Część pierwsza

227 21 11
                                    

Leże na złocistych kwiatkach. Nikt by nie przeczuwał, że upadek, z 15 metrów na kwiatki, pozwoli przeżyć. Ani kręgosup, ani żebra nie są połamane. Najwyżej drobne skaleczenia. Usiadłam podpierając się rękami o ziemie.

-Cholera, trzeba było wybrać żyletkę...-powiedziałam do siebie

Byłam zła. Jak to każdy z depresją, chce jakoś bezboleśnie zginąć. Ja miałam dwie opcje. Albo upadek z wysokości, albo żyletka. Niestety wybrałam to pierwsze i utknęłam w dziurze. Popatrzyłam na przejście.

-To chyba droga do wnętrza góry-powiedziałam do siebie

Wstałam z ziemi, odtrzepując swoje spodenki. Niestety na drodze wyrósł mi kwiatek z twarzą? To niemożliwe. Wtedy roślinka przemówiła.

-Witaj! Jestem Kwiatek Flowey! Widzę, że spadłaś tu do nas. Pewnie czujesz zagrożenie, ale nie bój się! Jestem tu by ci wszystko wytłumaczyć. Widzisz te serce? To twoja dusza. Masz 20/20 HP. A to są... "Przyjazne kuleczki". Złap je wszystkie!-

Zaufałam kwiatkowi i złapałam jeden z białuch kuleczek. Wtedy poczułam strasznie mocny ból. Mina kwiatka zmieniła się na straszny uśmiech.

-Głupie dziecko. W tym świecie "Zabijaj, albo bądź zabity". GIŃ-

Wtedy wokół mojego ciała pojawila się te "kuleczki". Jeśli je dotknę to pewnie zginę. Zamknęłam oczy. Wtedy usłyszałam dźwięk zapalającego się ognia i Floweya. Poczułam miękką sierść na nadgarstkach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że przedemną siedzi człekokształtna koza. Przestraszyłam się na chwilę, ale widać było, że nie miała złych zamiarów.

-Witaj, dziecinko. Jestem Toriel, strażnikiem Ruin. Chodź ze mną, a cię oprowadzę-

Niezbyt chciałam zaufać kolejnemu potworowi. Strach oblał potem całą moją twarz. Toriel chyba to zauważyła.

-Spokojnie. Ten zły kwiatek już nigdy cię nie będzie straszył-

Wstałam i poszłam z kozicą.

*Time skip*

-Oto twój nowy dom. Mam nadzieje, że będzie ci się dobrze żyło-

Toriel weszła do domu, a ja zainteresowałam się żółtym światełkiem. Podeszłam do niego i dotknęłam. Napisane było, że zapisałam coś w tym miejscu.. Nie rozumiałam tego, więc odwróciłam się i weszłam do ciepłego i przytulnego domku. Toriel siedziała w salonie i coś czytała. Mnie akurat zaciekawiły schody w dół. Poszłam na dół i zaczęłam iść przed siebie. Usłyszałam jak Toriel schodzi po schodach. Zaczęłam biec, by mnie nie dogoniła, ale mnie złapała.

-Tutaj dzieci się nie bawią-

Wtedy usłyszałam pukanie do metalowych drzwi. Odwróciliśmy się do nich i wsłuchiwaliśmy się w słowa.

-Cześć, to znowu ja-powiedział głos

-O to mój przyjaciel. Witaj-przywitała się

-Jak tam dziś w Ruinach? U nas w Snowdin znów to samo-

-Emm... Nic nadzwyczajnego. O kurcze! Chyba zostawiłam placek w piekarniku!-krzyknęła Toriel

Wzięła mnie na ręce i pobiegła na górę. Powiedziała mi, żebym nie wchodziła do piwnicy, bo tam jest niebezpiecznie. Zrozumiałam to i poszłam do salonu, a ona zapięła łańcuch, bym nie miała jak tam zejść.

*Time skip*

Była noc. Albo miałam takie wrażenie. Leżałam w łóżku, ale nie mogłam zasnąć. Musiałam iść do piwnicy i zobaczyć co jest za drzwiami. Muszę tylko pomyśleć jak to zrobić...

Hello, old pal~❤ [Sans x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz