"Uważaj na siebie".

43 5 0
                                    


      
       Głośny i uciążliwy dźwięk budzika rozległ się w całym mieszkaniu o wielkości 50 m2. Znajdowało się ono na ulicy Rymera, stosunkowo niedaleko centrum Katowic - jedynie kilka przystanków tramwajem. Po kilku chwilach dźwięk budzika ucichł, i dało się słyszeć lekko skrzypiące łóżko oraz dźwięk przeciągającej się osoby. Zapaliła ona lampkę, która znajdowała się na tej samej szafce na której stał budzik. Spojrzał na niego, była godzina 2:43. Kolejno wzrok młodego mężczyzny padł na leżący zaraz obok budzika stos dokumentów. Wziął pierwszy z góry. Przetarł oczy, które jeszcze były za lekką zasłoną snu, i przeczytał z niej imię, nazwisko, i stopień służbowy - "Jan Wojcieszyn, młodszy maszynista trakcji elektrycznej i trakcji spalinowej".

       -Więc to dziś - powiedział do siebie. Wstał z łóżka. Janek był wysokim, około 188 centymetrowym dwudziesto trzy latkiem. Miał dość bujne, zaczesane do tyłu czarne włosy, i bokobrody sięgające do około połowy ucha. Stanął on przy oknie. Była zimna poniedziałkowa noc. Janek spojrzał na termometr, który pokazywał około 17 stopni poniżej zera. Popatrzył jeszcze na chwilę na ulicę, przy której mieszka, i skierował swoje kroki w kierunku łazienki. wziął szybki prysznic, szybko się ogolił i poprawił włosy. Owinięty w ręcznik poszedł do szafy, z której wyciągnął jasnoniebieską koszulę z długim rękawem, czarne spodnie, pasek do nich oraz czarny krawat, wraz z innymi elementami ubioru. Szybko się przyodział i poszedł do kuchni. Podczas krojenia chleba spojrzał kątem oka na kalendarz wiszący na sąsiadującej ścianie. Był dziś poniedziałek, siódmego lutego 1995 roku, który był terminem rozpoczęcia zimowej przerwy dla młodzieży i dzieci będących w wieku szkolnym. Pod datą oraz imionami, które obchodziły dziś swoje imieniny, było napisane coś niebieskim piórem. Janek przeczytał, i uśmiechnął się. Po zrobieniu 4 kanapek, wyciągnął kubek, 2 torebki herbaty, i cały ten zestaw położył na kuchennym stole. Wrócił on do sypialni, i z krzesła, zdjął torbę na ramię, do której wsadził wszystkie dokumenty leżące przy budziku. Następnie poszedł do kuchni, spakował kanapki wraz z kubkiem do torby, i głośno powiedział tekst, zapisany na kartce z kalendarza "PIERWSZA SAMODZIELNA JAZDA JAKO MASZYNISTA". Kto by pomyślał, że po 5 latach szkoły kolejowej, oraz po 3 latach szkoleń, nauki, ciężkich egzaminów i dziesiątek wyrzeczeń w końcu nastanie ten dzień? - pomyślał sobie. Spojrzał na swój rosyjskiej marki zegarek na rękę. Była 3:07. Świeżo upieczony maszynista nalazł wody do czajnika, i postawił na rozpalonym palniku kuchenki gazowej. Następnie wyciągnął kolejny kubek, i wsypał do niego około dwie i pół łyżeczki kawy. Odczekał moment, aż czajnik nie zacznie "gwizdać". Zdjął go z kuchenki, i zalał wrzątkiem ziarna kawy. Następnie dolał wyciągnięte z lodówki mleko i zamieszał. Następnie włączył i nastawił małe radyjko, które znajdowało się pod kalendarzem. Jan siedział, popijając poranną kawę, jedząc przygotowaną na szybko kanapkę, jednocześnie słuchając radia. Czynności te przerwał w pewnym momencie dźwięk telefonu, dobiegający z salonu. Wstał więc od stołu, i skierował się w tamtym kierunku.

-Tak słucham? - powiedział przykładając słuchawkę do ucha.   

-Hej Janek, mam nadzieję, że nie obudziłam - w słuchawce odezwał się ciepły melodyjny kobiecy głos.

-No coś Ty Baśka, bardziej mnie zastanawia czemu Ty nie śpisz o tej godzinie - powiedział z lekkim śmiechem w głosie.

-Tak wyszło - odpowiedziała spokojnym głosem, po czym kontynuowała.                                                 -Chciałam Ci życzyć powodzenia, naprawdę wiem, ile czekałeś na ten moment. Cieszę się razem z Tobą Janek, tylko proszę, uważaj.

-Znasz mnie, ja zawsze uważam - ciągle zachował lekko roześmiany ton głosu.                                      -Może jakieś spotkanie dzisiaj popołudniu? Może i nawet u Ciebie na kawę, co Ty na to? 

-W sumie, nie mam planów na dzisiejszy dzień, więc dobrze, godzina 16:30 Ci odpowiada?

-Jak najbardziej! A teraz muszę Cię przeprosić, bo zaraz muszę wyjść.

-Dobrze, więc jesteśmy umówieni. Trzymaj się, cześć - po czym rozmówca się rozłączył.

   Janek odłożył słuchawkę. Cała Baśka, ta kobieta jest niezastąpiona - powiedział do siebie. Szybkim krokiem skierował się do kuchni, dopił kawę, wyłączył radio i zgasił światło. Podszedł do szafy w przedpokoju, którą otworzył jednym zamaszystym ruchem. Spojrzał na wiszące w niej rzeczy, i wyciągnął dość ciepły płaszcz, oraz czarne, świeżo wypastowane buty. Kiedy zakładał płaszcz spojrzał raz jeszcze na zegarek. Była godzina 3:28. Spojrzał raz jeszcze w lustro. W lustrzanym odbiciu było widać doskonale w jego zielonych oczach jakiś nieznaczny odcień strachu i niepewności. Patrzył jeszcze przez chwilę, po czym schylił się by zawiązać buty. Następnie z małego haczyka wiszącego na lewo od drzwi wziął klucz do domu, otworzył zamek, który zamknął od wewnątrz na czas nocy, nacisnął na klamkę, zgasił światło w przedpokoju jednocześnie zapalając na klatce schodowej. To będzie wielki dzień - powiedział w myślach sam do siebie, po czym zamknął drzwi od swojego mieszkania na klucz, i skierował swoje kroki w dół schodów. Gdy wyszedł na ulicę, światło na klatce schodowej zgasło, i znowu zapadła głucha cisza.

Mechaniku, wjazd podany.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz