Mimo iż jego kolejnym celem nie był jego ojciec i tak miał nadzieję, że jednak wkrótce się nim okaże. W końcu jego pracodawcy zapewniali go o nagrodach, które czekają na niego gdy tylko wykona dobrze swoją robotę.
Za zniszczenie komisariatu dostał dość pokaźnej grubości książki o spektakularnych morderstwach dokonanych na przestrzeni lat na całym świecie. Nie takiego co prawda prezentu oczekiwał za poświęcony trud, jeden dzień po akcji. Musiał pamiętać, by nie stracić w oczach swoich "pracodawców" i za każdym razem być potulnym jak przysłowiowy baranek.
"Chcesz nagrodę- zapracuj, bo widzisz w życiu nigdy nie ma nic za darmo, a tym bardziej na pstryknięcie palca."
Zasadę, którą mu wprowadzili przyswoił sobie dość szybko, co nie było trudne, bo połowę znał od dawna. "W życiu nigdy nie ma nic za darmo! Zapamiętaj to sobie gówniarzu!" - ojciec często raczył go tymi zdaniami, będąc pod wpływem alkoholu lub po ciężkim dniu w pracy, co zdarzało się każdego dnia w tygodniu, myśląc, że zyska w oczach przerażonego dziecka. Mimo wysokiego wykształcenia jakie zyskał, posiadał także irytujący zwyczaj zatracania go w alkoholu. Stawał się wtedy zwykłym- mógł to śmiało powiedzieć- żulem. Może nie siadała pod sklepem, może nie błagał o pieniądze, ale siedział przy ścianie swojej sypialni i bredził od rzeczy, co jakiś czas podszczypując tyłek matki, kiedy kręciła się chodząc co rusz do kuchni, przez co musiała mijać męża. Chłopak siedział w swoim pokoju i zniesmaczony patrzył przez otwarte drzwi na poczynania ojca. Zastanawiał się, co zrobiłaby jego młodsza siostra gdyby zobaczyła te sceny. Na szczęście, dziewczynka od niedawna częściej przesiadywała u babci, która mieszkała niedaleko i mogła również odprowadzać wnuczkę do szkoły, chociaż częściej puszczała ją samą i całą jej drogę obserwowała przez okno. Zaledwie kilka domków dalej kończyło się osiedle domków jedno- lub dwurodzinnych i zaczynał się teren szkoły podstawowej do której uczęszczała Lizzie.
Chłopak od zawsze zajmował się swoją młodszą siostrą, która stała się jego oczkiem w głowie, jako że to on w większym stopniu wychował dziewczynkę. Pomagał w pracach domowych, robił śniadania, odbierał i odprowadzał do przedszkola, a potem do szkoły, jeśli matka była w pracy i nie mogła tego zrobić lub zająć się porządnie córką.
- M...
- Tak mamo, już idę.
Przeszedł nad nogami ojca krzywiąc się od przykrego zapachu ulatującego z jego otwartych ust. Od dobrych kilku minut spał i spokojnie oddychał. Przekroczył próg kuchni i spojrzał na matkę.
- W czym pomóc?
- Jutro po szkole zaniesiesz do babci resztę ciuchów Lizzie.
Zaskoczony spojrzał na swoją rodzicielkę. By rozwiać swoje domysły postanowił prosto z mostu zadać nurtujące pytanie.
- Lizzie ma przeprowadzkę?- matka od razu pokiwała potwierdzająco głową.
- Najpierw ona. Potem my. Koniec z tym, moje dzieci nie będą na to patrzyły. Nawet, jeśli jedno z nich jest dorosłe.
Smutno się uśmiechnęła i podeszła do syna przytulając go czule. Odwzajemnił uścisk, przykładając głowę do wgłębienia w jej ramieniu.
- A coś w sprawie rozwodu?
- Mam umówione spotkanie z naszym adwokatem. Jutro na jedenastą. Jeszcze trochę i będzie po wszystkim, nie martw się.
- Dziękuję, mamo.
Odstąpił na wyciągnięcie ramion od mamy by spojrzeć na nią. Cieszył się z tego, że więcej cech odziedziczył po niej- jak na przykład ten sam odcień włosów, które z ciemnego brązu przechodziły powoli w czerń, duże zielone oczy i nos, który był lekko zadarty ku górze.
CZYTASZ
Dawna (nie)znajoma || Jordan Parrish
FanfictionSą dwie osoby. Chodziły do tej samej szkoły. Dostrzegały swoją obecność, a nawet od czasu do czasu zamieniały słowo. Teraz, te dwie osoby spotykają się po latach i poprzez wzgląd na wspomnienia starają się nie popełnić tego samego błędu co w przeszł...