5.

205 19 1
                                    

Siedziałam na łóżku i obserwowałam Zain'a. Nagle odezwała się moja komórka. Spojrzałam kto dzwoni i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Cześć Emmo! - przywitałam się radośnie.

- Hej, na drugiej linii mam Cleo - odpowiedziała. Po chwili do moich uszu dotarł śmiech brązowowłosej.

- Witaj Riki, co u Zain'a? - spytała.
- A co ma być skoro jest u mnie niecałe 24 godziny? Leży sobie spokojnie i wącha moje kapcie. Ale chyba nie dzwonicie żeby to wiedzieć prawda? - zmarszczyłam czoło, domyślając się prawdziwego celu rozmowy.

- Spokojnie, my tylko... - zaczęła Cleo, ale Emma weszła jej w słowo.

- Nadal kręci Cię Zain? - to brzmiało jak stwierdzenie niż pytanie.

- No tak - zaczęłam i usłyszałam jak dziewczyny wstrzymały oddech.

- Jest taki grzeczny i usłuchany i ma takie miękkie futerko - dokończyłam, zakrywając sobie usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Oh daj spokój Riki to nie pora na żarty. Myślałaś o nim. Wtedy w schronisku. To co zrobił ten koleś było okropne i straszne i powinnaś o nim zapomnieć!!

- Wiem - westchnęłam. Ale gdyby...

- NIE MA ŻADNEGO ALE. ZAIN NIE MOŻE SIĘ DO NAS ZBLIŻAĆ! - wykrzyczała Cleo, a mój pies zaczął szczekać na słowo Zain.

- Oh poco dałaś temu głupiemu kundlowi to samo imię - oburzyła się blondwłosa.

- Nie obrażaj go! Poza tym sam sobie takie wybrał - zaprzeczyłam. - Muszę już kończyć.

- Dobra, przepraszam. Na razie.

- Pa -  rozlączyły się.

- Co ja Ci mówiłam?! Nie sika się w domu tylko na dworze! - pogroziłam mu palcem nachylając się nad żółtą plamą na podłodze. Po wytarciu, popsikałam odświeżaczem, żeby tata nic nie podejrzewał i złapałam za smycz. Piasek wesoło zamerdał ogonem i ślizgając się po śliskich kafelkach zbiegł na dół.

Otworzyłam drzwi, przypuszczając Zain'a i zaczepiając mu do obroży smycz, ruszyłam do parku. Wszystko obwąchiwał, obsciskiwał i latał między drzewami jak szalony.

Nagle zza kasztanowca wyszedł facet- Zain Bennett. Spojrzał mi w oczy przez chwilę, a potem przyspieszył kroku.
Mój pies wyczuł moment, w którym poluźniłam uścisk i wyrwał mi się.

- Nie tak prędko Zain!! - zawołałam za uciekającym zwierzęciem. Niestety zatrzymał się kto inny.

- Wiedziałem, że się za mną stęsknisz - powiedział Bennett bezczelnie się do mnie szczerząc jak głupi do sera.

- To nie było do Ciebie - warknęłam próbując go ominąć, ale mnie przytrzymał za ramię.

- Wyraźnie słyszałem swoje imię Riki.

- Oh doprawdy? - zakpiłam.

- Zapomnijmy o tym co się stało i wróćmy do siebie proszę... zaczął spokojnie ale mnie doprowadziły te słowa do szału.

- Napisałeś jakimś cholernym, niezmywalnym świnstwem o nazwie sprey na domu moim ,  Emmy i Cleo "tu mieszkają syrenki". Sprawdziłeś spowrotem Dennmar i "przypadkiem" zobaczyła twoje gryzmoły. Ona znów zaczęła węszyć !!! - ledwo kontrolowałam swój szept, bo  wspomnienia z ostatnich dni uderzyły we mnie z podwójną siłą. Ludzie z ławek się gapili, ale ignorowałam ich.

- I każesz mi o tym zapomnieć?

- To był głupi żart, przepraszam. I to nie ja sprawdziłem tą doktor tylko mój ojciec. On chyba się w niej zakochał- próbował się bronić.

- Nie liczyłeś się ze mną, więc teraz mnie już nie obchodzisz.  Nie zależy Ci na mnie ani na moim bezpieczeństwie. Jak teraz jej udowodnimy, że nie jesteśmy rybami?!

- Śliczności moje spokojnie, razem znajdziemy wyjście. Poza tym nie wiem czy zauważyłaś, ale tylko przy twoim napisie dorysowałem serduszko... - powiedział, a ja uderzyłam go w policzek.

Nie myślcie sobie teraz, że jestem agresywna albo coś. On sam go nadstawił. Naiwny liczył na buziaka. To już Eliot ma większy talent do rysunków niż ten... nie będę kończyć bo jeszcze wyjdzie na to, że jestem wulgarna.

Bennett trochę oszołomiony, zamrugał kilka razy.

- To koniec. Nas. Już. Nie. Ma. - oznajmiłam wesoło, po czym wzięłam na ręce mojego pieska który właśnie do mnie przebiegł.

Szczerze, to ten rozdział mi się nie podoba. Ale nic innego raczej nie wymyśle:// Dziękuję za przeczytanie i za gwiazdki. Mile widziane uwagi!

h2o Bycie syreną nie jest proste.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz