Prolog

24 0 0
                                    

Liceum... ostatnia prosta w drodze w dorosłość. To tu odnajde prawdziwą siebie, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Długo czekałam na to. Od 5 klasy podstawówki chciałam wyjechać z tego miasta jakże porąbanego, adekfatnego do osób jakie w nim spotkałam. Podstawówka i gimnazjum było dla mnie katorgą. Mimo kilku krotkich chwil, gdzie rzeczywiście czułam się szczęśliwa.
Gdzie poznałam cudownych przyjaciół takich jak -Amelia, Ola, Michał i Antek. Niestety to ju chyba koniec. Jutro wieczorem jadę na lotnisko by potem znaleźć się w Portland. Czeka mnie długa droga, ale za to jakie możliwości jak to twierdzi moja mama.
"Zobaczysz kochanie, wszystko będzie dobrze, zdobędziesz nowych przyjaciół.
-mamo ale ja nie chce nowych. Nie da się nic zrobić?
-przecież tak bardzo chciałaś się stąd wyprowadzić, nie rozumiem.
-tak ale myślałam, że trochę bliżej niż na drugi koniec świata!"

Ja nie wiem co mam powiedzieć moim przyjaciołom...
"Hej za kilka godzin wyjeżdżam i już prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy.żegnajcie " bardziej żałosnego tekstu w życiu nie słyszałam. Właśnie, dlatego siedzę u siebie w pokoju od kilku godzin i myślę nad tym wszystkim.
Pewne jest to,że po 1, rodzice zwlekali, by mi o tym powiedzieć. Po 2, wyjazd nie zostanie przełożony, a ja na pewno nie zostanę tutaj sama.
-Kurwaaaaa!!!!-krzyknęłam i rzuciłam poduszką w drzwi, które się akurat otworzyły i stanęła w nich Ola.
-ała!! Za co to?-powiedziała pocierając swoje czoło-niespodzianka tak w ogóle!-zaraz, chwila, co? Czy ja o czymś zapomniałam, jaka niespodzianka?
Zrobiłam głupią minę, mówiącą"eee, pomyłka" i wtedy do pokoju wparowała cała moja paczka przyjaciół. O shit nie teraz..
-wiczka jak mogłaś zapomnieć o naszej rocznicy przyjaźni?!
-jasna cholerna, rocznica! -złapałam się za głowę. Totalnie o niej zapomniałam. Jestem okropną przyjaciółką, do tego jeszcze dziś dowiedzą się o moim wyjeździe.. tak mi przykro..
-ej, nie mówiłaś,że wyjeżdżasz na wakacje- powiedział MIchał wskazując 4 walizki i 2 plecaki- i to dość długie wakacje...
-nooo booo... nie wiem jak wam to powiedzieć i na samym wstępie was przepraszam, jestem do dupy.. zawaliłam..-rozryczałam się, po prostu nie zniosłam presji jaką na mnie wszyscy wywierali. Nienawidzę swojej słabości i wrażliwości...
Gdy przyjaciele mnie zobaczyli od razu jak jeden mąż wskoczyli na łóżko i mnie objeli.
-ej, kochana nie płacz,co się stało?- zapytała Amelia.
-boo... ja wyjeżdżam i nie są to głupie wakacje.. wyjeżdżam do Portland. Zostawiam was, jestem cholerna egoistką. Już prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy...-mówiłam przez łzy. Mój szloch stawał się coraz głośniejszy. Moi kochani nie mogli w to uwierzyć.. Antek otworzył usta, jakby nie wierząc w to co właśnie usłyszał.. Ola i Amelia rzuciły się na mnie i również zaczęły beczeć.. Michał, najstarszy z nas wszystkich oparł się o łóżko i patrzył na mnie z bólem.. w życiu nie widziałam go takiego, a to wszystko moja wina..

Nagle z radosnej 4 nie licząc mnie.. wszystko poszło się jebać...
-ale będziesz nas odwiedzać?-zapytała Ola pociągając nosem.
-nie wiem, bardzo chce, ale mama mówi,że nic nas tu nie trzyma, a w Portland to co innego. Wiecie ,że już od dawna moi rodzice współpracowali z firmą tam. A teraz gdy jest sznasa tam wyjechać to chętnie z niej skorzystają. Szkoda tylko,że nie spytali mnie  co sądzę na ten temat- zrobiłam krótka przerwę w monologu, by wytrzeć oczy i wysmarkać nos. Podałam reszcie chusteczki.
-Kiedy dokładnie wyjeżdżasz?-zapytał Antek, skubiąc nitkę w spodniach. Zawsze tak robił gdy się stresował, bądź był smutny.
-jutro o 20 mam samolot, więc o 18 wyjeżdżam..mam nadzieję,że spędzimy te ostatnie chwile najlepiej jak możemy- powiedziałam i zmusiałam się na uśmiech, chodź wyszedł dziwny grymas.
-mimo wszystko, mam nadzieję,że będziesz szczęśliwa w Portland, zasługujesz na to- powiedział Michał-straciłem najlepszą siostrę jaką kiedykolwiek mógłbym mieć- i po jego policzku spłynęła samotna łza. Zabolało mnie to....
-ale co z fb, skypem, gadugadu...?może nam się uda, nie skreślajcie mnie..- i znowu się rozbeczałam.
-ej Wiki, nie chodziło mi i to, dobrze wiesz. Mam na myśli to,że to już nie będzie to samo. Dzielić będzie nas pół świata!!-krzyknął.
Chyba dopiero teraz pojełam, że jestem już całkowicie na straconej pozycji. Wcześniej miałam jeszcze  promyk nadzieji, że może jakoś to przetrwamy...A teraz, całkowicie zgasł.
Ktoś zapukał do drzwi. Okazało się,że to mama, która przyszła sprawdzić czy "wszystko gra" jak to określiła. Jak ma grać jeżeli, w jeden dzień tracę tak ważne dla mnie osoby. Do tego jeszcze w tak szczególny dla naszej piątki dzień. Nienawidzę świata.

Nowe "ŻYCIE"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz