Rozdział drugi

182 17 2
                                    

Było piękne letnie popołudnie, kiedy Liz Forbes wezwała swoją córkę do ogrodu. Caroline, zupełnie nie rozumiała o co może chodzić matce. Zwracając uwagę na ton matki, dziewczyna zaczęła się zastanawiać czy stało się coś złego. Była bardzo poważna, a zawsze mówiła do córki w ten sposób, kiedy jej zdaniem dziewczyna łamała zasady. Zasady, które ustalał John Forbes, ojciec Caroline, jeden z największych potentatów naftowych na świecie.

- Mamo, co się stało? Wzywałaś mnie tak nagle- powiedziała Caroline.

- Nic takiego córeczko- odpowiedziała kobieta.- Mam ci coś do przekazania. Masz już szesnaście lat i wspólnie z ojcem postanowiliśmy, że nie jesteś już dzieckiem. Jesteśmy bardzo zajęci i zwyczajnie brakuje nam czasu, żeby w dalszym ciągu wozić cię do szkoły, w związku z czym zatrudniliśmy dla ciebie szofera- dodała.

- Będę miała własnego szofera? Ale po co? Mamo, przecież doskonale wiecie, że mogę jeździć do szkoły z dziewczynami, Eleną i Bonnie- sprecyzowała Caroline, widząc zdziwioną minę matki.

- Tak, tak pamiętam- odparła niedbale.- To  te dwie dziewczyny, których matki, jedna jest księgową a druga zwykłą gospodynią domową. Setki razy powtarzałam ci, że takie towarzystwo nie jest dla ciebie, powinnaś obracać się w środowisku dzieci z wyższych sfer. Dobrze już dobrze- machnęła ręką, widząc że Caroline już próbuje coś powiedzieć.- Wracając do tematu, twoim szoferem będzie młody chłopak Nick Linch, pochodzi z domu dziecka- powiedziała to w tak lekceważący sposób, że Caroline zrobiło się niedobrze.- Jednak postanowiliśmy, że damy mu szanse. Jeżeli się nie sprawdzi, wyrzucimy go. O właśnie idzie- Liz pokazała na kogoś za plecami Caroline.

- Pani Forbes, panno Forbes- Caroline odwróciła się do mężczyzny mówiącego z brytyjskim akcentem.- Miło mi panienkę poznać, nazywam się Nick Linch.

- Dzień dobry, mi również jest miło- odpowiedziała Caroline po chwili.  Mężczyzna zrobił na niej wielkie wrażenie. Jego blond włosy, dołeczki w policzkach sprawiały, że wyglądał jak cherubinek, Caroline aż zaniemówiła.

- Będę miał zaszczyt wozić panienkę do szkoły, mam nadzieję że uda nam się zaprzyjaźnić- powiedział z uśmiechem.

- Dobrze, dobrze, Caroline wracaj już do rezydencji- wtrąciła się Liz.- Masz jutro ważny egzamin- dziewczyna szybko wyminęła szofera i weszła do domu.

***

Stałam jak wryta, przyglądając się twarzy mężczyzny, który zmienił moje życie. Nadal miał dołeczki w policzkach, jednak jego rysy nie były już tak delikatne jak kiedyś. Przestał być chłopcem, stając się mężczyzną.

- Caroline, Caroline- zawołał Stefan.- Wszystko w porządku? Jakoś zbladłaś.

- Tak, tak wszystko dobrze- odpowiedziałam odzyskując głos.- Przepraszam Pana, mi również bardzo miło Pana poznać. Stefan dużo mi opowiadał.

- Mów mi Klaus- powiedział beztrosko.- Mam nadzieję, że nie usłyszałaś o mnie niczego złego?

- Nie skąd- wybełkotałam, przełykając ślinę. Nie chciałam przebywać dłużej w tym pomieszczeniu. Nie z tym mężczyzną, nie teraz. Boże, dlaczego musiał się pojawić akurat dzień przed moim ślubem.- Przepraszam was, ale właśnie sobie przypomniałam, że umówiłam się z mamą, na ostatnią degustacje- dodałam już bardziej pewnie.- Mam nadzieję, że spotkamy się wieczorem.

- Caroline, czyżbyś zapomniała, że jutro wasz ślub?- zapytał Klaus. Doskonale się bawił, widząc moją zbolałą minę. Wiedział, wiedział że go rozpoznałam.- Zabieram Stefana na wieczór kawalerski.

