- ... więc mówisz, że olewasz mnie, resztę przyjaciół, ogóle sylwestra u mnie, bo jedziesz do Warszawy do chłopaka? - Malwina nie potrafiła rozpoznać emocji jakie znajdowały się na twarzy przyjaciółki z liceum.
Właściwie słowo „przyjaciel" było zbyt mocnym stwierdzeniem. Jeszcze w szkole podstawowej zbyt mocno się sprażyła na osobach, które odważyła się nazwać swoimi przyjaciółmi. Nie raz, i nie dwa, gdy obdarzyła kogoś tym niezwykle wyjątkowym tytułem, ta osoba udowodniła, że kompletnie nie zasługuje by tak ją nazywać. Dlatego, mimo dziewiętnastu lat na karku, nie miała nigdy prawdziwego przyjaciela. Dobrych i bardzo dobrych znajomych od liku, a kogoś, kto o trzeciej nad ranem pomógł ukryć zwłoki - nie.
- Źle to brzmi, gdy mówisz to takim tonem. - Odparła ciemnooka, obracając się plecami do koleżanki ze szkolnej ławki. Podeszła do wieszaka stojącego pod ścianą i zaczęła przeglądać sylwestrowe kreacje.
- Źle to brzmi, bo jest złe. - Odpowiedziała jej, już wyraźnie zdenerwowana blondynka. - Myślałam, że wyznajesz zasadę „przyjaciele nad chłopakami".
A jesteśmy przyjaciółmi? - Cisnęło się Malwinie na usta.
- To nie chłopak. To tylko Bartek. - Rzuciła, nie zaszczycając zielonookiej ani jednym spojrzeniem i skierowała się w przeciwną stronę sklepu, a Kindze nie zostało nic innego jak podążyć za nią. - On też jest moim przyjacielem.
- Chyba przyjacielem z dodatkami. - Zakpiła. - Jakoś nie słyszałam, byś się całowała z Krzyśkiem, z którym też się przecież przyjaźnisz.
- Nie. - Zgodziła się bez sprzeciwu Malwina i ściągnęła z wieszaka szmaragdowo zieloną sukienkę. - Bo to ty się z nim całowałaś, pamiętasz? - Dodała i spojrzała na zaskoczoną koleżankę z jadowicie bezczelnym uśmiechem.
Malwina od zawsze była znana w okolicy ze swojego ciętego języka i bezszczelnej wręcz szczerości. Mimo swojej cichej, łagodnej i ugodowej natury, podczas gorszych dni potrafiła nakrzyczeć na Bogu ducha winnych ludzi całkowicie bez powodu. Nic dziwnego, że wśród znajomych mówiono na nią Cicha Woda. Kto by się spodziewał, że zamknięta w sobie, zaczytana w fantasy dziewczyna potrafi zripostować lepiej niż niejeden mistrz internetu.
Swoje nieobliczalne zdolności Malwina zawsze powstrzymała w pobliżu ludzi, z którymi się „przyjaźniła". Ta drobna brunetka nie należała do ludzi, którzy lubią ranić osoby z otoczenia. Dlatego teraz, Kinga nie wiedziała co powiedzieć. Pierwszy raz, od siedmiu lat, czyli odkąd zna ciemnooką, ta jej dogryzła. I to od razu, z przysłowiowej, grubej rury.
- Ja... to było na imprezie, to się nie powinno liczyć. - Blondynka zaczeła się w końcu bronić. - Zresztą nie musze Ci się tłumaczyć. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Nie słuchała. Właśnie w momencie, gdy Kinga zaczeła się usprawiedliwiać, telefon Malwiny przypomniał o swoim istnieniu oraz powiadomił o nowej wiadomości. Brunetka od razu siegneła do tylnej kieszeni spodni, w której zwykle nosiła komórkę. Po odblokowaniu urządzenia od razu wyświetlił się zapis jej ostatniej rozmowy ze środkowym w formie czatu. Jednak jej uwagę przyjeciągneła fotografia, znajdująca się w ostatniej wiadomości. Na zdjęciu znajdował się nie kto inny jak pan Lemański z policzkami wypchnanymi jedzeniem trzymający przed ustami widelec z ciastem. Po chwili pojawił się również podpis „Jakby kto pytał: najpierw masa potem rzeźba". Zaśmiała się widząc obrazek.
Zdecydowanie nie mogła się już doczekać sylwestrowej nocy.
- ... więc mówisz, że pod nieobecność rodziców, zaprosiłeś do ich mieszkania swoją dziewczynę na sylwestra? - Łukasz podsumował to co właśnie usłyszał od kolegi.
CZYTASZ
Bo życie bez pasji nie ma sensu l Bartłomiej Lemański
RomanceOpowieść o tym co w życiu najważniejsze. O miłości, przyjaźni, pasji. Mózgowiec i sportowiec. Ona najchętniej spędziłaby piątkowy wieczór grając w grę planszową. On najchętniej wyszedłby wtedy na miasto i szalał. Ona woli czytać niż ogląda...