|1| czwarta

104 12 3
                                    

Przesiadywanie na kamiennym parapecie, i obserwowanie świata pogrążonego w cichym zawieszeniu, wciąż jeszcze nie było dla mnie normą.
Normą był sen, wtedy kiedy spali inni ludzie i pobudka, kiedy pierwsze promyki wdzierały się w szpary pomiędzy drewnianymi żaluzjami.

Nie znałem powodu, postanowiłem jednak oddać się temu słodkiemu grzechowi, byciu na bakier ze światem i tymi wszystkimi ludźmi.
Tymi normalnymi, którym nie było dane zaznać tego samego.

Przyjemności płynącej z chłodnych podmuchów wiatru, spotykających się z bladą twarzą, dodając jej nieco koloru.
Ciepła ciała okrytego szczelnie wełnianym kocem.
Słodkiego niemal, smaku dymu, który powoli łączył się z miękką tkanką płucną.

Obserwowałem z okna okolicę i te nieliczne jednostki, których także nie odwiedził dziś sen.
Niektórzy pijani, lewo trzymali się na nogach, trwali w bezowocnych próbach dotarcia do domu.
Inni, ci w oknach, wyglądali po prostu na podobnych do mnie.

Intrygowali mnie.
Z jakiegoś bezsensownego powodu byłem pewien, że jesteśmy lepsi od tych szarych ludzi, którzy nie potrafią dostrzec piękna, którym my się napawaliśmy.

Powoli przekonywałem się do swojego nowego ja. Wyglądało to tak, jakbym stał się zupełnie innym człowiekiem.
Coraz mniej pragnąłem powrotu.

Kiedyś kochałem przyzwoity Dzień, a teraz, bez żalu, romansuję z grzeszną Nocą.

a/n Czy kogoś w ogóle jakoś choć troszkę zainteresował ten ficzek?
Plis piszcie swoje wszelkie spostrzeżenia i oceny, to serio pomaga.
Od następnego rozdziału zacznie się trochę akcji i pojawią się yoonkooki, to był taki mały wstęp.
Do następnego c;

lonely nights {YoonKook}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz