I need adrenaline

119 20 11
                                    

Nienawidziłem tych momentów, kiedy brała mnie nuda i nie miałem co ze sobą zrobić. Nie potrafiłem siedzieć w miejscu. Musiałem się ruszać. Od zawsze należałem do drużyny koszykówki, w liceum byłem jednym z najlepszych graczy. Teraz będąc na ostatnim roku zarządzania, jedyne co mogłem robić, to chodzić wraz z SungJae na zajęcia tańca. Teraz, bawiąc się kolejny dzień z rzędu w klubie wraz z chłopakiem, wciąż było mi mało.

- SungJae! Chodźmy do wesołego miasteczka, proszę! Nudzę się!- jęknąłem, a chłopak przerwał rozmowę z długowłosą blondynką, żeby spojrzeć na mnie. 

- Lu, jest trzecia w nocy, wszystkie wesołe miasteczka są już dawno zamknięte, daj spokój- westchnął upijając swojego drinka, którego zamówił zaledwie kilka minut wcześniej

- No właśnie! Są zamknięte, tym bardziej chodźmy! Zróbmy coś szalonego, Jae!- zacząłem potrząsać jego ramieniem, na którym chwilę później się uwiesiłem.

- Luhan, czy ty chcesz się włamać do wesołego miasteczka?- spojrzał na mnie surowym wzrokiem, a ja z uśmiechem na twarzy pokiwałem głową. Ten tylko westchnął ciężko i przetarł dłonią kark.- Czy ty jesteś normalny? Jesteś na ostatnim roku studiów, nie szkoda ci tak szybko iść do więzienia? W każdym razie, ja nie zamierzam się gdziekolwiek włamywać. Jeżeli tak bardzo chcesz to zrobić, to znajdź sobie kogoś innego- powiedział, a ja prychnąłem zakładając ręce na torsie.

- Pff, taki z ciebie przyjaciel- wyższy uderzył mnie otwartą dłonią w tył głowy, po czym spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.- Auć?! To bolało!- rzuciłem masując opuszkami palców bolące miejsce.

- Miało boleć- dodał.- Luhan, proszę, przypomnij sobie, kiedy w ostatniej klasie liceum chciałeś zacząć produkować amfę. Rok później, chciałeś bawić się w sponsora, ale sponsorem mogłeś być tylko dla dzieci z osiedla obok uczelni, bo jedyne na co było cię stać, to lizaki i jogurty ze spożywczego- powiedział, a ja już otwierałem usta, żeby zaprzeczyć.- Rok temu chciałeś kupić sobie dobermana i jeździć z nim na nielegalne walki psów. A wszyscy dobrze wiemy, że w drugiej połowie ostatniej klasy liceum zabiłeś swojego chomika, bo karmiłeś go tylko i wyłącznie pierniczkami. Za to w tym roku planujesz już trzecie włamanie- skończył, zakładając ręce na piersiach. Podniósł jedną brew patrząc na mnie spod byka. 

Owszem, miał rację, a ja czasem miałem naprawdę szalone plany. Fakt, karmienie Booma samymi pierniczkami nie było dobrym pomysłem. Zamiast jak chomik, wyglądał bardziej jak świnka morska. Był naprawdę grubiutki. Ale ja po prostu nie mogłem, nienawidziłem się nudzić. Z roku na rok wynajdywałem coraz to nowsze i bardziej szalone pomysły. Ale lubiłem siebie, lubiłem swoje życie. Kochałem swoje szaleństwo. 

- To było dawno temu, SungJae! Dlaczego zawsze tylko mówisz mi, że źle robię i wypominasz mi moje błędy?!- wybuchłem krzycząc na chłopaka. Ten tylko podsunął mi drinka i poklepał po plecach.

- Zachowujesz się jak dziecko. Napij się i idź kogoś poderwać, okey? Myślę, że tamten chłopak ci się spodoba. Ten szatyn- wskazał palcem w tłum za nami, a ja odwróciłem głowę.

Świdrowałem wzrokiem niewielką grupkę ludzi wyszukując wzrokiem w niej szatyna. Kiedy go dostrzegłem, spojrzałem na SungJae, który kiwnął głową. Po raz kolejny zwróciłem swój wzrok na chłopaka i zacząłem mu się intensywniej przyglądać. Był szatynem, to fakt, chociaż miałem wrażenie, że w jego włosach widzę miedziane pasma. Ubrany był w czarne, przetarte spodnie, białą koszulkę w granatowe paski i długą, szarą bluzę. Wyglądał nadzwyczaj dobrze, a jego opadająca na oczy grzywka i przeszywający wzrok dodawały mu uroku. Dopiero teraz zauważyłem, że szatyn przestał tańczyć, stając w bezruchu i patrząc mi głęboko w oczy. Jego wzrok był chłodny i nie mogłem z jego oczu wyczytać żadnego uczucia. Widziałem tam tylko pustkę. Podniosłem dłoń i uśmiechnąłem się, nieśmiało do niego machając. 

I need adrenaline | HunHanWhere stories live. Discover now