skądś go znam, w końcu go kocham.

378 72 25
                                    

Dedykowane kochanym SirNicolasFlamel i _Arminek_, które pewnie czekały na tego shota od jakiegoś czasu. Albo to ja czekałam, aż przeczytają...
~♥~

Pędzel trzymany w chudych palcach Levia oderwał się od zamalowanego płótna. Dał się słyszeć dźwięk kilku kroków. Następnie chwila ciszy, przerywana odgłosem nabieranego powietrza i ocieraniem się o siebie materiału ubrudzonej farbą koszulki.

   — To definitywnie on.

   Podszedł do dzieła ponownie. Ciepły oddech lekko otulił warstwę farby, układającą się w rysy twarzy młodego, przystojnego chłopaka. Miał zdrowy odcień skóry, różowe wargi, delikatne rumieńce na policzkach, brązowe włosy i oczy, jeszcze nie pomalowane.

   Ciemnowłosy mężczyzna spojrzał na paletę i na moment się zamyślił. Czas pokolorować tęczówki.

   — Zielony... Zielony... — mruczał, poszukując w szufladzie tubek z zielonymi farbami. — Nie morski, nie jak liście, nie taki ciemny... Jest - szmaragdowa zieleń — szepnął z tryumfem w głosie, biorąc przedmiot w dłoń.

   Wycisnął trochę na drewnianą powierzchnię palety i zamoczył pędzel. Zaczął zostawiać kolejne barwne smugi na materiale. Te jego oczy były ważne, nawet bardzo. Nie raz brunet denerwował się, że źle oddał ich wyraz. Że wybrał nieodpowiedni odcień. A chciał przedstawić go na obrazie tak, jak widział go w snach. Wysokiego, dobrze zbudowanego, z pięknymi, szmaragdowozielonymi oczętami.

***

Spojrzał na niego kolejny raz tak, jak robił to każdego dnia, kiedy obaj zdawali sobie sprawę, że śmierć może nadejść w każdym jednym momencie. Z czułością, miłością, pasją. Swoim zielonym spojrzeniem chciał wlać w zmarznięte serce swojego ukochanego całe uczucie, jakim go darzył, z wzajemnością. A nie było to wcale łatwe zadanie; oddać całą sympatię, podziw, wielką miłość, a jednocześnie strach i przerażenie, w jednym spojrzeniu. Dlatego spojrzenie to musiało być wyjątkowe, unikatowe, magiczne, niepowtarzalne, takie, którego nie dało się tak po prostu uchwycić na obrazie...

***

— Szlag, jego wzroku nie da się tak po prostu uchwycić na obrazie. To wciąż nie to... — jęknął, analizując efekt końcowy. Każda jedna osoba, której pokazywał swoje dzieła, mówiła, że malunki Ackermanna są niesamowicie udane. Że potrafi przekazać na nich nieskończoność emocji. Każdy, tylko nie on sam. Bo tylko on wiedział, że jego ukochany patrzy z serca, w taki sposób, że kilka kolorowych kresek nie jest w stanie tego wyrazić. Może, gdyby poznał go lepiej, mógłby to nareszcie osiągnąć. Ale w jaki sposób miał to zrobić, gdy nawet nie wiedział, kto to jest?

   Nadmiar przemyśleń odciął mężczyznę od rzeczywistości do tego stopnia, iż nawet nie zdał sobie sprawy, że od jakiegoś czasu smaruje po powierzchni obrazu suchym pędzlem. Spojrzał na paletę.

   — Skończyła się — stwierdził z niezadowoleniem. — Niech to! — dodał dla podkreślenia irytacji. Położył materiały na podłodze i opuścił pomieszczenie. Włożył i zasznurował buty, zarzucił płaszcz na ramiona, chwycił portfel i potruchtał do sklepu z artykułami plastycznymi, znajdującego się nieopodal.

   Pogoda była nawet ładna, jak stwierdził. Kilka chmur przysłaniało niebo niebieskie na tyle, na ile mogło być nad miastem. Po twarzy smagał delikatny wiatr. Pruszył śnieg.

malarz 🌹 ereri/riren | one-shot Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz