Rozdział II

280 19 2
                                    


Od tamtego spotkania w księgarni minęło sporo czasu. Wrzesień niepostrzeżenie zmienił się na październik, a ten w listopad. Miesiące te upłynęły Malwinie i Bartkowi na codziennej rozmowie, zarówno przez Messengera jak i telefonicznej. Żadne z nich, nie spodziewało się jak bardzo szybko ta znajomość się rozwinie i jak bardzo uzależnią się wzajemnie od dźwięku swoich głosów. Jeszcze żadne z nich nie przyznało się przed drugim, a tym bardziej przed sobą, że relacja między nimi, coraz mniej przypomina tą między przyjaciółmi...

- Leman, z kim ty tak całymi dniami piszesz, co? – Zapytał zaciekawiony kolega z drużyny. – Ciągle tylko szczerzysz się do telefonu.

Fakt, każdą wolną chwilę obydwoje poświęcali na wzajemnej wymianie zdań i myśli. Rozmawiali praktycznie o wszystkim: o książkach które ona przeczytała i które według niej on koniecznie musi nadrobić; o serialach, które wstyd, że Malwina jeszcze nie obejrzała, a on uwielbia. Żalili się sobie z wszelkich nieprzyjemności i zawodów jakie spotkało ich danego dnia.

- Oj, zostaw go. – Wtrącił się Fabian Drzyzga, rozgrywający Asseco . – Nie widzisz, że się młody zakochał?

- Co? – Otrząsnął się z letargu Lemański i szybko schował swój telefon do szafki. Prócz wiadomości tekstowych wysyłali sobie też nawzajem swoje zdjęcia, nie przyznając się przed sobą nawzajem, że od razu umieszczali je na tapetach swoich telefonów. Bartek nie chciał by któryś z jego kolegów, zobaczył co ma na tapecie. Jeszcze może by się Malwina któremuś spodobała i co by było? – Nie mam pojęcia o czym wy mówcie.

- Patrz, jak się zarumienił! – Zaczął się śmiać Nowakowski – No, kim jest ta dziewczyna?

- Serio nie wiem o czym mówcie. – Wypierał się dwudziestolatek i czym prędzej pognał na boisko, byli by być jak najdalej od śmiechów kolegów.

Przez cały trening radził sobie, delikatnie mówiąc, średnio. Zarówno bloki, jak i zagrywka częściej mu nie wychodziły, niż sprawiała, że zdobywał punkty. Cóż się dziwić, praktycznie bez przerwy myślał o słowach doświadczonego kolegi. Czy naprawdę, ta drobna brunetka skradła jego serce? Co prawda to prawda, ostatnio każdą wolną chwilę spędzał albo na rozmowach z nią albo na myśleniu co teraz robi lub o niej samej. Jakiś czas temu przyłapał się na tym, że oglądając wieczorem serial, gdy dwójka bohaterów całuje się pierwszy raz, w jego głowie zawiązała się myśl, jakie są w dotyku usta Malwiny.

- Lemański!  – Krzyknął w końcu trener, gdy po raz kolejny chłopak nie był w stanie zablokować prostego ataku. - Co się z tobą chłopie dzieje!?

- Niech trener mu odpuści. – Zaczął go bronić Masłowski - Zakochał się!

- To niech się odkocha, do cholery! – Odkrzyknął Adam Kowal pełniący funkcje trenera rzeszowskiego klubu – Albo inaczej się może pożegnać, że wystawię go w wyjściowym składzie w najbliższym meczu.

Trener uderzył w czuły punkt środkowego. Dla każdego choć trochę obeznanego ze sportem było wiadome, ile dla młodego sportowca znaczy przesiedzenie na ławce przez całe spotkanie. Lemański nie po to harował jak wół i dawał z siebie wszystko pod siatką grając przez ostatnie dwa sezony dla Politechniki Warszawskiej, by teraz będąc w wymarzonej Resovi siedzieć na ławce.

Dlatego do końca treningu skupił się tylko i wyłącznie na piłce. Stał się piłką, jak mówiło stare przysłowie, krążące między dyscyplinami sportu.

A o Malwinie pomyślał dopiero, gdy zeszedł później do szatni. To były najdłuższe i najtrudniejsze dwie godziny w jego życiu, odkąd ją poznał.

Właściwie nie miał pojęcia, co sprawiło, że zwrócił wtedy na nią uwagę i podszedł do niej. Pomoc przy ściągnięciu książki była jedynie pretekstem, co tu kryć. Możliwe, że to ta niesamowita otwartość, która od niej biła albo po prostu fakt, że była piękna. Najzwyczajniej świecie, ta drobna brunetka o oczach ciemnych jak gorzka czekolada zawróciła mu w głowie.


Uwielbiała swoje cztery ściany we Wrocławiu. Niby nic nadzwyczajnego, ale jednak. Mała, przytulna kawalerka na obrzeżach. Co prawda, całe mieszkanie zajmowało powierzchnie równą salonowi w jej rodzinnym domu, naprawdę! Zmierzyła to!, ale i tak je ubóstwiała w nim przebywać.

- Ciasne, ale własne! – odpowiadała za każdym razem, gdy ktoś zwrócił jej uwagę na ten mały szczegół.

Najbardziej lubiła, gdy wracała po ciężkim dniu z uczelni, a w mieszkaniu czekało na nią jej łóżko. Mięciutki koc, ciepła herbata, dobra książka i nic więcej do szczęścia jej nie potrzeba.

No, może poza Bartkiem – Dodała w myślach i zaraz się skarciła. Co prawda, od jakiegoś czasu myślała o nim coraz częściej i wręcz z utęsknieniem wyczekiwała wieczornych rozmów, wyobrażając sobie przy tym, jak leży obok niej i...

Nagle zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawił się nie kto inny, jak niedawno wspomniany pan Lemański. Uśmiech od razu zagościł na jej twarzy.

- I jak tam trening? – Spytała, ściągając buty i rzucając na łóżko.

- Mogło być lepiej – Odpowiedział jej w słuchawce zmęczony głos. Nie zdziwiło jej to zbytnio, zwykle po treningu chłopak był wykończony, mimo to, nigdy nie dawał się przekonać, by zaniechać rozmowy. Tak jak ona,  wyczekiwał tej chwili w ciągu dnia, gdy usłyszy ją po drugiej stronie słuchawki. – Nie szło mi dzisiaj najlepiej.

- Aż tak? – Zmartwiła się. Malwinie też dzisiaj ciężko szło, nie potrafiła się skupić. Jej myśli wciąż uciekały w stronę młodego środkowego i rozmów, które razem odbyli - Ale pamiętaj, jutro będzie gorzej.

- Dzięki za pocieszenie – Usłyszała w słuchawce jak się śmieje. Lubiła ten dźwięk, raz nawet wpadła na pomysł, że nagra jego chichot i ustawi sobie jako dzwonek, gdy ten dzwoni. Zrezygnowała jednak z tego pomysłu. Nie szaleje aż tak bardzo na jego punkcie by to robić, prawda? Nie jest jeszcze z nią tak źle. Czy jest? – Mam wrażenie, że dam dupy w przyszłym meczu.

- Nie dasz, bo będziesz wiedział, że inaczej skopię ci dupsko. – Zagroziła, jednak jej radosny ton sprawił, że z groźby wyszły nici.

- Niby jak? Nie dosięgniesz. – Uwielbiał przypominać jej o różnicy wzrostu między nimi.

- Dosięgnę! – Upierała się brunetka – Stanę na krzesło i skopię Ci dupę.

- Zobaczymy! – Zaśmiał się, a potem usłyszała ciche ziewnięcie w słuchawce. – Naprawdę przydałby mi się porządny kop.

- Dobrze, w takim razie przyjadę do Rzeszowa, stanę na krześle i dam Ci tego kopa. – Odparła nie zastanawiając się wcześniej co mówi. – Bylebym tylko z krzesła nie spadła.

- Nie martw się. – Odezwał się nagle ożywiony z nową dawką energii –Złapię Cię. Nie pozwolę, by stała Ci się krzywda.    

Bo życie bez pasji nie ma sensu l Bartłomiej LemańskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz