wiesz w ogóle co działo się w głowie dwunastolatki, której przyjaciel wyjechał bez pożegnania?! - pytałam z wyrzutem - Pewnie że nie wiesz... - włączył mi się tryb monologu - bo nigdy nią nie byłeś. W ogóle.... Czy ty chociaż za mną tęskniłeś? - spytałam uspokajając się - Czy ty mnie dalej lubisz? - zapytałam pełna nadziei.
- Wariatko... Właśnie przed chwilą cie pocałowałem. A ty się pytasz czy cię lubię? - pytał śmiejąc się - Ja wariowałem bez ciebie. Już jako piętnastolatek wiedziałem że ta szurnięta dwunastolatka, którą uczyłem rzucać lasso, nigdy nie będzie mi obojętna. - wyznał i mnie pocałował, a mi ze wzruszenia poleciało kilka samotnych łez, które on po chwili starł kciukiem uśmiechając się.
- Dlaczego nie dzwoniłeś?
- Byłem głupi. - przyznał - Myślałem że mnie znienawidziłaś, za to że się nie pożegnałem. - zasugerował - Naprawdę chciałem się pożegnać. Brat jednak oznajmił mi późnym wieczorem, że wyjeżdżamy wcześniej niż planował. Byłem w stanie przyjść do ciebie o piątej, przed tym zasranym lotem, ale Ethan powiedział że na pewno śpisz, więc nie ma sensu cie budzić. A ja posłuchałem i tak wylecieliśmy o szóstej trzydzieści, a nie o ósmej. Nawet nie wiesz ile razy plułem sobie w brodę, za moją głupotę. - skończył wyjaśniać i się we mnie wpatrywał badawczo.
- Wcale cię nie nienawidzę. - przyznałam, przerywając w końcu ciszę - Wyprzystojniałeś... - dodałam rozładowując napięcie, na co parsknął śmiechem. Popatrzył niepewnie na moje poczynania, podczas gdy ja unosiłam jego koszulkę w górę - Gdzie się podziała ta oponka? I co to za sześciopak? - zapytałam śmiejąc się, na co on oburzony wyrwał koszulkę z moich dłoni i naciągnął ją z powrotem w dół, następnie czochrając mi włosy, jak to miał w zwyczaju.
- Wcale nie byłem taki gruby, kurduplem też nie byłem. - zaprzeczył.
- Przyznaj że brałeś w tym Nowym Jorku jakieś sterydy. - rzuciłam w jego stronę zaczepkę - Jesteś wielki jak stodoła.
- No wiesz?! Ja i sterydy? - oburzył się - Przecież wiesz, że zawsze byłem temu przeciwny.
Śmialiśmy się i rozmawialiśmy dość długo, wspominając przy tym dawne czasy. Nie zwracaliśmy uwagi na upływający czas, do póki nie zrobiło się na prawdę ciemno za oknem i nie usłyszeliśmy wołania znajomych. Wstałam szybko z Aiden'a, gdyż nadal leżeliśmy na podłodze, gotowa żeby wyjść. Chłopak jednak powtórzył szybko moje ruchy i złapał mnie za nadgarstek tej sprawniejszej reki - Czekaj. - poprosił - Zanim wyjdziemy muszę ci coś powiedzieć. - wyjaśnił, więc popatrzyłam na niego czekając na dalsze wyjaśnienia - Możesz teraz pomyśleć że jestem wariatem... Prawda jest taka że odkąd wyjechałem, nie mogłem przestać o tobie myśleć. A teraz gdy cię zobaczyłem. Na tym koniu, taka odważna, pyskata i zadziorna... - uśmiechnął się, na co zareagowałam tak samo, wspominając moje przytyki kierowane do Brian'a - Mam gdzieś że nie widzieliśmy się pięć lat. Będę najszczęśliwszy na świecie... - popatrzyłam na niego zszokowana, domyślając się, co ma zamiar powiedzieć - Zostaniesz moją dziewczyną? - no i masz, powiedział to.
YOU ARE READING
Made in the USA
RandomWyoming - Sheridan, miejsce które żyje w zgodzie z naturą... z dzikimi końmi. Miejsce zamieszkania paru przyjaciół, którzy w pewne wakacje postanowili wrócić do czasów dzieciństwa. Niepozorna i wszystkim dobrze znana zabawa w "chowanego", czy może z...