Rozdział 2

31K 1.2K 162
                                    

Jean

Stałem z kolegami na szkolnym dziedzińcu i wpatrywałem się w Nicolasa i jego kumpli, którzy posyłali nam nieprzyjazne spojrzenia. Alice i Emily stwierdziły, że w piątek w klubie zachowywaliśmy się gorzej niż dzieci i mimo iż miały odrobinę racji, to chciałem żeby zaczęły mnie wspierać. Chociaż patrząc na Judy, moje siostry wspierały mnie o wiele bardziej niż ona Nicolasa, za co byłem im wdzięczny. Z oddali widziałem jak koledzy Bensona kręcili się wokół swoich kobiet oraz jak jeden z nich próbował zagadać do jakiejś blondynki z rocznika niżej. Nicolas natomiast usilnie starał się udobruchać swoją dziewczynę Lizzie, która z tego co mi wiadomo, obraziła się na niego z mojego powodu. Po chwili ujrzałem jak Nicolas obrócił się do swojego kolegi, który był zajęty obmacywaniem swojej partnerki.

– Jak my się prezentujemy w oczach innych?! – usłyszałem z oddali i miałem ochotę się roześmiać. – Jak chcecie się pieprzyć, to idźcie chociaż w miejsce, w którym nie będę musiał was oglądać! – Reszty wypowiedzi niestety nie dosłyszałem, bo moją uwagę przyciągnęły trzy wchodzące na teren szkoły dziewczyny. Jak zawsze szły śmiejąc się głośno i rozmawiając z ożywieniem o jakiś pierdołach. Przez cały weekend nie miałem okazji porozmawiać z moimi siostrami, bo z całej siły starały się udawać, że są na mnie śmiertelnie obrażone. Kiedy Judy i bliźniaczki przeszły obok nas miałem ochotę się z nimi przywitać, ale nawet na mnie nie spojrzały więc odpuściłem. W międzyczasie zadzwonił dzwonek na lekcje, więc cała zgraja ludzi zaczęła przepychać się do drzwi wejściowych razem ze mną.

***

Przez wszystkie lekcje zastanawiałem się jak mógłbym dyskretnie utrzeć nosa Nicolasowi, ale nie wymyśliłem nic mądrego ani realistycznego, co można by w miarę szybko zrealizować. Ponadto zacząłem myśleć również o tym co mógłbym zrobić, żeby jakoś udobruchać swoje młodsze siostry. Przez rozkojarzenie dostałem jedynkę z matematyki, bo na zadane przez nauczycielkę pytanie na temat ciągów wyrecytowałem pole kwadratu. Musiałem przyznać się do tego, że myślami byłem gdzieś indziej i nie interesowało mnie to, co działo się w klasie. Dopiero na godzinie wychowawczej odzyskałem trzeźwość umysłu, bo nasza nauczycielka ogłosiła, że wyjeżdżamy na trzy dni w Góry Śnieżne do Parku Narodowego Kościuszki. Kobieta wygłosiła przemowę na temat tego jak ważne było poszerzanie wiedzy młodych ludzi na temat środowiska, natury i ekologii, a następnie przeszła do konkretów.

– Wyjeżdżamy za trzy tygodnie, piątego grudnia w poniedziałek o szóstej rano. – Słowa nauczycielki spotkały się z wyraźną dezaprobatą uczniów, ale ona nie przejęła się okrzykami niezadowolenia i kontynuowała swój wywód. – Zatrzymamy się w hotelu River Inn, a podróż autokarem potrwa około sześciu godzin. – Cała klasa natychmiast wyciągnęła telefony i każdy z prędkością światła zaczął wystukiwać na klawiaturze nazwę hotelu, aby obejrzeć jego zdjęcia i przygotować się na warunki, jakie będą w nim panowały. – Mam nadzieję, że wykorzystacie tę wycieczkę głównie w celach naukowych a nie alkoholowych, bo w końcu jest to wasz ostatni wspólny wyjazd w tym gronie. – Pomyślałem wtedy, że niezmiernie mnie to cieszyło. Miałem dosyć tej szkoły i chciałem w końcu wyjechać na studia medyczne, na które popychali mnie rodzice. Może zawód moich rodziców nie był dla mnie do końca stworzony, ale wiedziałem, że w jakiś sposób byłem zobowiązany do pójścia na te studia. W końcu ktoś musiał podtrzymać rodzinną tradycję. Moja mama była psychiatrą, a ojciec kardiologiem, więc wszyscy wokół spodziewali się, że ja także zostanę lekarzem. Moje siostry już dawno przekonały się o tym, że kariera medyczna nie została dla nich stworzona, bo gdy tylko widziały krew, od razu mdlały lub w najlepszym wypadku robiło im się niedobrze. Z rozmyślań wyrwał mnie głos nauczycielki. – Jeszcze jedna ważna kwestia – rzuciła, tym samym przywołując klasę do porządku. – Jedzie z nami klasa wychowawcza pani Grace, w związku z czym mam nadzieję, że nie będzie między wami żadnych nieporozumień, kłótni ani tym bardziej żadnych bójek. Jesteście dorośli i myślę, że potraficie się zachowywać na tyle odpowiedzialnie, żeby wasi rodzice nie musieli po was przyjeżdżać – zakończyła swoją wypowiedź, a kilka sekund później rozległ się dźwięk dzwonka zwiastującego przerwę. Większość uczniów podniosła się z miejsc i jeden po drugim zaczęli opuszczać klasę, ale były to głównie osoby palące.

Enemy Of My Brother (W KSIĘGARNIACH)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz