Strzępek czwarty - "Ulotność" [Węch]

204 48 66
                                    


Katar to straszna chujnia.

Nie czuć ulubionych zapachów, nawet najlepsze żarełko traci smak, a przede wszystkim zapach tej jedynej, ukochanej osoby staje się nieznośnie przytłumiony i niewyczuwalny.

Wiktor odrzucił siódmą już zasmarkaną chusteczkę na piękny stosik na sofie, który rósł i rósł i zdawało się, że nie będzie mieć końca. A wszystko przez łzy, te pieprzone łzy! Płynęły, przestać płynąć nie chciały, uparcie torowały sobie ścieżkę z oczu Nikiforova, przez jego mocno zarumienione policzki, czerwony i obtarty nos, aż po wilgotną od śliny brodę.

Makkachin siedział po drugiej stronie, wtulając łeb w swego pana, nie umiejąc go w żaden sposób pocieszyć ani podnieść na duchu. To kładł mu łepetynę na kolanach, to podsuwał swoje uchate uszy do tarmoszenia, to trącał nosem w twarz, lecz to wszystko jak psu na budę.

Wiktor jęknął głośno przez swego najdroższego Erosa, lecz niekoniecznie dlatego, że ten właśnie przyprawiał go o ekstazę. Wręcz przeciwnie; siwy pomalutku umierał na każde wspomnienie Yuuriego i nic, totalnie nic mu nie pomagało.

W tle przygrywał telewizor, na ekranie migały kolejne obrazy, przedstawiające kolejny denny paradokument. Jakaś kobieta właśnie urządzała swemu (jeszcze) mężowi karczemną awanturę. bo wyczuła na jego koszuli perfumy inne aniżeli te, których używał on oraz ona sama. A do tego wszystkiego piękny ślad na szyi; cóż to za bezczelna istota śmiała naznaczyć biednego biznesmena tak wyrazistym śladem po czerwonej szmince? Ślady szminki znajdowały się też na rozchełstanej koszuli. Miała baba rozmach. Facet próbował się tłumaczyć, że to nie tak, że to przypadek, lecz bezskutecznie. Teraz, pokazany na osobnej planszy, żalił się na niewyrozumiałą i zaborczą żonę.

Wiktor, zerkając znad kolejnej wilgotnej chusteczki na ekran, spiorunował biznesmena wzrokiem.

- A chuj ci w ryj. I w nogę też.

Po czym znów zaniósł się urywanym, cichym szlochem. Makkachin zaskomlał, gorączkowo trącając pana nosem, lecz widząc brak reakcji swego pana, z niezadowoleniem podniósł się z kanapy, po czym wywędrował do sypialni. Wrócił po niedługim czasie, w pyszczku niosąc koszulkę, w której Yuuri spał. Wskoczył na sofę z powrotem, rzucił koszulkę swemu panu na kolana i zaszczekał, dając znać o swej obecności. Nikiforov spojrzał na psiaka, po czym wziął w ręce koszulkę. Przedziwny, zimny dreszcz przebiegł po jego plecach, gdy tylko dotknął materiału. Koszulka kwalifikowała się już w kategorii „do prania", lecz mimo tego do tej pory leżała w sypialni państwa Katsuki-Nikiforov.

Wiktor wtulił nos w przepocony materiał i zaciągnął się jego zapachem...

... a w zasadzie jego brakiem.

- O nie... Makoś, to już tyle go nie ma, że jego ubrania tracą zapach?!... – wychlipał Rosjanin, z przerażeniem patrząc to na psa, to na koszulkę.

Makkachin przekrzywił łepetynę, patrząc na swego pana z cichą dozą niezrozumienia. No przecież pachnie, człowiek, o co ci chodzi? Ja drugiego pana to nawet z drugiego końca kraju wyczuję. Ba! Ja ci powiem, które rzeczy nosił przez dłużej niż pięć minut! A ty, mój kochany, ale głupi panciu, śmiesz kwestionować moje kompetencje?!

- Makoś, ja... ja nic nie czuję! Nie czuję mojego Yuuriego!...

Wiktor z żalem odłożył koszulkę i sięgnął po dziewiątą chusteczkę, zaś niezadowolony pudel zeskoczył z sofy. Tu jego misja się kończy.

Albo jeszcze nie.

Jeszcze jeden, malutki szczegół.

Głupi człowiek.

I kiedy Nikiforov chlipał sobie nad dziewiątą chusteczką, obserwując w telewizji konfrontację żony i kochanki biznesmena, nagle poczuł zapach.

Nie, nie zapach Yuuriego.

Nie zapach jego potu.

Ten zapach był z początku mdły i niewyraźny, zdawał się majaczyć gdzieś w oddali, lecz kiedy Wiktor poczuł amoniak, momentalnie poderwał się z sofy, biegnąc za radośnie spieprzającym pupilem.

- MAKKACHIN! JAK MOGŁEŚ MNIE TAK BEZCZELNIE OLAĆ?!

A pudel zaszczekał radośnie, biegnąc w stronę kuchni. Zadanie wykonane. Człowiek odzyskał węch.


_________________________

Trochę ogłoszeń parafialnych.

Tradycyjnie przywołuję twórczynię tego vkusno challegne'u, czyli naszą kochaną Dziabara i powiem tylko tyle, że #KurwaPrzepraszam ^^

Wiem, że mam ze wszystkim ostre tyły. "Kruchego" nie było już dobre dwa miesiące, co nie? Przepraszam T^T Ten głupi óczuć, kiedy jest pomysł, jest plan, ale wena w lesie. Po zakończeniu Kruszonki wykonam jej rewrite (ten jeban logiku co noc piszczy i błaga o poprawki!), a następnie zabieram się za... Cholera, w sumie to teraz nie wiem, w co ręce włożyć :')

W każdym razie lub też bądź co bądź mam już zaczętą jedną serię i mam cichą nadzieję, że nie skończy się na wykupieniu krajowego zapasu chujsteczków.

Także Kochani - tradycyjnie mówię stay tuńczyk (tudzież oscypek, dyskryminacja to zło, a podatki to kradzież) i do napisania w jutrzejszej, ostatniej części!

Strzępki obecności [ Zmysłowy Challenge | Yuri!!! on ICE ]Where stories live. Discover now