Za oknem trwała śnieżyca, jednak w pokoju wspólnym było przyjemnie ciepło. Drewno w kominku trzeszczało radośnie, ogrzewając pomieszczenie i pozostałą garstkę osób, która nie poszła jeszcze spać. Remus Lupin odgarnął włosy z czoła i westchnął. Udawał, że uczy się trudnego tematu z transmutacji, jednak w rzeczywistości przyglądał się ukradkiem czarnowłosemu chłopcu, stojącemu na drugim końcu pokoju wspólnego. Miękkie włosy opadały mu swobodnie na ramiona, górne guziki białej koszuli były odpięte, a rękawy podwinięte do łokci. Szkolny szkarłatno-złoty krawat poluzował pod szyją. Śmiał się z czegoś z pozostałą dwójką najlepszych przyjaciół Remusa - Jamesem Potterem i Peterem Pettigrew. Syriusz Black odwrócił się i zaczął zmierzać w jego stronę, na co Remus natychmiast powrócił wzrokiem do książki na swoich kolanach.
- Hej Luni, zostaw już tą transmutację w spokoju - usłyszał jego głos - McGonagall i tak Cię już uwielbia.
- Co nie znaczy że mogę zawalić semestr - westchnął Remus, jednak odłożył książkę na bok.
James usiadł na dywanie przed kominkiem, a Peter poszedł w jego ślady.
- Mamy ciekawsze wieści od nauki - odparł.
- Co zmalowaliście tym razem?
- Lunatyku, przecież wiesz, że nie zrobilibyśmy niczego bez Ciebie - zaśmiał się Syriusz i opadł na kanapę obok Remusa, otaczając go ramieniem.
Chłopak zesztywniał na ten gest. Starając się nawet nie drgnąć, przełknął ślinę.
- Podobno Filch wyjechał i nikt nie wie dlaczego. Przecież ten stary zrzęda nigdy nie rusza stąd tyłka.
- Może coś się stało z tym jego zapchlonym kotem - zaśmiał się James - jakoś nie jest mi przykro.
Remus ich nie słuchał. Zapach Syriusza otaczał go ze wszystkich stron, powodując szybsze bicie serca. Automatycznie cały się spiął. Starając się uspokoić, zacisnął usta i rozejrzał się niespokojnie; dreszcz przeszedł mu po plecach i zadrżał lekko.
- Remi, co Ci jest?
Jezu, musi stąd wyjść zanim wszystko się wyda.
- N-nic.
Wstał. Ręka Syriusza pacnęła głucho o kanapę. Wymamrotał coś w stylu "muszę się przejść"po czym wyminął Jamesa i Petera siedzących na dywanie i przelazł przez dziurę pod portretem.
Syriusz spojrzał ze zdziwieniem na pozostałych.
- Powiedziałem coś nie tak?★★★
Remus ruszył szybkim krokiem przed siebie, nawet nie patrząc gdzie idzie. Szkolne korytarze były całkowicie opustoszałe, co było Lupinowi na rękę - mógł w spokoju pomyśleć.
Musi z tym skończyć. Boże, co ten chłopak z nim robił! To wszystko zaszło za daleko. Syriusz tylko go objął, a on zachowywał się nastoletnia dziewczynka. Tylko jak, jak to wszystko zakończyć? Już tyle razy próbował...
Westchnął, zatrzymał się powoli i usiadł pod ścianą. Oddychając ciężko przymknął powieki ze zrezygnowaniem i westchnął jeszcze raz.
Już w tamtym roku szkolnym zaczął powoli sobie uświadamiać co się dzieje. Cieszył się z każdej chwili spędzonej z Syriuszem na osobności, cieszył się gdy mógł troskliwie potargać jego włosy, cieszył się gdy mógł śmiać się razem z nim. Pragnął być jak najbliżej niego i dołował się za każdym razem gdy widział go znowu z inną dziewczyną.
Zakochał się w swoim najlepszym przyjacielu. Zakochał się w Syriuszu Blacku, który z każdej strony oblegany był przez dziewczyny w różnym wieku, Syriuszu, który bez wątpienia był heteroseksualny.
Remusowi i tak długo zajęło zaakceptowanie siebie w związku z jego orientacją, chociaż nadal nie był co do niej pewny. Wiedział tylko że podobają mu się chłopcy, a konkretnie- jeden chłopiec. To że jest zakochany w swoim najlepszym przyjacielu tylko wszystko utrudniało. Wolał nawet nie myśleć, co zrobiłby Łapa gdyby o wszystkim się dowiedział - już zawsze byłoby miedzy nimi niezręcznie. A co jeśli Syriusz uznałby że to obrzydliwe i nie chciałby już go więcej znać? Remus zadrżał lekko na tą myśl. Nie może do tego dopuścić. Musi z tym skończyć.Wstał i już miał ruszyć z powrotem do pokoju wspólnego, gdy usłyszał ciche kroki i zrzędliwe pomrukiwania z korytarza przed nim. Zamarł. A jednak Filch nie wyjechał. Nawet lepiej - był tutaj i wyglądało na to że zmierza w jego stronę.
Czując nagły przypływ adrenaliny odwrócił się na pięcie i starając się robić jak najmniej hałasu ruszył przed siebie tak szybko jak to możliwe. Co mu do głowy strzeliło żeby pospacerować sobie po korytarzu podczas ciszy nocnej? Jest prefektem, nie moze zostać złapany. Wszystko przez to że coś do kogoś czuje, chociaż nie powinien.
Skręcił w korytarz na lewo i dopiero jak upewnił się że nie słyszy już ani Filcha, ani nikogo innego, odetchnął. Rozejrzał się dookoła. Co ma teraz zrobić? Nie wróci tą drogą którą przyszedł, bo natknie się prosto na woźnego. Zostać tutaj też nie może, bo możliwe że stary charłak wraz ze swoją kotką zaraz dogoni Remusa. Zawsze mógł jeszcze pójść okrężną drogą, ale to zajęłoby sporo czasu. Było już zresztą mocno po północy a on nie miał peleryny niewidki Jamesa. Co jeśli złapały go ktoś inny? I tak miałby kłopoty.
Spojrzał na korytarz przed sobą. Gdyby poszedł tędy, zaraz trafiłby pod pokój życzeń. Był to już jakiś pomysł, tylko ile miałby tam siedzieć? Do rana?
CZYTASZ
The Brightest Star [Wolfstar Miniaturki]
FanfictionBo tylko do pisania miniaturek być może się jakoś nadaję. Wszystko to, co wcześniej lądowało tylko w szufladzie.