Obiecałeś mi, że już więcej tego nie zrobisz, a ja Ci zaufałam.
***Nigdy nie lubiłam poranków. Zawsze liczyłam na to, że będziesz obok, ale miejsce obok było puste. Kołdra była zimna, a poduszka idealnie ułożona. Zazwyczaj zostawiałeś kartkę obok i tak było tym razem. Chciałam, żebyś kiedyś napisał na niej coś innego, niż znaną doskonale mi formułkę
Umówiłem się na jazdę z chłopakami, wrócę na obiad :*
Na końcu zawsze dawałeś serduszko, albo buziaczka. Zależy od dnia i jaki humor miałeś.
Może przesadzam, ale zawsze marzyłam o pobudce jak z filmów. Facet krząta się po kuchni i stara się, żeby przygotować wykwintne śniadanie dla swej ukochanej. Idzie rano do sklepu po świeże, chrupiące bułki. Kupuje dużo owoców, by potem przygotować smaczny deser. Po drodze zahacza o ulubioną kwiaciarnię i kupując swojej kobiecie bukiet róż, daje jedną z nich swojej ulubionej Pani sprzedawczyni. Wraca do domu i z jednym kwiatkiem idzie z całym posiłkiem do sypialni. Budzi ją delikatnymi pocałunkami w szyje i w policzek, a ona budzi się z uśmiechem od ucha do ucha. Jest najszczęśliwszą kobietą na świecie i niczego jej nie brak.
A ja? Owszem, kocham Cię jak idiotka, ale do pełnego szczęścia mi brakuje. Dużo mi brakuje. Zamiast szczęścia codziennie towarzyszy mi strach, czy wrócisz zdrowy i cały do domu. Martwię się o Ciebie nawet wtedy, gdy siedzisz obok mnie, bo nie wiem co za chwilę strzeli Ci do głowy. Twoje pomysły sięgają czasem marsa, więc nie dziw się, że czasem się złoszczę.
Liczyłam na to, że po wypadku na skoczni pójdziesz po rozum do głowy. Wyszedłeś z tego cało i najpiękniejsze słowa jakie usłyszałam, to, że rezygnujesz ze skoków. Widziałam, jak bardzo tego nie chcesz, ale zacząłeś bać się o własne życie.
Chyba szybko ten strach zniknął, bo po kilku miesiącach wpadłeś na równie pojebany pomysł. Nic ani nikt nie był w stanie Ci go wybić z głowy. Szedłeś w zaparte i próbowałeś mnie do tego przekonać, ale do tej pory Ci się to nie udało. A od dwóch lat próbujesz nieustannie.
Ile razy chciałeś mnie zabrać na przejażdżkę z okazji naszej rocznicy? Za każdym razem odmawiam, bo nie jestem na tyle świrnięta, żeby korzystać z okazji stracenia życia. Ty nie patrzysz na to z tej perspektywy. Jeździsz z setkami na liczniku, bo brakuje Ci adrenaliny. Jesteś od niej uzależniony. Upadek na skoczni miał Cię od niej odzwyczaić, ale to poszło w zupełnie inną stronę. Sprawiło, że czujesz większą potrzebę czucia jej. Prędkość Cię satysfakcjonuje i chcesz, żeby była ona jak największa. Zmieniłeś swój motocykl już trzeci raz. Za każdym razem ta cena jest wyższa, a pod tym względem, zupełnie nie zwracasz uwagi na to, co ja sądzę. W tej kwestii jestem dla Ciebie nieodczuwalnym powietrzem. I nawet nie widzisz, jak przez to jest mi przykro.
Każdy dzień jest dla mnie katorgą. Każdy dzień wygląda tak samo. Wstaje, zajmuje się sobą, obgryzam paznokcie ze stresu - których już w sumie nie ma - i w końcu widzę Cię w drzwiach. Uśmiechnięty od ucha do ucha zdejmujący kask. Twoje włosy zawsze są roztrzepane na prawo i lewo. Lubiłam ten widok, ale wolałabym, żeby to Twoje roztargnienie powodowało coś innego, niż ucisk kasku. A co potem? Po obiedzie znowu wychodzisz żegnając się krótkim pocałunkiem. Ile razy chciałam, żeby był on dłuższy, ale przerywałeś go słowami
Chłopaki czekają
Zapewne próbowałabym sobie wyobrazić, co czują dziewczyny tych twoich kolegów, ale nie muszę. Ja idealnie czuje to samo co one. Może i nawet wszystko boli mnie podwójnie. Już raz prawie Cię straciłam i od tamtego momentu ani razu nie pojawiłam się w pobliżu skoczni. Nie potrafię patrzeć na to miejsce. A teraz? Codziennie z okna mogę zobaczyć to, co znienawidziłam równie mocno. Twój sprzęt. Twoja obecna kochanka, z którą spędzasz więcej czasu niż ze mną. Po każdej jeździe wieszałeś kurtkę w naszej sypialni. Nie zaglądałam do tej szafy. Nie potrafiłam. Miałam tę świadomość, że masz tam wszystko co Ci potrzebne na drodze. A to co Tobie potrzebne, zupełnie nie jest przydatne mi.
YOU ARE READING
obiecałeś mi | daniel andre tande
Fanficobiecałeś mi, że już nigdy więcej tego nie zrobisz one shot