-Dobrze, niech będzie, tylko zbyt się nie upijcie. Nie chce żeby na moim ślubie, ktoś leczył kaca- odpowiedziałam całując Stefana w policzek.

- Wielka szkoda, że nie możesz zostać z nami dłużej- powiedział Stefan.- Miałem nadzieję, że poznacie się lepiej.

- Nie martw się kochanie- powiedziałam.- Będziemy mieli ku temu jeszcze wiele okazji. Bawcie się dobrze, ale zadzwoń do mnie jeszcze- ucałowałam Stefana ponownie, powiedziałam Klausowi do widzenia i szybko wyszłam.

***

- No nie mów!- wrzasnęła Elena.- Klaus, przyjaciel Stefana, to twój były szofer Nick, nie no nie wierzę. Ty to masz pecha, co teraz zrobisz? Powiesz całą prawdę Stefanowi?- zapytała.

- Zwariowałaś!? Jak niby według ciebie mam mu powiedzieć? Może przyjdę i powiem: Hej kochanie, wiem że za kilka godzin bierzemy ślub, ale muszę ci coś powiedzieć.  Twój świadek, którego przedstawiłeś jako Niklausa Mikaelsona, jest mi znany jako Nick Linch. Był moim szoferem, a przepraszam mówiłam już, że mieliśmy romans?- prychnęłam.- Wiesz co nie dzięki. Jednak wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Ten Klaus, doskonale się bawi widząc moje zakłopotanie. Poza tym, okazało się, że wcale nie jest sierotą z domu dziecka. Stefan powiedział, że jego rodzina jest jedną z najbogatszych w Wielkiej Brytanii. 

- To dlaczego kłamał?- spojrzałam zdziwiona na Bonnie.- No pomyślcie, nie zastanawia was to, że bogaty chłopak woli zostać szoferem u ludzi, którzy go poniżali, przepraszam  Caroline, ale taka jest prawda, twoi rodzice nie należą do najsympatyczniejszych.- Po co mu to było? 

- Bonnie, ty pytaj mnie a ja zapytam ciebie- odpowiedziałam.- Musi być zwykłym zmanierowanym sukinsynem- zadzwonił mój telefon.- Cześć kochanie, już zaczęliście imprezę?

- Mówi Klaus- usłyszałam w słuchawce.- Stefan miał wypadek, jestem już w szpitalu w dzielnicy Beverly Hills. Mój kierowca już po ciebie jedzie- rozłączył się zanim zdążyłam o coś zapytać.

***

- Co się stało? Gdzie Stefan? Co z nim?- zapytałam, kiedy wreszcie dotarliśmy do szpitala.- Klaus, odpowiadaj!- wrzeszczałam na całe gardło, ale miałam to gdzieś.

- Uspokój się Caroline, swoimi krzykami i tak mu nie pomożesz- odpowiedział spokojnie.- Stefan miał wypadek samochodowy, zderzył się z drzewem. Jest w ciężkim stanie.

- To twoja wina! To ty mu to zrobiłeś! Chciałeś go zabić!- zaczęłam okładać go pięściami.- Jesteś zwykłym kłamcą i mordercą!

- Caroline, ogarnij się- chwycił mnie za ramiona i potrząsnął.- Zastanów się co mówisz. Dlaczego miałbym skrzywdzić Stefana? To mój prawdziwy przyjaciel. Jeżeli wydaje ci się, że mogłoby to mieć jakiś związek z tobą, to się mylisz. Byłaś tylko jedną z wielu małolat, które mogłem mieć i skrzętnie z tego korzystałem. Właśnie ciekawe co by powiedział Stefan na rewelacje, że jego najwspanialsza, najuczciwsza narzeczona, rozkładała nogi przed pierwszym lepszym- chciałam go spoliczkować ale mnie powstrzymał.- Nie radziłbym, szczególnie teraz kiedy los twojej rodziny leży w moich rękach.

- Co masz na myśli?- byłam wstrząśnięta, ale jednocześnie zdziwiona jego słowami.

- Zapytaj swoich jakże szlachetnych rodziców- odpowiedział odwracając się.- Nie martw się, sam dowiem się jak ma się Stefan, nie musisz mnie informować, a zapomniałbym przygotuj się na nasze częstsze spotkania- odszedł, a ja zastanawiałam się co właściwie miał na myśli.

***

Trzymajcie kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Za kilka dni zaczynam nową pracę, więc rozdziały będą rzadziej. KOMENTUJCIE:)

Nigdy nie powiem kocham...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz