Something.

21 3 3
                                    

Stukot wysokich szpilek dało się usłyszeć nawet na końcu długiego korytarza, nie mówiąc już o wysokim tonie podniesionego głosu krzyczącego prosto do słuchawki w telefonie który szybko kobieta odebrała przykładając do ucha.

- Nie...! Nie...! Jak śmiesz?! I ty mnie niby kochasz?! –Zaszlochała w słuchawkę a łzy zebrały się jej w kącikach oczu, naprawdę można było już wręcz odliczać sekundy do rozpłakania się. Nagle jednak ona jak gdyby nigdy nic odsunęła komórkę od ucha i wywróciła oczyma jakby znudzona całą tą sytuacją, była naprawdę wręcz niesamowitą aktorką. – Trzymaj, tego nudziarza nie da się słuchać. –Rzuciła oddając telefon mężczyźnie za sobą mając już dość. Był to jej osobisty asystent którego sama na polecenie owego zrzędy wybrała. Miał jej pomagać, doradzać i niby nawet ją chronić. Szkoda, że teraz przed wielkim panem prezesem nie mógł jej uratować.

Mężczyzna tylko rozgorączkowanym głosem zaczął tłumaczyć do drugiej strony słuchawki, że kobieta najprawdopodobniej źle się czuje i zapewne stąd jej markotność. Cóż, zawsze wymyślał podobne rzeczy, jednak chciał ocalić swoją skórę oraz najzwyczajniej w świecie nie przyznawać się do niepanowania nad nią, taka parszywa praca.

Kobieta tylko zakasłała chcąc go zmusić do szybkiego skończenia rozmowy. Nie miała ochoty słuchać tych głupot, takie już jej dni bywały.

- Sehun ja nie wiem po cóż on cię wynajął jesteś do niczego. – Burknęła dalej nawet nie zerkając za siebie mając pewność, iż mężczyzna nie odstępuje jej na krok, nie miał wyboru. Ten zaś tylko rozłączył się nie mogąc słuchać z obu stron jakiś wyimaginowanych zarzutów.

- Pani Kim byłoby dużo łatwiej gdyby pani bardziej współpracowała.

I w tym momencie kobieta obróciła się na wysokiej, piętnastocentymetrowej szpilce patrząc w oczy Oh Sehuna z tym swoim wyzywającym wzrokiem w końcu tylko prychając i ruszając dalej w swoją stronę, przed siebie do własnego gabinetu.

- Sprawię, że w końcu on cię wyrzuci, zobaczysz.

- To pani mąż dość oczywistym jest, że pani raczej nie usunie z pozycji. –Odparł jej ochroniarz w głowie dodając ciche, zawiedzione 'niestety'. Nie można w końcu mieć wszystkiego... Chyba, że jest się panią Kim a sam najważniejszy człowiek w kraju jest owinięty wokół twojego chudego palca. Bo może kobieta nie była idealną panią prezes i niewiele wiedziała o piastowanym przez siebie stanowisku jednak funkcje reprezentacyjną pełniła wręcz idealnie. Piękna, wysoka oraz zawsze perfekcyjnie ubrana. Pieniądze męża wydawała idealnie i tego nie dało się ukryć ani zanegować.

-Sehun wybierz jednak jego numer, potrzebuję go tutaj. – Powiedziała już zza biurka szalenie poważnym tonem przywołując chłopaka do siebie skinieniem dłoni. Ten zaś jakby machinalnie sięgnął do kieszeni po dany mu wcześniej telefon i wybrał ostatnio odebrany numer. Kiedy po trzecim sygnale jego szef nacisnął zieloną słuchawkę bez słowa przekazał urządzenie w szczupłe dłonie kobiety która od razu przeszła do rzeczy.

- Jongdae, kochanie... – Sehun aż parsknął zakrywając usta dłonią. To zazwyczaj tak działało, nieustępliwa pani Channa kłóciła się z jego szefem w rozmowie telefonicznej, później chłonęła i złe emocje ją opuszczały, przypominała sobie o jakiejś specjalnej wyprzedaży lub wypadzie w koleżankami i od razu zmieniała się w potulną panią Kim, żonę Kim Jongdae, prezesa najważniejszej firmy kraju. Prezesa który był największym pantoflem tego kraju.

- Kup sobie wszystko cóż potrzebujesz najdroższa. Za chwilę cię odwiedzę. –Kolejne ciche parsknięcie ochroniarza który choć nie chciał to niestety udawało mu się łatwo podsłuchać tą rozmowę mimowolnie musząc stać na straży. Oni byli niereformowalni, a jeszcze chwilę temu Channa chciała już dopisywać kolejne paragrafy do sprawy rozwodowej!

Tak też Sehunowi upłynęło jakieś kolejne dziesięć minut w których pan i pani Kim wymieniali się 'słoneczkami', 'kotkami', 'kwiatuszkami' i jakimiś 'skarbami' dopóki drzwi wielkiego gabinetu nie otworzyły się a w nich stał nie kto inny jak jego szef.

- Chanyeollie! – Krzyknął a jego żona od razu wyszła mu naprzeciw wpadając mu w ramiona. Od miłości do nienawiści podobno jest jeden krok, czyż nie?

- Kocham cię Jongdae! – Od razu odparła kobieta.

- Błagam was zwolnijcie mnie, albo sam to zrobię po tym jak umrę ze słodkości... - Burknął Sehun i klapnął się dłonią w czoło. Parszywa praca... Na jego komentarz zareagowała tylko Channa pokazując mu niczym rasowa dama język zaraz szepcząc w ucho Jongdae.

- Zwolnij go kochanie. –Miała zamiar się nie poddawać póki wylany nie zostanie Oh bo zaczynał ją już poważnie irytować a ona nie miała zamiaru ukrywać, że jest inaczej.

- Channa, dobrze wiesz, że nikt inny nie będzie tak dobry na jego stanowisku. Do umowy dopisałem mu noszenie twoich zakupów. –Mruknął jej cicho do ucha starszy całując dość namiętnie usta swojej ukochanej żony.

- SŁUCHAM?! NAPRAWDĘ?! – Sehun i pani prezes krzyknęli w tym samym momencie i sekundę później już Jongdae był zostawiony sam w gabinecie swojej żony a ta łapiąc ochroniarza za rękaw ciągnęła do wyjścia ze słowami 'musze to wypróbować, idziemy Sehunnie'.

OTP Challenge [Jongdae x Chanyeol].Where stories live. Discover now