Z góry przepraszam, jeśli wyszło zbyt płytko. Nie miałam na celu nikogo urazić. Research, którego dokonałam, na pewno nie jest wystarczający. Jest to jednak pierwsze moje opowiadanie idące w kierunku jakichkolwiek zaburzeń psychicznych. Bądźcie wyrozumiali.
~~~Siedziałem wpatrzony w widok za szybą, o którą z zawrotną prędkością uderzały krople deszczu, by następnie powoli spłynąć po niej aż na drzwi. Wpatrzony w niezaorane pola i gęsto rosnące brzozy, sosny czy też modrzewie zakryte grubą warstwą kotłującej się tuż nad ziemią ciężkiej, gęstej mgły. To wszystko było takie przytłaczające. Odwróciłem głowę. Znowu uciekasz. I wlepiłem spojrzenie w drogę przede mną. Wtedy zaczęły docierać do mnie dźwięki. Najpierw pojedyncze, później fragmenty melodii, aż w końcu doszły mnie także słowa. They were dead, they were broken. Their words were unspoken. But still they were happy at all. * Zacisnąłem pięści, walcząc ze sobą. Westchnąłem i gwałtownym ruchem nacisnąłem jeden z większych świecących się przycisków, tym samym uciszając muzykę.
Kobieta na miejscu kierowcy obok mnie spojrzała na moją twarz z delikatnym, błogim uśmiechem. Uśmiechem, który był jej nieodłączną częścią. Uśmiechem, bez którego nigdy jej nie widziałem. Siwe włosy okalały jej rozmarzoną twarz, zmarszczki wokół oczu sprawiały, że wyglądała na osobę, która ma za sobą wielki bagaż doświadczeń. Złapała mocniej kierownicę i odwróciła wzrok w stronę drogi. Włączyła z powrotem radio i przełączyła na inną stację.
– Anoreksja to najlepiej zbadane i opisane schorzenie z kręgu zaburzeń odżywiania – przemówił mężczyzna w radiu łagodnym, jednak zarazem stanowczym głosem. – Choroba dotyka przede wszystkim kobiety, jednak statystyki pokazują, że dotyczy również coraz większej ilości mężczyzn. – Przestałem słuchać, nie chciałem słuchać. Zamiast tego tępo wpatrywałem się przed siebie. – Zrozumienie anoreksji dla osoby zdrowej jest naprawdę trudne. Wiele osób nazywa zaburzenia odżywiania, w tym anoreksję, fanaberią.
– Bo to jest fanaberia! – Babcia wyłączyła radio, kręcąc głową. – Kto głodziłby się z własnej woli? Bzdury, już lepiej jechać w ciszy, prawda, Andy?
Włożyłem dłonie pod uda, poczuwszy, że zaczynają się trząść.
– Prawda – odparłem cicho, ledwo otwierając usta. – Bzdury.
***
Leżałem w swoim pokoju – w swoim rodzinnym domu – za którego ścianą była moja idealna uśmiechnięta rodzina, wpatrując się w biały sufit. Pokój był przepełniony rzeczami. Meblami, plakatami moich ulubionych zespołów, zdjęciami przywołującymi liczne wspomnienia, gitarą i keyboardem, ubraniami porozrzucanymi tu i ówdzie. Ale tak naprawdę był pusty. Przeraźliwie pusty, mimo swojego zagracenia. Bo nie było w nim żywej duszy. Bo nie było w nim mnie.
Thinking 'bout his home, where stands an empty bath. Let it be empty and stand in that home, because baths are made for standing alone. **
Położyłem dłonie na swojej klatce piersiowej i powoli zacząłem liczyć żebra. Najpierw z lewej strony, potem z prawej. Czułem się jak wanna. Złapałem się za łokcie i podniosłem do pozycji siedzącej, by oprzeć się o ścianę. Położyłem skrzyżowane ramiona na podciągniętych kolanach i schowałem między nie głowę. Widziałem za długie już pasemka blond grzywki opadające mi na oczy. Spojrzałem pod ramieniem na talerz pełen jedzenia stojący na biurku. Już dawno wcisnąłem rodzicom kit, że mam ogrom nauki i prościej będzie mi jeść posiłki w pokoju. Zgodzili się. Nie podejrzewali nawet, co się dzieje z jedzeniem, gdy zawsze dwadzieścia minut po tym jak mama wchodziła do pokoju z pytaniem: „Jak ci idzie nauka? Przyniosłam obiad", odnosiłem pusty talerz do kuchni.
CZYTASZ
Dandelions | Wyzwania Literackie
Short Story[tu jeszcze pojawi się ładny, poetycki opis] Praca stworzona na potrzeby Wyzwań Literackich organizowanych i tworzonych przez @wyzwanialiterackie.