robię włam póki jedna z wspaniałych autorek poszła kroić pizzę. WCALE NIE POZWOLIŁA MI PISAĆ, NAHXDD
chciałam się poczuć fajna, duuh ~ xcpmxv
Już jesteśmy i witamy w oneshocie, zapowiadanym ponad miesiąc temu! Co myślicie? Prawdę mówiąc miało to mieć sześć rozdziałów, ale wyszło jak wyszło.
Zapraszamy do czytania,
Genial_Girls
____
Otabek ledwo już wytrzymywał z wiercącym się na siedzeniu obok nadpobudliwym blondynem. Ciągle słuchanie pytań z rodzaju tych utrudniających prowadzenie... no... jak sama nazwa wskazuje - utrudniało prowadzenie. Jurij jak na razie zajął się liczeniem słupków przy drodze. Co skutkowało oczywiście momentalną ciszą. Kierowca nie cieszył się przedwcześnie. Z doświadczenia wiedział, że dłuższe podróże (czyt. powyżej godziny) samochodowe w towarzystwie rosyjskiego łyżwiarza potrafią nieźle dać w kość. Plisetsky był pod tym względem gorszy od jego kilkuletniej siostry. Ta potrafiła wysiedzieć cicho przynajmniej dwie godziny. Blondyn był jak dziecko. Kazach powstrzymał się od cierpiętniczego westchnienia, słysząc kolejne pytanie.
- Otabeeek... ile jeszczeee...?
- Dużo - odpowiedział, starając się skupić na drodze.
Mimo, że znajdowali się dopiero na przedmieściach samochody mknęły jak szalone. Natomiast dziewiąta rano na zegarach nie miała tu nic do mówienia.
- Ale powiedz tak na serio - Jurij wygiął się pod bardzo dziwnym kątem, by wsadzić głowę między nawigację, na którą zerkał, a jego spojrzenie.
Otabek nie mając innego wyjścia, westchnął.
- Dwadzieścia minut.
- Jezuuu, dlaczego to musi być tak daleko? - jęknął chłopak, wyciągając telefon z kieszeni bluzy.
Altin zerknął kątem oka na Jurija, który spoglądał spod przymrużonych powiek na ekran urządzenia. Mlaskał co jakiś czas z niezadowoleniem. Jednak mimo to Kazach starał cieszyć się chociaż z tej małej chwili spokoju. Delikatne nuty muzyki chopinowskiej wypływały z radia samochodowego, wypełniając wnętrze pojazdu dźwiękami fortepianu. Pewnie trwałoby to dłużej, gdyby nie jakieś niegodziwe brzęczenie wydobywające się ze smartphona małego Rosjanina.
- Beka, skręć w lewo.
- Po co?
Otabek zerknął z niejakim przerażeniem na szczere pola, w które jego chłopak kazał mu wjechać. Zdecydowanie nie miał ochoty wpakować się pod ostrza żadnego z tych podejrzanie wyglądających urządzeń.
- Bo gdzieś między tymi cholernymi badylami jest Pikachu.
- Co jest? - spojrzał na blondyna, który gdy tylko pochwycił jego spojrzenie, niemal wcisnął mu ekran w nos.
- Pokemon.
- Nie ma mowy. Nie będę się tapetował w te zielska po jakieś pekemony - nie zwrócił uwagi na poprawną wymowę.
- Pokemony.
Otabek westchnął. Co za różnica? Spojrzał na nawigację, która zabrzęczała każąc mu skręcić w drugi zjazd na najbliższym rondzie. Podążył zgodnie ze wskazówkami uprzejmie gadającej pani. Wjechał w zjazd, tym samym przekraczając domyślną granicę między wsiami a miastem. Przejechał jeszcze kilka głównych ulic w akompaniamencie radosnych pomrukiwań blondyna. Wywnioskował z nich, że pełno tu wszelkiego rodzaju tych mitycznych stworzeń. Najwięcej Mage Kaprów... czy jakoś tak. W pewnym momencie w oddali zamajaczył wielki napis przyklejony do ogromnego pomalowanego na szaro i niebiesko budynku. Oczywiście Kazach zauważył go jako pierwszy, w przeciwieństwie do Plisetky'ego. Jurij podskoczył na siedzeniu i przykleił nos do szyby. Mimo swojej spóźnionej reakcji i tak nie tracił animuszu.
CZYTASZ
Customer Service // Otayuri
FanficPołamane łóżko, wybitnie dobra restauracja i "wyczepiste wózki". To właśnie skłania Otabeka Altina i Jurija Plisetsky'ego do odwiedzenia jednego z najlepiej prosperującej sieci sklepów z wyposażeniem wnętrz.