Rozdział 1
Cuda i krzaki i dziwyGaj
- SERIO?! TYLKO TYLE?! - usłyszałem pełen zawodu wrzask z pokoju mojej siostry. Zapewne założyła hutulu i dziwi się tak "małym" zmianom... Przecież to chodzi o zmiany wewnętrzne! Moja trawa też zmienia się w normalne włosy gdy noszę swoje hutulu.
Usłyszałem łomot na górze. Ciri próbuje szukać suszarki do włosów... Nic dziwnego, skoro dalej ma bałagan w pokoju.
Tak się zamyśliłem, aż zauważyłem, że dalej siedzę pod drzwiami Eleny i zapomniałem czy podlałem te krzewy.
Zapukałem
- Ej Elena... Ja podlałem w końcu te krzewy czy nie?
- W sumie to podlałeś... Sorki za krzyki... Ale nie zamknąłeś szklarni - trawa na mojej głowie zjeżyła się. - A nie, sorry, już jej nie ma - zachichiotała. Jak to jej nie ma? - Trochę jej się spaliło... I zalało... - Słyszałem, jak ledwo powstrzymywała śmiech. Wkurzyła mnie, i to dość solidnie. Ona i ta smarkula Ciri.
- Jak ja tą smarkulę znajdę to jej trzęsienie ziemi w komnacie zrobię.
Elena się zaśmiała co doskonale słyszałem zza drzwi.
- A ciebie glony od środka porosną! - krzyknąłem przez drzwi.
- Najpierw mnie złap - usłyszałem chichot siostry i zauważyłem jak na jej drzwiach pojawia się zaklęta wodna kłódka. Pomyślałem "Szlag!", ale zaraz sobie przypomniałem, że zostawiła otwarte okno. Siadłem więc i wypuściłem pnącza, które pomknęły w stronę okna. Cholera, były za słabe... Elka zaraz zalała je wodą i zrobiły się wiotkie. Przypomniałem sobie, że korzenie potrafią spijać wodę, która zalewała pewnie teraz pokój Eleny. Wypuściłem więc korzenie ze swoich nóg, które zaraz doczołgały się do okna i zaczęły siorbać wodę. Usłyszałem przeraźliwy pisk Eleny i poczułem ból. Biła mnie krzesłem, spryciula jedna! Bolało BARDZO, więc nie wytrzymawszy, krzyknąłem:
- AŁA KURWA!
Wypuściłem z ręki grubą lianę i wprowadziłem do okna. Zacząłem bić Elenę po glowie.
Pisk.
Czuję chwyt i ból w korzeniach. Elena postawiła krzesło na moich korzeniach! Lianę zapewne trzymała. Było to za trudne oprzeć się sile, więc się poddałem, jednak dalej próbowałem porosnąć korzeniami krzesło.
Udało mi się. Trochę. Krzesło się przewróciło. Będzie gorzej.
Jakimś cudem wyrwałem lianę z uścisku Eleny, wypowiedziałem zaklęcie i rozerwałem kłódkę. Otwarłem drzwi i wbiłem jej do pokoju.
- I co teraz zrobisz, siora?!
Ona na to usiadła, uniosła się na fali pod sufit i oddzieliła się ode mnie ścianą gorącej wody. Gdybym próbował się przez to przedrzeć, poważnie bym się sparzył. Dałem za wygraną.
- Pierdolę to - mruknąłem pod nosem i pociągnąłem korzenie do siebie. Obtarło się o krzesło. Ała. Widziałem Elenę jak pokłada się ze śmiechu.
- Idę podlać te krzewy! - krzyknąłem, żeby mogła mnie usłyszeć. Elena zbladła, ale ja już nie patrzyłem. Wyszedłem z pokoju. Wyjrzałem przez okno, a tam...
ZAMIAST MOICH IDEALNIE WYPIELĘGNOWANYCH KRZEWÓW LEŻAŁA KUPKA POPIOŁU I ZWĘGLONE PIEŃKI!Stałem tak przy tym oknie i nie dowierzałem co się stało. Wkurwiłem się i to solidnie. Wiedziałem, że to JEJ wina. Kiedy się złoszczę, zamiast krwi, wzbiera we mnie chlorofil, więc cholernie pozieleniałem na twarzy i wydarłem, aż poniosło się echo:
- SMARKUUUUULAAAAAAAAAAAA!
Rumor na górze ustał. Pewnie postanowiła udawać że jej nie ma...
Coś jej nie idzie. Wrzeszczałem dalej:
- TY ROZWYDRZONY DZIECIAKU! CZY DO CIEBIE W KOŃCU DOTRZE ŻE SADZONKI TYCH KRZEWÓW KIEDYŚ SIĘ SKOŃCZĄ? - Nie umiałem pohamować emocji. - ONE SĄ W CHOLERĘ DROGIE!
Chwila ciszy i krzyk z piętra:
- Nie!
Zeusie najdroższy, jak ona mnie wkurza!
Wrzeszczałem dalej, bo to co usłyszałem było po prostu bezczelne:
- Na Uranosa! Co miesiąc połowę naszych wspólnych oszczędności wydaję na nowe sadzonki tylko po to, żebyś ty mogła je spalić? Jak nie masz co palić to marihuanę se hoduj! Ale RĘCZĘ CI, ŻE NIE BĘDĘ NIĄ SIĘ ZAJMOWAĆ! A JEŻELI TA AKCJA POWTÓRZY SIĘ JESZCZE CHOĆBY JEDEN RAZ, TO TY BĘDZIESZ PŁACIĆ ZA DOWÓZ! Z ODSETKAMI! ZEUS TEGO DOPILNUJE! A PRZYPOMINAM CI, ŻE DALEJ MASZ U NIEGO PRZESRANE ZA AKCJĘ Z LICEUM!
Cisza.
Elena zbladła po usłyszeniu "wspólnych oszczędności".
- Czekaj... Co?! - zapytała z niedowierzaniem. - WSPÓLNYCH OSZCZĘDNOŚCI?!
O Hadesie... Tartar wydawał mi się teraz Polami Elizejskimi. Kiedy do niej dotrze że wspólne oszczędności mamy właśnie do takich spraw?
- Tak, tak, TAK, WSPÓLNYCH! Gówniaro z wodogłowiem! - wywrzeszczałem i pobiegłem zamknąć się do swojej komnaty. Byłem wkurwiony jak Hera na Zeusa po urodzeniu Heraklesa, a pewnie nawet gorzej. Miałem gdzieś ze ją obraziłem, chciałem być sam i w spokoju odrobić fizykę.
No właśnie... Chciałem. Ale nie, moja kochana obrażona siostrzyczka zaraz musiała "wparować" do mojego pokoju i wydrzeć się, że nie ma wodogłowia. Odpowiedziałem, że ma się wynosić i że ma. Nie chciała iść, więc wykatapultowałem ją z pokoju za pomocą dwóch konarów. Zarosłem jej drzwi wyjściowe, żeby nie mogła wyjść.
CZYTASZ
Następcy Olimpu: Tom I
FantasyTu kiedyś znajdzie się opis. Ale mimo braku opisu, zajrzyj do środka, może ci się spodobać!? Okładka wykonana przez najlepszą @VatashaVanilla