Toris Laurinaitis siedział w kuchni od kilkunastu minut. Trzymał w ręce różowy kubek, napełniony do połowy brązowym płynem. Herbata. Nie cierpiał herbaty, tak jak i innych ciepłych napojów. Jednak jeszcze bardziej od herbaty nie znosił kawy, która nie dość że była gorzka, to jeszcze wcale go nie pobudzała, jak na kawę przystało. Herbata tym bardziej nie powinna tego robić... Ale mniejsza o to.
Do ponurego nastroju dołączał fakt, że obrzydliwy płyn musiał pić z równie obrzydliwego różowego naczynia.
Albo należał on do Lily, albo do Feliksa. Oby do Feliksa... Gdyby ten cały Vash zobaczył że używa on czegoś należącego do jego ukochanej siostrzyczki, Toris skończyłby z kawałkiem ołowiu między oczami.Co najmniej.
Ewentualnie udobruchałyby go w nieco inny sposób... Jak kiedyś, kiedy jeszcze Zwingli myślał że siostrzyczka nie potrzebuje dwudziestoczterogodzinnej opieki, i mógł ją zostawić samą bez obawy o jej krzywdę.
Głupi, oj głupi był.
Dziewuchę rozdziewiczyli już kilka lat temu. Tylko nikt nie chciał ponieść szybkiej i bolesnej śmierci, więc nie kwapili się zbytnio aby chwalić się wyczynem. Samo dziewczę natomiast, zostało srogo przekupione i emocjonalnie szantażowane.To znaczy... Myślał że tak było. Równie dobrze Francis mógł się do niej dobrać kiedy była nieprzytomna.
Nie do takich rzeczy byli zdolni mieszkańcy tego domu.
Podniósł do ust kubek z herbatą. Uśmiechnął się krzywo na myśl o dawnych czasach. Kiedy współlokatorzy przychodzili do niego aby spędzić miło czas. Teraz to raczej on przychodził do nich... Zwykle kiedy go poprosili. Albo kiedy on sam widział że coś jest z kimś nie tak. Nie musieli prosić, wystarczyło jedno spojrzenie. Toris wiedział co ma zrobić.
Błogą ciszę przerwał stukot obcasów na drewnianych panelach.
W drzwiach stanął Roderich Eldstein.
Do prawy, dziwne zjawisko. Zwykle nie wychodził on ze swojego pokoju.
Zawsze tylko grał na tym fortepianie. Z owego pomieszczenia, co prawda dochodziły ładne dźwięki, często utwory słynnych kompozytorów. Częściej jednak można było usłyszeć nieznane przez nikogo akordy, w akompaniamencie Rodericha głosu, oraz tej drugiej osoby którą akurat gościł u siebie. Zwykle Gilberta. No, ewentualnie każdego innego.— Dzień dobry. — Burknął Litwin, spuszczając wzrok na blat wyspy kuchennej.
Austriak kiwnął jedynie głową. Podszedł do siedzącego, jednak stanął jedynie obok, opierając łokcie na płycie.— Może byś tak usiadł? Nie lubię kiedy ktoś nade mną stoi. — Warknął niebieskooki, spoglądając z ukosa na drugiego. Na twarzy Rodericha widać było kilka zaczerwienionych śladów. Szczególnie odznaczał się jeden duży, na lewym policzku. No i wory po oczami. Ich właściciel jęknął cicho, i pokręcił głowa.
— Z tym może być problem... — Syknął, po czym zagryzł wargę, jeszcze bardziej wyginając kręgosłup.
— Rozumiem. Powiedz mi, kto tym razem chciał przepieprzyć się z muzykiem-masochistą, który chlasta się po nocach kiedy jest sam?
— A czy to ważne? — Westchnął fioletowooki. — Wszystko jedno, już nawet sam nie pamiętam. Chyba... Chyba Matthias, ale nie jestem pewien...
No tak. Kiedy pierdoli się z kimś innym każdego dnia, takie są tego skutki. Amnezja od bólu dupy? Najwyraźniej. A najlepsze jest to, że każdy wiedział że wszyscy robią z nim to z czystej litości. No i żeby samemu trochę skorzystać. Bo kto normalny chciałby się kochać z niedoszłym samobójcą? Śmieszne.
Litwin zeskoczył z krzesła. Ruszył w stronę wyjścia, zostawiając jęczącego Austriaka samego. Przeszedł wzdłuż korytarza, mijając kilkoro drzwi. Nie wiedział gdzie idzie. Doszedł pod lekko uchylone wrota jednego z pokojów. Zajrzał do środka, aby sprawdzić czy w środku obecny jest rezydent. Nie zastał go. Na łóżku ktoś jednak leżał. Podszedł bliżej, aby zobaczyć kim owy ktoś był. Rozczochrane, krótkie bląd włosy. Osoba była chyba głównym nocnym zajęciem właściciela pokoju, bo na jej ciele można było zauważył obecność ostrych paznokci, oraz chciwych ust.
No i posiniaczony biust.
Za duży biust.
Do tego nagi biust.Widok nie ciekawił go ani trochę, więc zawrócił się. Zostawił drzwi otwarte tak jak były. Nie za bardzo interesowało go czy osoba w pokoju śpi, czy jednak jest po prostu nieprzytomna.
Na chwilę obecną chciał odszukać właściciela pokoju. Ewentualnie kogoś na zastępstwo.Bo tak strasznie mu się nudziło...
Do Feliksa nie pójdzie. Nie dość że by go wygonił, to jeszcze nawrzeszczał na niego za robienie z siebie szmaty dla wszystkich mieszkańców tego domu.
Jako jego przyjaciel, powinien zrozumieć to co robi. A nie ciagle wypominać dziwkarstwo i brak godności.
Nie patrząc gdzie idzie, wpadł na coś wysokiego. Uniósł głowę i przyjrzał się przeszkodzie.
— O, tu pan jest. — Rzekł, po czym uśmiechnął się. — Szukałem Pana. Może jestem Panu do czegoś potrzebny?
Przez chwilę można było usłyszeć jedynie ciszę.
Ivan wykrzywił wargi, po czym złapał podbródek Litwina.— Oczywiście. Tylko tym razem idziemy do ciebie. — Włożył mu dwa palce do ust. Brązowowłosy mało się nie zakrztusił, jedynie przymrużył oczy, i zaczął przesuwać językiem po dłoni Rosjanina, zostawiajac mokry ślad.
Blondyn zabrał rękę, i chwycił chłopaka za włosy.
— Pamiętasz jeszcze gdzie masz swój pokój?
***
Przełknął zawartość swoich ust, i otarł wierzchem dłoni wargi. Wstał z klęczek, i nie czekając na mężczyznę, wyszedł z pokoju. Nie był zobowiązany do niczego, więc mógł wyjść kiedy mu się tylko podoba. Nie kwapił się też aby zamknąć drzwi. Ruszył ponownie w stronę kuchni. Wypadałoby mimo wszystko umyć po sobie kubek.
W pomieszczeniu zastał Rodericha, trzymającego nóż kuchenny w dłoni. Austriak klęczał przy szafkach kuchennych, i przystawiał sobie narzędzie do nadgarstka. Po policzkach płynęły mu łzy.
Na jednym z krzeseł siedziała Natalia. Czytała jakąś książkę, obitą w ciemnozieloną okładkę.Litwin wziął w ręce różowy kubek pozostawiony tu wcześniej. Podszedł do zlewu, i odkręcił wodę.
Zerknął jeszcze na co chwilę łkającego cicho muzyka.
Westchnął, po czym znowu odwrócił głowę.— Pamiętaj, w poprzek. Nie chcemy mieć tu trupów.
Wrócił do zmywania.
A szkarłatna ciecz właśnie zerknęła zza pergaminowej skóry chłopaka. Wychyliła się. Chyba spodobało jej się na zewnątrz, bo wylazła na powierzchnię, i zaczęła spływać w dół.
Najpierw po nożu.
Potem po ręce.
I kropelkami skapywała na marmurową posadzkę.Ciszę przerywała tylko szumiąca woda, i szelest przewracanych stronic książki.
CZYTASZ
W Zbyt Dużym Domu | APH Fanfiction
FanfictionKiedy możesz rozwiązać każdy swój problem, a każda troska zniknie z twojego świata, kiedy tylko kogoś poprosisz. Ale oczywiście nie za darmo... I za stosunkowo małą opłatą. Fanfiction AxisPowersHetalia by Himaruya Hidekaz